Ludzkość znów ruszyła na podbój kosmosu

W kosmosie zaroiło się od nowych, ambitnych przedsięwzięć. Milion kilometrów od Ziemi zaparkował superteleskop, rozkręca się kosmiczna turystyka, rusza program załogowej misji na Księżyc, a amerykańskie i chińskie łaziki przygotowują grunt do postawienia przez człowieka stopy na Marsie. Homo sapiens znów patrzy ku gwiazdom

Aktualizacja: 28.01.2022 16:07 Publikacja: 28.01.2022 10:00

Mgławica Tarantula w Wielkim Obłoku Magellana

Mgławica Tarantula w Wielkim Obłoku Magellana

Foto: Photo12/Universal Images Group/Getty Images

Kiedy w drugiej połowie ubiegłego wieku ludzie zaczęli latać w kosmos, inaczej wyobrażaliśmy sobie XXI wiek. Podróże na orbitę miały być niemal codziennością, na Księżycu miały funkcjonować bazy naukowców, a ekspedycje Ziemian miały badać inne planety naszego Układu Słonecznego.

Nie wyszło. Kilka wojen, kilka kryzysów i jedną pandemię później badanie kosmosu – jak się wydaje – straciło na znaczeniu w oczach opinii publicznej. Młodzi nie chcą być astronautami, lecz popularnymi jutuberami lub – ewentualnie – influencerami na TikToku.

Społeczny odbiór tematyki naukowej w zderzeniu z popkulturą został doskonale sparodiowany w filmie „Nie patrz w górę" Adama McKaya. Ale na spadek zainteresowania badaniami kosmosu wpływają również strategiczne decyzje państw, odzierające eksploracje kosmosu z emocji, które towarzyszyły pierwszym krokom człowieka na orbicie. Amerykanie praktycznie oddali najbardziej ekscytującą część podboju kosmosu – przygotowanie misji załogowych – prywatnym korporacjom, zatrzymując dla NASA obserwatoria i misje robotyczne. Sztandarowy projekt administracji Donalda Trumpa – przyspieszenie powrotu człowieka na Księżyc – został odsunięty w czasie z powodu problemów technicznych i finansowych. Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) również stawia na misje bezzałogowe – we współpracy z Rosją. Rosja natomiast chętniej zajmuje się terroryzowaniem sąsiadów niż lotami kosmicznymi. Swoją pozycję mocarstwa kosmicznego skutecznie budują zaś Chiny, wysyłając zarówno misje robotyczne, jak i załogowe, a także konstruując na orbicie zalążek własnej stacji.

Czytaj więcej

Omikron. Incydent czy game changer

Rok przełomu?

Najważniejszym wydarzeniem ubiegłego roku w dziedzinie eksploracji kosmosu był bez wątpienia udany początek misji kosmicznego teleskopu Jamesa Webba – znacznie bardziej precyzyjnego narzędzia do obserwacji kosmosu niż wyeksploatowany kosmiczny teleskop Hubble'a. Jego główne zwierciadło ma rozpiętość 6,5 metra, co daje powierzchnię zbierającą światło równą 25 mkw. Średnica zwierciadła głównego Hubble'a to „jedyne" 2,4 metra. To przekłada się na znacznie wyższą zdolność rejestrowania źródeł światła (siedmiokrotnie wyższą niż w przypadku starszego teleskopu), a co za tym idzie możliwość prowadzenia bardziej precyzyjnych obserwacji. Teleskop Jamesa Webba został wystrzelony 25 grudnia 2021 roku na rakiecie Ariane 5 z Gujańskiego Centrum Kosmicznego. 8 stycznia 2022 roku zakończyła się operacja rozkładania wszystkich elementów urządzenia, a 24 stycznia teleskop dotarł na swoje docelowe miejsce – prawie milion kilometrów od Ziemi.

W kategorii wydarzeń o znaczeniu naukowym miejsce drugie należy się amerykańskim pojazdom na Marsie – łazikowi Perseverence oraz dronowi Ingenuity. Łazik wylądował na Czerwonej Planecie w lutym 2021 roku, a jego celem jest sprawdzenie zasobów naturalnych dostępnych na powierzchni planety pod kątem przyszłych misji załogowych. Łazikowi towarzyszy pierwszy latający marsjański dron fotografujący powierzchnię i naprowadzający pojazd na najciekawsze obiekty. Na Marsie w ubiegłym roku wylądował też pierwszy łazik chiński – Zhurong. Chińczycy stali się zatem trzecim – po Stanach Zjednoczonych i Rosji – państwem potrafiącym wysłać pojazd na obcą planetę, miękko na niej wylądować i rozpocząć prace badawcze.

Nie mniej spektakularnym naukowym sukcesem był przelot sondy Parker Solar Probe przez koronę słoneczną – jedną z najbardziej tajemniczych przestrzeni naszej gwiazdy. Ziemski pojazd znalazł się ok. 8,5 mln kilometrów od Słońca, a przeprowadzone obserwacje mają wyjaśnić zagadkową kwestię – dlaczego korona słoneczna jest gorętsza od samej powierzchni Słońca. Sonda Parker przesłała również na Ziemię film z tego przelotu.

Rok 2021 z pewnością przejdzie do historii jako moment zwrotny w historii lotów załogowych. W kosmos zaczęli regularnie latać turyści – i to na pokładzie różnych pojazdów. Do regularnych podróży są gotowi Richard Branson z Virgin Galactic, Jeff Bezos z Blue Origin oraz Elon Musk ze swoim SpaceX. W pewnej chwili, 11 grudnia 2021 roku, w kosmosie znajdowało się aż 19 Ziemian (w tym osiem osób prywatnych), co jest nowym rekordem w tej dziedzinie. W kosmos poleciał nawet 90-letni William Shatner, kapitan Kirk z oryginalnego serialu „Star Trek". Rosjanie nakręcili zaś sceny do filmu fabularnego na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej i tym samym wygrali „kinowy wyścig kosmiczny" z Tomem Cruisem, który kręci własny film wraz z NASA i SpaceX.

Czytaj więcej

Inteligencja w czasach internetu. Dlaczego ludzkość głupieje?

Przyspieszenie

Ten rok może jednak zmienić nasze widzenie kosmosu w jeszcze większym stopniu. W lecie mamy otrzymać pierwsze zdjęcia wykonane przez kosmiczny teleskop Jamesa Webba – ma to być przełom w naszych badaniach wszechświata. – Hubble ukazał nam nowe rzeczy na temat wszechświata, pozwolił zmierzyć je znacznie dokładniej, ale też odkrył rzeczy, których nikt się nie spodziewał, takie jak atmosfery innych planet orbitujących wokół odległych gwiazd, właściwości ciemnej energii, o których nie mieliśmy pojęcia. Jeśli chodzi o nowy teleskop, spodziewamy się, że zobaczymy dzięki niemu rzeczy, o których nikt wcześniej nawet nie myślał – mówił główny naukowiec odpowiedzialny za rozruch teleskopu Scott Friedman.

Dzięki obserwacji w podczerwieni teleskop Webba będzie w stanie spojrzeć znacznie dalej w głąb początków wszechświata: obserwować gwiazdy i galaktyki ok. 200 mln lat po Wielkim Wybuchu, w momencie, kiedy dopiero się tworzyły. Zastosowane w nim technologie oraz odległość od planety znacząco zwiększyły precyzję obserwacji, co pozwoli na analizę atmosfery skalistych planet podobnych do Ziemi w poszukiwaniu życia. Naukowcy mają też nadzieję, że teleskop pozwoli wreszcie lepiej zrozumieć naturę ciemnej materii i ciemnej energii.

W 2022 roku ma się też wreszcie rozpocząć program Artemis, którego celem jest powrót ludzi na Księżyc. Ostatni raz byliśmy tam pół wieku temu – od tego czasu zainteresowanie lotami załogowymi na Srebrny Glob spadło, nie było również funduszy i woli politycznej, aby takie przedsięwzięcie realizować. Teraz NASA przygotowuje ciężką rakietę Space Launch System oraz kapsuły Orion, SpaceX zaś – pojazd Starship, który ma umożliwić astronautom lądowanie na Księżycu. W ramach próby generalnej, nazwanej Artemis I, wystrzelona na pokładzie SLS bezzałogowa (na razie) kapsuła Orion ma wejść na orbitę Księżyca i pozostać na niej nawet przez kilka tygodni. Na Księżyc z misjami robotycznymi wybierają się również prywatne firmy zakontraktowane przez NASA. Intuitive Machines oraz Astrobotic zamierzają przetransportować ładunki i instrumenty badawcze na powierzchnię Srebrnego Globu oraz dokonać tam próbnych wierceń.

Na Księżycu zrobi się ciasno, bo bezzałogową misję na naszego satelitę mają w planach w tym roku również Rosjanie. W lipcu Roskosmos chce wysłać na jego południowy biegun Łunę 25 (poprzednia sonda Łuna 24 poleciała w 1976 roku). Również Korea Południowa zamierza włączyć się w ten wyścig – w sierpniu wzbić się ma w przestrzeń Korea Pathfinder Lunar Orbiter.

Pojawią się również nowi chętni do transportu towarów i ludzi na Międzynarodową Stację Kosmiczną. W 2022 roku Boeing chce wreszcie przetestować pojazd Starliner, a Sierra Space zamierza wykorzystać miniaturowy wahadłowiec Dream Chaser do zaopatrywania stacji, jednak w planach ma także przystosowanie go do przewożenia na orbitę ludzi.

Sporo emocji dostarczą nam też misje zrobotyzowane. ESA we współpracy z Roskosmosem chce w 2022 roku wystrzelić kolejny element misji ExoMars. Tym razem jest to łazik, który będzie poszukiwał na Marsie śladów życia. Na miejsce dotrze jednak dopiero w 2023 roku – jeżeli start nie zostanie opóźniony. W drodze do celu jest natomiast amerykańska DART, która w październiku 2022 roku ma zderzyć się księżycem niewielkiej planetoidy Didymos w celu sprawdzenia, czy można w ten sposób zmienić jego orbitę.

Czytaj więcej

Od czipu Gatesa do płaskiej Ziemi

Dlaczego badamy kosmos

Co zatem sprawia, że wciąż jest tak wielu chętnych do „patrzenia w górę"? Dlaczego uważają, że warto podejmować ryzyko załogowych lotów kosmicznych? Wysyłać sondy na inne planety i księżyce? Wreszcie nasłuchiwać i wypatrywać obiektów tak odległych od Ziemi, że widzimy je takimi, jakimi były miliony lat temu?

„Robimy to dla odkryć naukowych, zysku ekonomicznego i bezpieczeństwa narodowego" – mówił George W. Bush, zapowiadając powrót Amerykanów na Księżyc w 2015 roku. I oczywiście bezpieczeństwo oraz ochrona własnych interesów są dla państw prowadzących badania kosmiczne absolutnym priorytetem. Satelity, obserwatoria, stacje kosmiczne, jak również pojazdy bez- i załogowe mają obecnie na celu nie tylko niewinne „patrzenie w gwiazdy", ale też śledzenie ruchów konkurentów. Nie chodzi tylko o inne państwa. Wraz z prywatyzacją przestrzeni kosmicznej, planami budowy prywatnych stacji oraz eksploatacji przemysłowej Księżyca czy asteroidów, ochrona inwestycji nabiera coraz większego znaczenia. Nikt się już nie ogląda na traktat o przestrzeni kosmicznej z 1967 roku stanowiący o niezawłaszczaniu kosmosu oraz wprowadzający zasadę, że eksploracja i wykorzystanie przestrzeni kosmicznej powinny służyć dobru wszystkich państw. Kosmos stał się nowym Dzikim Zachodem.

Przyczyna tego jest prosta: chcemy i potrzebujemy cennych surowców, które na Ziemi są rzadkie, a w kosmosie występują powszechnie. Złoto, platyna, diamenty? Bardzo proszę! Asteroida Psyche 16 ma zawierać tyle złota, platyny, żelaza i niklu, że gdyby udało się ją schwytać i eksploatować, zachwiałaby całym rynkiem metali na świecie. NASA chce nawet wysłać w tym roku sondę, która zbada obiekt i potwierdzi (bądź zaprzeczy) kalkulacje kosmicznych górników. Podobne bogactwa ma też kryć asteroida Nereus, która ma tę zaletę, że okresowo mija Ziemię w niewielkiej odległości. To nie koniec. Wokół gwiazdy 55 Cancri A krąży superziemia Janssen. Jest dwukrotnie większa od naszej planety i osiem razy masywniejsza. Jednak najciekawsze jest to, że składa się w jednej trzeciej z węgla, który z powodu wysokiej temperatury i ciśnienia występuje tam pod postacią diamentu. Niestety, gwiazda i jej diamentowa planeta znajdują się w odległości ok. 41 lat świetlnych od Słońca, co utrudnia obserwacje i prace szlifierskie.

Na wyciągnięcie ręki jest jednak „nieciekawy" Księżyc, który stał się polem działań zrobotyzowanych łazików. O możliwości eksploatacji helu-3 napisano już wiele – chce go wydobywać nawet niewielki krakowski start-up – jednak na razie zdobywanie i wykorzystywanie tego surowca to zagadnienie z gatunku science fiction. Znacznie bliższe realnego wdrożenia są plany wydobywaniu tantalu i europu wykorzystywanych w produkcji elektronicznych gadżetów.

No właśnie: gadżety to kolejny powód często wymieniany na liście „dlaczego warto badać kosmos". Indeks technologii, których powstanie przypisuje się badaniom kosmosu jest imponujący – od przemysłowej produkcji tlenu i liofilizowanej żywności, przez nowe tworzywa i stopy metali, a skończywszy na elektronice, nowych lekach (m.in. na osteoporozę) czy robotach i telemedycynie.

Są też przyczyny badania kosmosu istotne dla całej Ziemi. Po pierwsze, wiemy, że nawet stosunkowo niewielka planetoida po zderzeniu z naszą planetą może spowodować katastrofę w całej naszej cywilizacji, a nawet w całym ekosystemie. Jeżeli nie chcemy skończyć jak dinozaury, musimy przeglądać niebo, poszukując takich obiektów. A jeśli znajdziemy taki, którego trajektoria lotu przetnie się z orbitą Ziemi, musimy zareagować. Obserwacje takie prowadzą m.in. agencje NASA i ESA, które obliczają również ryzyko zderzenia planetoid, komet i meteoroidów z Ziemią. Misja NASA na planetoidę jest właśnie przygotowaniem do takiego scenariusza.

I wreszcie powód piąty – geopolityczny. Najbardziej zaawansowane projekty badania kosmosu oraz budowa dużych stacji na orbicie przekraczają możliwości finansowe pojedynczych państw. To zmusza do kooperacji, dzielenia kosztów i ewentualnych zysków, zmniejszając tym samym ryzyko wybuchu międzynarodowego konfliktu. Najlepszym dowodem jest tu konstrukcja Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, w którą zaangażowane są praktycznie wszystkie kraje i organizacje z ambicjami kosmicznymi.

Kosmiczna katedra

Ale te wszystkie powody – bez wątpienia słuszne i łatwe do racjonalnej obrony – nie oddają w pełni sensu badania przestrzeni kosmicznej. „Myślę o nich jako o »akceptowalnych powodach«, ponieważ można je logicznie wyjaśnić. Kiedy rozważamy przeznaczenie ogromnych sum pieniędzy na jakiś projekt, staramy się nie kierować emocjami czy wartościami, które trudno zapisać w tabelkach arkuszy kalkulacyjnych. Ale w badaniach kosmosu to właśnie te powody są najważniejsze" – pisze na łamach „Smithsonian Magazine" Michael Griffin, były administrator NASA i podsekretarz obrony w administracji Donalda Trumpa.

Co najważniejsze, te przyczyny są dokładnym przeciwieństwem chłodnych i logicznych kalkulacji. To czyste emocje. „Jako społeczeństwa i jako jednostki chcemy być w czymś najlepsi. To zachowanie zaszyte w naszych genach. Jesteśmy potomkami ludzi, którzy przeżyli dlatego, że byli lepsi od innych" – podkreśla Griffin. A ludzi zajmujących się eksploracją kosmosu porównuje do budowniczych katedr, których „inwestycję" trudno opisać w kategoriach zysków i strat. Dokładnie tak jak budowniczowie katedr, dzisiejsi badacze kosmosu napędzają nie tylko wąską „swoją" specjalizację nauki, ale również fizykę, chemię, biologię, inżynierię czy materiałoznawstwo. Podobnie, jak 800 lat temu katedry, tak dziś technologia kosmiczna wymusza najwyższe standardy przemysłowe, które z kolei wpływają na zachowania wszystkich uczestników rynku. Obserwacja kosmosu i przemysł kosmiczny podnoszą na nowy poziom całą gospodarkę państwa. Wreszcie badacze kosmosu, inżynierowie i astronauci akceptują odroczoną gratyfikacje za swoje wysiłki – możliwe, że konstruktorzy kosmicznego teleskopu Jamesa Webba nigdy nie zobaczą imponujących efektów swoich wysiłków, tak jak ci, którzy rozpoczynali budowę katedry kolońskiej nie mogli sobie wyobrazić monumentalnej bryły, którą widzimy dziś.

Pozostaje jeszcze jeden istotny aspekt ludzkiej natury. Kosmos, zagadkowy i śmiertelnie niebezpieczny, jest ostatecznym wyzwaniem dla naszej ciekawości, potrzeby badania i podboju. Jesteśmy potomkami stworzeń, które opuściły Afrykę, kierując się w nieznane, a nasi przodkowie musieli stawić czoła niebezpieczeństwom i podjąć ryzyko. „Tak jak nasi przodkowie nauczyli się rozniecać ogień, a ludzie 200 lat temu opanowali elektryczność, tak i my nauczymy się panować nad rzeczami, których jeszcze nie znamy" – uważa Griffin. „Bez programów kosmicznych nie wiedzielibyśmy na przykład o istnieniu ciemnej materii. Co jest warta taka wiedza? Nawet nie odważę się zgadywać. Ale za tysiąc lat ludzie będą to już wiedzieć. I będą wiedzieć, że zawdzięczają to nam".

Piotr Kościelniak

Dziennikarz, popularyzator nauki. Specjalizuje się w medycynie i nowych technologiach. Był m.in. redaktorem naczelnym magazynu „Focus" i kierownikiem działu nauki „Rzeczpospolitej"

Kiedy w drugiej połowie ubiegłego wieku ludzie zaczęli latać w kosmos, inaczej wyobrażaliśmy sobie XXI wiek. Podróże na orbitę miały być niemal codziennością, na Księżycu miały funkcjonować bazy naukowców, a ekspedycje Ziemian miały badać inne planety naszego Układu Słonecznego.

Nie wyszło. Kilka wojen, kilka kryzysów i jedną pandemię później badanie kosmosu – jak się wydaje – straciło na znaczeniu w oczach opinii publicznej. Młodzi nie chcą być astronautami, lecz popularnymi jutuberami lub – ewentualnie – influencerami na TikToku.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi