To się może zdarzyć każdemu. I z reguły pojawia się niespodziewanie, przy okazji niewinnej rozmowy. Koleżanka z pracy poinformuje cię przy kawie, że nie pije mleka, bo tam jest GMO, które zmieni jej kod genetyczny. Miła pani doktor oświadczy, że nie zakłada maseczki, bo ten cały „kowid" nie jest przecież taki straszny. Kolega przy piwie oświadczy, że przeczytał w internecie ciekawy artykuł o planecie Nibiru, która regularnie, raz na kilkadziesiąt tysięcy lat, rozbija Ziemię w proch i pył.
Niewykluczone też, że widzieliście redaktora w telewizji, który opowiada, że pandemia to wymysł, a na dowód pokazuje własną książkę. Albo oszusta udającego lekarza przepisującego na Facebooku sól z wodą na lepszy sen. Albo zaniepokojonych mieszkańców bloku, którzy nie chcą mieć u siebie anteny sieci komórkowej, bo słyszeli, że od tego gotuje się mózg. Albo...
Witajcie w świecie nauki alternatywnej. Zabrakłoby palców u rąk i nóg, aby wymienić tylko te najpowszechniejsze przekonania sprzeczne z obecnym stanem wiedzy, a niekiedy nawet ze zdrowym rozsądkiem. Przekonania, które każą ich zwolennikom wychodzić na ulice, awanturować się z policją, nagrywać demaskatorskie filmiki na YouTubie, a niekiedy nawet domagać się powoływania komisji parlamentarnych.
Najtrudniejsze w dyskusji ze zwolennikami teorii spiskowych jest zaś to, że wszystkie one zawierają okruch prawdy. „Zawsze jakaś część tych informacji jest prawdziwa. Można ją zweryfikować. Jest jednak przykryta grubymi warstwami spekulacji" – podkreśla Joan Donovan z Uniwersytetu Harvarda, zajmująca się badaniem ekstremizmu, manipulacji online i dezinformacji.
Zobaczmy, jak to działa.