Plaza del Oriente w Madrycie. 1 października 1975 roku. Tłumy, wiwatując, unoszą rękę w pozdrowieniu niewidywanym w Europie od trzech dekad. Na balkon Pałacu Królewskiego wychodzi Caudillo. Obok niego elita frankistowskiej Hiszpanii, a najbliżej stoi przewidziany na jego następcę książę Juan Carlos. Franco, któremu trzęsie się ręka, wygłasza słabiutkim głosikiem kilka okrągłych zdań na temat aktualnej sytuacji politycznej. O interesującej wszystkich egzekucji terrorystów z ETA, których rozstrzelano zaledwie kilka dni wcześniej, nie wspomina. Juan Carlos trwa dzielnie u jego boku, pomagając niewysokiemu, kruchemu starcowi zejść z podium.
Nikt już nigdy nie zobaczy żywego Franco publicznie. Za kilka dni rozpocznie się długotrwałe misterium umierania szefa państwa.
Franco, w przeciwieństwie do wielu innych dyktatorów, brał pod uwagę takie zjawiska jak swoje fizyczne odejście z tego świata i nieuniknioną sukcesję, a nawet się do nich przygotował. Już w 1947 roku zadecydował o restauracji monarchii, której niegdyś – jako młody oficer – wiernie służył. Dynastia tak, ale kto zasiądzie na tronie? Tutaj Franco zostawił sobie wolną rękę oraz zastrzegł, że monarcha powróci na tron dopiero po jego śmierci.
Namaszczenie infanta
Don Juan de Bourbon, syn Alfonsa XIII, ostatniego króla, wydawał mu się zbyt liberalny. Pozostawali jeszcze jego starsi bracia, synowie i potomkowie innych linii. Dynastia Burbonów od 250 lat (czyli od momentu, gdy wnuk Ludwika XIV Filip wyruszył do Madrytu, by objąć tron największego imperium) niemalże bezustannie dzieliła się na skłócone frakcje. W chwili abdykacji Alfonsa XIII monarchia nie miała najlepszej opinii również w kręgach konserwatywnych. Także bunt przeciwko Republice, na którego czele stanął Franco w 1936 roku, nie wziął od razu na sztandary burbońskich lilii.
Frankizm spod znaku Falangi zdezaktualizował się już w 1945 roku. Ostatecznie państwo frankistowskie sięgnęło po to, co tradycyjnie trwałe: monarchię i Kościół. Ale Burbonów należało najpierw wytrenować, by nie okazali się równie nieudolni jak wcześniej. Generalissimus miał na to czas do swojej śmierci.