By nie pozostawić takich diagnoz bez repliki zapytam jednak: kto zatem doprowadził do tego skoku cywilizacyjnego w Polsce w ciągu ostatnich 30 lat? Skąd ten „sukces" w tytule wspomnianego raportu? Jak to się stało, że w ciągu tych lat wielokrotnie wzrosła liczba studentów, którzy skutecznie przebijają się na arenie międzynarodowej, że średnia długość życia wzrosła o ponad siedem lat, że dochód narodowy wzrósł ponad dwa razy? Że bezustannie powstają tysiące przedsiębiorstw, a polskie prywatne firmy założone niedawno w garażach i na łóżkach polowych zaczynają się liczyć w Europie? Sprawiły to światłe rządy PO i SLD? Jest li to dziełem paru „oświeconych" profesorów i paru promili wielkomiejskich korpoludków (z szacunkiem dla nich)? A może jednak owe „durnie" i owi „apatyczni, nieracjonalni obywatele" mają swój udział w tych osiągnięciach? Badania religijności polskich przedsiębiorców mówią bowiem, że ponad 87 proc. z nich deklaruje się jako ludzie wierzący. Co koresponduje – w sferze obywatelskiej – z badaniami prowadzonymi przez Instytut Badań Regionalnych, Instytut Socjologii UW oraz CBOS, które jednym zdaniem rekapituluje socjolog prof. Marek Ziółkowski: „od momentu powstania III RP religijność Polaków wyraźnie sprzyja postawom obywatelskim, czynnemu udziałowi w przemianach demokratycznych zachodzących w kraju".
Trzeba rozwiązać naród
Dlatego, gdy w przestrzeni publicznej ujawniają się wątki antysemickie, nacjonalizm i ksenofobia, jestem takimi faktami naprawdę załamany i – na miarę swych możliwości – staram się im przeciwstawiać. Każda forma „salcesonowej" pogardy budzi moje obrzydzenie, oburzenie i protest.
Ale moje obrzydzenie i protest budzi również „kawiorowa pogarda", która prof. Markowskiemu pozwala na opisywanie ludzi bliskich Kościołowi jako chytrych, apatycznych przygłupów, a prof. Sadurskiemu pozwala wyborców PiS nazwać en bloc „aroganckim", „ignoranckim" i „nieoświeconym" „plebsem". Podobnie finezyjnie brzmią analizy poczynione ostatnio przez prof. Janusza A. Majcherka: „Powody poparcia dla PiS są te same co przyczyny zapóźnienia i zacofania, a leżą w sferze obyczajów, nawyków i stylu życia. Zacofani głosują na zacofanych, którzy ich umacniają w przywiązaniu do modelu życia odpowiedzialnego za zacofanie. Oraz odwrotnie: nieprzypadkowo sondaże dają wysoką przewagę kandydatom PO i Nowoczesnej w Warszawie, która kilkakrotnie przewyższa poziomem rozwoju najbiedniejsze regiony, będące bastionami PiS. I nie bez związku z tymi prawidłowościami pozostaje fakt, że mieszkańcy regionów najbardziej zacofanych są najbardziej religijni, zaś warszawiacy najmniej".
Zgodnie z tą błyskotliwą teorią dysproporcja w bogactwie między stolicą Arabii Saudyjskiej a ubogą prowincją Tabuk powinna być wyjaśniona przez powszechne zeświecczenie mieszkańców Rijadu, a w biednym Nowosybirsku cerkwie powinny pękać w szwach w porównaniu z nowobogacką Moskwą. Można też w świetle „koncepcji Majcherka" wytłumaczyć, dlaczego PiS od wielu już lat zyskiwał w sondażach, a Platforma (i od wejścia do Sejmu Nowoczesna) traciła – po prostu poziom zacofania w Polsce z upływem czasu był coraz wyższy, a pobożność coraz bardziej nieoświeconego plebsu wzrastała. W efekcie – zgodnie z „koncepcją Majcherka" – coraz bardziej zacofani głosowali na coraz bardziej zacofanych. Ale jak prof. Majcherek wytłumaczy, że polski PKB od początku transformacji, aż po ostatnie miesiące, rósł znacznie szybciej niż dochód narodowy Czech oraz Węgier? Czyżby narody nad Dunajem i Wełtawą były jeszcze bardziej zacofane od ciemnych plebejskich Polaków?
Oświeceni profesorowie, nie ruszając się zza biurek, mają odpowiedź na wszystko. Nie potrzebują refleksji nad powodem i kontekstem zmian, nie analizują przyczyn „efektu wahadła", który obserwujemy w Polsce i na świecie. Bo i po co? Przecież wiadomo, że jeśli ludzie głosują na zwolenników ich poglądów, to są „oświeceni", a gdy głosują inaczej są „zacofanym plebsem". Przy tak ogromnym zdegustowaniu własnym narodem – zgodnie ze znaną receptą Bertolda Brechta – należałoby go rozwiązać i w jego miejsce wybrać inny.
To nie przepaście
Przed laty napisałem artykuł „Cztery twarze jedna Polska", który próbował opisać nasz kraj w sposób bardziej realistyczny niż dzieląc go na (prawdziwych) durniów oraz (rzekomych) zdrajców, czy też masę „apatycznych tumanów" oraz „twórcze, światłe elity". Owszem istnieją wśród Polaków różnice, które politycy i media od lat uwypuklają i dość skutecznie wzmacniają. Nazywam taki proces – występujący dziś na całym Zachodzie – baktrianizacją społeczeństw. Normalnie bowiem statystyczny rozkład postaw w zbiorze wieloelementowym opisuje krzywa Gaussa (dlatego opisywany przez nią rozkład nazywamy „rozkładem normalnym"). Jej symbolem, jako że ma kształt garbu, może być dromader – wielbłąd jednogarbny. Obecnie postępująca baktrianizacja społeczeństw stara się stworzyć dwie niezależne od siebie rzeczywistości informacji i dezinformacji, newsów i fake newsów, prawdy i postprawdy. W efekcie powstają dzisiaj, nie tylko w Polsce, dwa odrębne światy informacji, ocen i decyzji, które dopiero każdy z osobna, wewnątrz siebie posiadają rozkład normalny.