Relaks i koncentrację zakłóca niespodziewane pojawienie się dużej, hałaśliwej i wulgarnej rodziny z nowojorskiego Queens. Chcąc nie chcąc, Leda zaczyna obserwować familię. Jej szczególną uwagę przykuwa Nina (Dakota Johnson), kobieta, która nie odnajduje się w roli matki, do tego wręcz stopnia, że pewnego dnia tylko na chwilę spuściwszy córkę z oka, gubi ją. Dziecko odnajduje Leda, a w zamian za fatygę – oczywiście w absolutnej tajemnicy – przywłaszcza sobie należącą do dziewczynki lalkę, co tylko komplikuje i tak już nieciekawe relacje.
Czytaj więcej
Sytuacja wywołuje w Ledzie wspomnienia. Bohaterka myślami wraca do czasów własnej młodości (w tej linii narracyjnej gra ją równie doskonała Jessie Buckley), kiedy to starała się pogodzić życie prywatne z zawodowym. W retrospekcjach protagonistka jawi się jako obiecująca naukowczyni, dostrzeżona przez hermetyczny świat brodatych akademików, próbująca osiągnąć postawione sobie wcześniej cele. Rzecz w tym, że o sukces nie tak łatwo, gdy trzeba jednocześnie opiekować się wymagającym i wyczerpującym potomstwem (partner, jak widać, nie może się aż tak poświęcać; jest wszak mężczyzną, a więc jego kariera stanowi w ich domu priorytet).
Nominowana do trzech Oscarów oraz nagrodzona na festiwalu w Wenecji za najlepszy scenariusz „Córka" to niesłychanie udany debiut reżyserski Maggie Gyllenhaal, aktorki znanej między innymi z „Sekretarki" (2002) Stevena Shainberga. Oparty na powieści Eleny Ferrante z 2006 roku (w Polsce wydanej po raz pierwszy 11 lat później) film to zmysłowa psychodrama, która porusza tematy wrażliwe i drażliwe zarazem, przez kino głównego nurtu raczej tabuizowane, niekoniecznie proponując jakiekolwiek rozwiązania. Oto bowiem autorka, nikogo nie oceniając, pokazuje, że rodzicielstwo ma różne odcienie, także mroczne. To nie tylko błogosławieństwo, za którym idzie beztroska zabawa z – nomen omen – pociechami, ale i codzienny znój, a nawet rezygnacja z marzeń czy bycia sobą. Gyllenhaal prezentuje świat, w którym posiadanie potomstwa dla jednych jest darem, dla innych zaś – ciężarem nie do uniesienia.
Czytaj więcej
Nie dość, że Gary Valentine (Cooper Hoffman; syn zmarłego w 2014 r. Philipa Seymoura Hoffmana) nosi nazwisko uderzające w iście uczuciowe struny, to jeszcze stołuje się między innymi w knajpie U Kupidyna.