Kołodziejczak - samotny wilk walczący z PiS

W 2014 roku Michał Kołodziejczak zdobył mandat radnego, ale przekonał się, że „jeśli poprzestanie na działaniu w gminie, może co najwyżej zbudować chodnik". Po latach jako lider AgroUnii wchodzi do ogólnokrajowej polityki z apetytem na coś więcej niż organizowanie rolniczych protestów.

Aktualizacja: 16.08.2023 11:16 Publikacja: 10.09.2021 16:00

AgroUnia i jej lider nie zamierzają się ograniczać do obrony interesów rolników i mieszkańców prowin

AgroUnia i jej lider nie zamierzają się ograniczać do obrony interesów rolników i mieszkańców prowincji. Jak mówią, grają o wyższą stawkę, chodzi o pracowników w całym kraju, o „upodmiotowienie Polaków”. Na zdjęciu Michał Kołodziejczak podczas konferencji w centrum Warszawy, marzec 2021

Foto: FotoNews/Forum, Grzegorz Krzyżewski

W związku ze startem AGROUnii z list Koalicji Obywatelskiej przypominamy sylwetkę Michała Kołodziejczaka, która ukazała się w "Plusie Minusie" we wrześniu 2021 roku

Czytaj więcej

AgroUnia wspólnie z KO w wyborach do Sejmu

Jest 4 sierpnia 2021 r. Blokada drogi w Rękoraju w Łódzkiem. Michał Kołodziejczak, lider ruchu AgroUnia, stoi przed grupą rolników trzymających identyczne transparenty z hasłem „Bitwa o Wieś". Przez ramię ma zawieszony drzewiec z biało-czerwoną flagą. Podchodzi do niego dziennikarka TVP i pyta o 200 mln zł wsparcia dla rolników w związku z afrykańskim pomorem świń (ASF), które obiecał niedawno minister rolnictwa Grzegorz Puda. Kołodziejczak – ubrany jak zwykle na blokadach i wystąpieniach publicznych w białą koszulę z podwiniętymi rękawami – natychmiast wskazuje na jednego z uczestników blokady. – Ten rolnik – mówi lider AgroUnii wzburzonym głosem – ten rolnik na tej sytuacji traci w ciągu kwartału milion złotych. Takich rolników jest tu kilkuset.

Nie przebiera w słowach. – Niech sobie minister Puda te 200 mln wsadzi w dupę! Niech się pakuje i wychodzi. To debil, który nas upokarza. TVP zakłamuje, mówiąc o 200 mln. Te 200 mln to jest kilka gospodarstw. Niech sobie pani zda sprawę, co to znaczy. Na TVP można dać 2 mld. Będziemy się bić również za panią! – rzuca do swojej rozmówczyni. – My mamy dość! – kontynuuje, a protestujący biją brawo.

Chwilę później film z tego wydarzenia zawojowuje media społecznościowe. AgroUnia od miesięcy rozbudowuje internetowe kanały komunikacji, a jej lider nadaje relacje na żywo z samochodu i swojego domu, niczym Szymon Hołownia. Klip z dyskusją z dziennikarką TVP trafia też na twitterowe konta polityków związanych z opozycją i sprzyjających jej komentatorów. I między innymi dzięki temu zaczyna krążyć w sieci. Wkrótce będzie miał niemal 2,5 mln wyświetleń, trafi na wszystkie duże portale.

Czytaj więcej

Kołodziejczak: Rząd musi reprezentować klasę pracowniczą

Mija miesiąc. Na przełomie sierpnia i września kończy się w polityce sezon ogórkowy. AgroUnia przygotowała się na tę chwilę. Na koniec wakacji organizuje serię blokad i zapowiada swoich 21 postulatów. Co ciekawe, po powrocie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z urlopu w kuluarach na Nowogrodzkiej zaczyna mówić się o rekonstrukcji rządu. A na liście „do zwolnienia" pojawia się minister Puda.

Michał Kołodziejczak jest w centrum uwagi. Szykuje wsparcie dla protestu środowisk medycznych, które swój protest zapowiedziały na 11 września. Jego AgroUnia zwraca się bezpośrednio przeciwko PiS oraz rządowi Mateusza Morawieckiego. To wszystko dzieje się na terenie, gdzie PiS do tej pory nie miało od 2015 r. realnego konkurenta – czyli poza dużymi miastami. Ale AgroUnia i jej lider zastrzegają, że grają o wyższą stawkę, że chodzi o pracowników w całym kraju, o upodmiotowienie ludzi w Polsce.

Kim jest człowiek, który rzuca wyzwanie PiS, a pośrednio też innym partiom politycznym? Lider AgroUnii swoich politycznych ambicji w żaden sposób nie ukrywa. – Obserwujemy uważnie to, co robi – przyznaje ważny polityk opozycji w Sejmie.

Walka z wiatrakami Michała Kołodziejczaka

Kołodziejczak (rocznik 1988), z zawodu rolnik, ma gospodarstwo w gminie Błaszki w powiecie sieradzkim. Na niemal 20 hektarach uprawia pszenicę, kapustę i ziemniaki. Gdy łączy się zdalnie z mediami, czasami robi to z dachu swojego domu, gdzie zainstalowana jest instalacja fotowoltaiczna.

Jak sam opowiada, jego pierwszy kontakt z działalnością publiczną to protest przeciwko budowie turbin wiatrowych w okolicy. Był rok 2011. – Powiedziałem: nie. Nie chcę, by na teren typowo rolniczy ktoś nam z turbinami wchodził. Odwiedziłem wszystkich radnych z gminy, gdzie miały powstawać wiatraki. Powiedzieli, że rozumieją, ale i tak wszystko przegłosowali – mówi „Plusowi Minusowi" Kołodziejczak, który dodaje, że efektem powstania tych turbin wiatrowych było to, że w kilku miejscowościach nie można już budować domów. – Wtedy poznałem sporo osób, postanowiłem być radnym – dodaje.

Wyrzucono mnie z PiS przed pierwszym spotkaniem rolników, które organizowałem w remizie strażackiej, w lutym 2018

Michał Kołodziejczak, lider AgroUnii

W wyborach samorządowych w 2014 r. z sukcesem wystartował do rady gminy z listy PiS, ale zasiadał w niej tylko przez jedną kadencję. – To był styk z polityką, która ma na coś wpływ. Zobaczyłem, jak działa PiS, jak działa gmina, jak działają lokalne układy. Widziałem mechanizmy lokalnych rozgrywek i manipulacji, było to jak zajrzenie za kulisy. I to mi otworzyło oczy. Wtedy zrozumiałem, że jeśli poprzestanę na działaniu w gminie, to mogę co najwyżej zbudować chodnik. Układy rządzą od Polski gminnej do samej góry – wspomina w rozmowie z „Plusem Minusem".

Trzy lata temu drogi Kołodziejczaka i PiS ostatecznie się rozeszły. – Wyrzucono mnie z PiS przed pierwszym spotkaniem rolników, które organizowałem w remizie strażackiej, w lutym 2018 – wspomina. Zaczął od działania w Unii Warzywno-Ziemniaczanej, organizacji skupiającej rolników z regionu. Wtedy też odbył się pierwszy protest na jednej z lokalnych dróg. Powodem były niskie ceny ziemniaków i kapusty oraz problemy ze sprzedażą. Było skromnie, w proteście uczestniczyło ok. 200 osób. Jednak już w maju i lipcu 2018 r. Unia Warzywno-Ziemniaczana pojawiła się z protestem na ulicach Warszawy, co odnotowały media. Wtedy do organizacji przyłączyli się sadownicy i hodowcy świń. Jak tłumaczy dziś Kołodziejczak, nie chcieli zbytnio utrudniać życia mieszkańcom stolicy. – Zorganizowaliśmy protest blisko tysiąca osób w środę, w godzinach, gdy był niewielki ruch – przyznaje.

Wtedy też pojawiły się postulaty, które przewijają się w całej działalności Kołodziejczaka, a później utworzonej przez niego AgroUnii. – Polska jest zalewana towarami z całego świata, które bardzo często są tutaj przepakowywane w polskie opakowania i za takie coś nie ma realnej kary – mówił w maju 2018 r.

Poza protestami na ulicach i blokadami lider AgroUnii przebijał się do świadomości społecznej także akcjami w supermarketach, gdzie pokazywał błędne oznaczenia produktów żywnościowych, w których żywność spoza Polski była oznaczana jako ta pochodząca z naszego kraju. Wszystkie te akcje transmitowano na żywo w mediach społecznościowych, głównie na Facebooku. W ten sposób AgroUnia budowała własny kanał kontaktu z odbiorcami. Teraz swoje akcje uzupełnia zbiórką publiczną w popularnym serwisie Patronite.

Trzy lata temu, po serii spektakularnych protestów, w mediach zaczęły się też porównania Kołodziejczaka do Andrzeja Leppera. Ale polska wieś bardzo zmieniła się od czasu, gdy lider Samoobrony wysypywał zboże na tory. Stało się tak za sprawą unijnych funduszy, programów społecznych PiS, ale też szeroko pojętej modernizacji.

Dobry moment, by zaistnieć

Coraz gorsze nastroje wśród rolników, kryzys wywołany stopniowo rozlewającą się epidemią ASF, poczucie, że rząd nie ma pomysłu, jak ją zwalczać – na tym Kołodziejczak opierał swoje protesty. Ale też ostatnie lata w polskiej i globalnej polityce to kwestionowanie „prawd objawionych" dotyczących roli państwa, kapitalizmu, liberalizmu czy – na naszym podwórku – np. rzekomego braku alternatywy dla PiS wśród wyborców spoza dużych miast. Próbują to wykorzystywać nowe postacie na scenie politycznej, jak lider AgroUnii, a sprzyja im też społeczny wstrząs związany z pandemią. W Polsce za rządów PiS trwa ponadto swoisty renesans strajku i ulicznego protestu jako narzędzia zmiany sytuacji polityczno-społecznej, a przynajmniej pokazywania swoich postulatów w debacie publicznej. Przykładami tzw. czarne protesty, Strajk Klimatyczny, demonstracje Strajku Kobiet, protesty nauczycieli i sukcesy pracowników, jak niedawno w fabryce wyrobów izolacyjnych Paroc. Od kilku lat Polska albo strajkuje, albo protestuje.

Rolnicze protesty to oczywiście nie tylko polska specjalność. Uznawany za profetycznego pisarza Michel Houellebecq w swojej „Serotoninie" (wydanej na początku 2019 r.) opisuje m.in. kryzys na francuskiej wsi. W kluczowej roli występuje tam Aimeric, arystokrata, który na prowincji zajmuje się hodowlą krów. Przegrywa jednak z globalną konkurencją, a bolesnym ciosem jest dla niego zniesienie przez Brukselę kwot mlecznych w 2015 r. (obowiązywały w UE przez 31 lat), co wpędziło tysiące rolników w biedę i zmusiło ich do wyprzedaży ziemi, głównie ogromnym korporacjom. Houellebecq opisuje desperację rolników, która kończy się rozlewem krwi w starciu z policjantami z oddziałów prewencji w trakcie jednej z blokad autostrad. Książka ukazała się w styczniu 2019 r. już po tym, gdy ruch tzw. żółtych kamizelek przykuł uwagę mediów na świecie, ale była gotowa kilka miesięcy wcześniej.

Zgoda, czyli trudno się dogadać

Wróćmy do Polski i lidera AgroUnii. Kolejnym kluczowym momentem dla niego było starcie – choć tylko słowne – z ówczesnym ministrem rolnictwa Janem Krzysztofem Ardanowskim w grudniu 2018 r. Inaczej niż u Houellebecqa, krew się nie polała, ale doszło do bardzo ostrej wymiany zdań, która obiegła media. – To była szybka decyzja, aby zrobić coś mocnego. Dostaliśmy informację, że do Polski na łatwiejszych zasadach przywożone są świnie z Litwy. Okazało się, że minister o tym nie wiedział. Zrobiliśmy szybkie działanie na autostradzie. Pokazaliśmy wpływ polityków wysokiego szczebla na życie ludzi, którzy nie mogą sprzedać świń.

Pikanterii wydarzeniu dodało, że była akurat rocznica wprowadzenia stanu wojennego w Polsce. – Jak się później dowiedzieliśmy, premier miał powiedzieć ministrowi, że ma jechać i gadać. To było ważne wydarzenie w życiu organizacji. Załatwiliśmy sprawę – wspomina Kołodziejczak. To wtedy miał się ostatecznie przekonać, że trzeba działać w polityce na szczeblu centralnym.

2019 r. był rokiem wyborczym. Kołodziejczak ogłosił, że buduje projekt polityczny – partię Zgoda – m.in. ze Stanisławem Żółtkiem, byłym europosłem i liderem Kongresu Nowej Prawicy. – To spełzło na niczym, nie byliśmy przygotowani. Okazało się, że trudno dogadać się z tymi, którzy są już w polityce od lat i tak naprawdę pełnią rolę niezbyt przepracowujących się zawodowych polityków na państwowych etatach. To pokazało, że trzeba robić swoje, a nie iść na układy. Rozjechaliśmy się o szczegóły i ogóły – mówi nam lider AgroUnii.

– Miałem też inne, bardziej „cywilizowane" i mniej egzotyczne dla mainstreamu propozycje. Mogłem być teraz spokojnie posłem Konfederacji albo PO. W 2019 r. mogłem być jedynką PO z mojego okręgu – twierdzi Kołodziejczak.

Rok 2020 przyniósł zakwestionowanie przekonania o nienaruszalnym poparciu dla PiS poza dużymi miastami. Powodem była fatalnie przyjęta na wsi tzw. piątka dla zwierząt, jeden z bardziej nieudanych politycznych pomysłów PiS w trakcie obydwu kadencji. To był kolejny moment, gdy Michał Kołodziejczak znalazł się w centrum uwagi.

Ludzie są wkurzeni

W nowym sondażu United Surveys dla serwisu money.pl postulaty AgroUnii popiera blisko 60 proc. ankietowanych – najwięcej wśród osób w średnim wieku. Ruchowi udało się też zbudować rozpoznawalność. W badaniu United Surveys z marca 2021 r. kojarzy go 71 proc. badanych. Od czasu do czasu AgroUnia jest też notowana w sondażach partyjnych, chociaż nie jest partią polityczną. – My zobaczyliśmy, że większość z nich to wydmuszki. Dla mnie partia musi mieć zaplecze społeczne w związkach zawodowych. My teraz budujemy właśnie takie zaplecze – mówi Kołodziejczak „Plusowi Minusowi".

Na protestach rolnicy pojawiają się czasami z logo przypominającym to Solidarności Walczącej, antykomunistycznej organizacji założonej w 1982 r. przez Kornela Morawieckiego, ojca obecnego premiera. Jak twierdzi sam Kołodziejczak, to nie jest przypadkowa zbieżność. – Solidarność Walcząca mocno szła do przodu, była w niej wrażliwość społeczna. Nawet lewicowa. Jej w polityce brakuje, tej empatii społecznej i politycznej. Nie można tylko jednak słodko mówić, Solidarność Walcząca pokazała, jak iść radykalnie do celu – podkreśla.

W ostatnich miesiącach do AgroUnii dołączyła m.in. Natalia Żyto, wcześniej dziennikarka Radia ZET. Kołodziejczak mówi, że AgroUnia stała się też kuźnią kadr. – Mamy osoby, które z czasem się przekonywały do działania. To, co robimy, to lekcja oddolnej demokracji dla wszystkich Polaków. To my tworzymy dzisiaj ponownie modę na związki zawodowe, blokady i strajki, to my uczymy walczyć o swoje – przekonuje.

Na protestach rolnicy pojawiają się czasami z logo przypominającym to Solidarności Walczącej, antykomunistycznej organizacji założonej w 1982 r. przez Kornela Morawieckiego, ojca obecnego premiera

W kuluarach słyszymy, że ludzie AgroUnii nazywają siebie czasami „wilczą watahą", a Kołodziejczaka – „samotnym wilkiem". To oczywiście tylko licentia poetica. Na spotkaniach – jak ostatnio w trakcie okupacji szkoły w Dubience – pojawia się z Piotrem Ikonowiczem, nieformalnym społecznym rzecznikiem praw obywatelskich. W Żurominie, gdzie interweniował w sprawie walki z ptasią grypą, wystąpił zaś na wspólnej konferencji z liderem SLD Włodzimierzem Czarzastym.

W rozmowie z „Plusem Minusem" szkicuje też swoje polityczne credo: – Ludzie są wkurzeni tym, że społeczeństwo nie ma podmiotowości. Obecnie rządzący chcą podejmować decyzje bez konsultacji, nie ma umowy społecznej. Opozycja ma pomysły, ale też nie konsultuje ich z ludźmi. Ludzie nie uważają, że to ich pomysły. Czy ktoś dziś jest w stanie podpisać się pod decyzjami PiS, PO czy Hołowni?

Dokąd dotrze w polityce – tego chyba sam nie wie. Ale pewne jest, że warto zwrócić uwagę na to, co robi i mówi. Bo – jak sam wielokrotnie twierdził – za sprawę on i jego ludzie gotowi są umierać.

W związku ze startem AGROUnii z list Koalicji Obywatelskiej przypominamy sylwetkę Michała Kołodziejczaka, która ukazała się w "Plusie Minusie" we wrześniu 2021 roku

Jest 4 sierpnia 2021 r. Blokada drogi w Rękoraju w Łódzkiem. Michał Kołodziejczak, lider ruchu AgroUnia, stoi przed grupą rolników trzymających identyczne transparenty z hasłem „Bitwa o Wieś". Przez ramię ma zawieszony drzewiec z biało-czerwoną flagą. Podchodzi do niego dziennikarka TVP i pyta o 200 mln zł wsparcia dla rolników w związku z afrykańskim pomorem świń (ASF), które obiecał niedawno minister rolnictwa Grzegorz Puda. Kołodziejczak – ubrany jak zwykle na blokadach i wystąpieniach publicznych w białą koszulę z podwiniętymi rękawami – natychmiast wskazuje na jednego z uczestników blokady. – Ten rolnik – mówi lider AgroUnii wzburzonym głosem – ten rolnik na tej sytuacji traci w ciągu kwartału milion złotych. Takich rolników jest tu kilkuset.

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich