My chcemy zrobić ze wszystkich robotników i wszystkich chłopów ludzi kulturalnych i wykształconych, i z czasem uczynimy to" – te wypowiedziane przez Stalina zdanie chętnie powielały różnego rodzaju propagandowe wydawnictwa pierwszej połowy lat 50. Rzeczywiście, władze komunistyczne dbały o kulturę – nigdy wcześniej twórcy nie mieli takich przywilejów jak w latach PRL. Ceną za ten dobrobyt była jednak konieczność podporządkowania się partyjnej polityce kulturalnej.
To władza wskazywała kierunki, w których twórcy mogli się rozwijać. Pilnowała również, by niepożądane przez nią treści nie pojawiały się w publicznym obiegu. Tak więc pokornych władze kontrolowały przywilejami, niepokornych – za pomocą cenzury. Księgarniane półki uginały się od książek, których ceny były dość przystępne. Ich treść musiała być jednak całkowicie zgodna z życzeniem rządzących.
Centralne planowanie literatury
Nie tylko cenzura kontrolowała przekaz zawarty w ukazujących się książkach. Do początku lat 50. komunistom udało się wyeliminować z rynku wszystkie prywatne wydawnictwa. W latach stalinowskiej sześciolatki ruch wydawniczy został uznany za gałąź przemysłu i podporządkowany zasadom socjalistycznego planowania. W planie ujmowano nie tylko nakłady, ale również konkretną liczbę opublikowanych tytułów. Scentralizowana została też dystrybucja książek – odtąd odbywała się ona za pośrednictwem przedsiębiorstwa Dom Książki. Od tego momentu, aż do drugiej połowy lat 70., państwo było monopolistą na rynku książki (nie licząc mocno ograniczanych wydawnictw kościelnych). Niewielkie zmiany dokonały się dopiero w 1956 roku. W okresie małej stabilizacji powołano kilka wydawnictw poza Warszawą, co w pewnym stopniu decentralizowało proces wydawniczy. Zmieniono też strukturę wydawniczą, przesuwając produkcję z literatury propagandowej na rzecz słowników, encyklopedii i literatury popularnej.
Te posunięcia były jednak kroplą w morzu potrzeb. Warto przypomnieć, dziś nieco zapomniany, list 64 intelektualistów skierowany w 1964 r. do premiera Józefa Cyrankiewicza. Liczył on dokładnie dwa zdania: „Ograniczenia przydziału papieru na druk książek i czasopism oraz zaostrzenie cenzury prasowej stwarza sytuację zagrażającą rozwojowi kultury narodowej. Niżej podpisani, uznając istnienie opinii publicznej, prawa do krytyki, swobodnej dyskusji i rzetelnej informacji za konieczny element postępu, powodowani troską obywatelską, domagają się zmiany polskiej polityki kulturalnej w duchu praw zagwarantowanych przez konstytucję państwa polskiego i zgodnych z dobrem narodu". Ten krótki list wywołał wściekłość władzy, a wielu z jego sygnatariuszy trafiło na pewien czas na listę autorów niepożądanych. Rynek książki był nadal centralnie planowany oraz podporządkowany panującej ideologii.
Po objęciu władzy przez ekipę Gierka powołano do życia Naczelny Zarząd Wydawnictw – miał on przystosować rynek książki do panującego popytu. Powstała wówczas także Krajowa Agencja Wydawnicza, która miała specjalizować się w książce popularnej i masowej. To nakładem KAW zaczęły wychodzić m.in. ogromnie popularne komiksy. Dobra książka była jednak wciąż towarem deficytowym.