Finlandyzacja po polsku

W 1989 r. Kreml grał wobec solidarnościowego rządu kartą zagrożenia niemieckiego. Obecność wojsk sowieckich w Polsce miała być gwarancją nienaruszalności granicy na Odrze i Nysie

Aktualizacja: 23.02.2023 00:14 Publikacja: 14.08.2009 15:30

Spotkanie premiera Tadeusza Mazowieckiego z Michaiłem Gorbaczowem, do którego doszło 24 listopada 19

Spotkanie premiera Tadeusza Mazowieckiego z Michaiłem Gorbaczowem, do którego doszło 24 listopada 1989, przełamało ostatecznie monopol PZPR na oficjalne kontakty z Moskwą

Foto: RIA NOVOSTI

„Proklamowana przez Michaiła Gorbaczowa w 1986 r. pierestrojka zakładała zmianę dotychczasowych relacji między Kremlem a władzami państw satelickich w Europie Środkowo-Wschodniej. Dla Rosjan najważniejsze było utrzymanie Polski w ramach Układu Warszawskiego, a wątpliwości, czy PZPR będzie to w stanie w dalszym ciągu samodzielnie zagwarantować, gwałtownie wzrosły po klęsce tej partii w wyborach czerwcowych. Dlatego Kreml bardzo spokojnie zareagował na możliwość utworzenia rządu z działaczem „Solidarności” na czele.

Aprobata Moskwy dla objęcia stanowiska premiera przez reprezentanta solidarnościowej opozycji była szczególnie wyraźna na tle inicjatywy podjętej w tym czasie przez władze rumuńskie. O północy 19 sierpnia 1989 r. do siedziby MSZ w Bukareszcie wezwany został ambasador PRL Jerzy Woźniak, któremu sekretarz KC Rumuńskiej Partii Komunistycznej Ion Stojan przekazał ustne oświadczenie. W imieniu kierownictwa RPK i osobiście Nicolae Ceausescu wyraził on sprzeciw wobec tworzenia rządu przez „Solidarność”, uznając to za „sprzeczne z naukową, rewolucyjną koncepcją budowy socjalizmu i służące najbardziej reakcyjnym kołom imperialistycznym”. Stanowisko to, wraz z apelem o podjęcie wspólnych działań, przekazano równocześnie władzom pozostałych państw Układu Warszawskiego.

[wyimek]Tadeuszowi Mazowieckiemu bardzo zależało, aby nie dawać Moskwie jakiegokolwiek pretekstu do otwartej krytyki sytuacji w Polsce[/wyimek]

Wezwanie Bukaresztu zostało zignorowane w Moskwie. Jak informował ambasador PRL w Moskwie Włodzimierz Natorf, radziecki ambasador w Bukareszcie Tiazelnikow 21 sierpnia „przedstawił radziecką odpowiedź na rumuńskie insynuacje. Stwierdził m.in., że Polacy sami najlepiej wiedzą, jak rozwiązać swoje trudne wewnętrzne problemy. Konstatował, że gwarancją kontynuacji socjalistycznego budownictwa w PRL jest nowo utworzony urząd prezydenta, którym został komunista – W. Jaruzelski”.

W rzeczywistości generał-prezydent miał być przede wszystkim gwarantem utrzymania wpływu Kremla na Polskę. Jak bowiem sam tłumaczył

25 sierpnia amerykańskiemu senatorowi Bobowi Dole’owi, który przyjechał do Warszawy, „Polska jest jednak powiązana tysiącznymi nićmi o różnym charakterze ze Związkiem Radzieckim i niektórych z tych nici nie da się niczym zastąpić”. Jaruzelski przyznawał wprawdzie, że wypowiedzi zarówno Mazowieckiego, jak i Wałęsy pod adresem ZSRR były dotąd bez zarzutu, równocześnie jednak dodawał, że „Rosjanie będą uważnie śledzić działania, a nie słowa solidarnościowego rządu”.

Damy wam komfort

Słowa też były jednak ważne i w celu ich wysłuchania przybył do Warszawy szef KGB Władimir Kriuczkow. Mazowiecki spotkał się z nim już 26 sierpnia 1989 r., a zatem ponad dwa tygodnie przed powołaniem nowego rządu przez Sejm. Było to pierwsze oficjalne spotkanie przedstawiciela władz radzieckich z czołowym politykiem obozu solidarnościowego. Nie jest znany żaden oficjalny dokument na temat przebiegu tego spotkania, natomiast o jego przebiegu wypowiedzieli się obaj rozmówcy.

Tadeusz Mazowiecki wspominał w wywiadzie udzielonym dziesięć lat później: „Przekazałem mu dwa przesłania – że będziemy państwem przyjaznym, a więc że nie muszą mieć partii komunistycznej, która by im to gwarantowała, i że będziemy państwem suwerennym. I tym zakończyłem rozmowę: decyzje będziemy podejmować w Warszawie”. W wywiadzie udzielonym w 2004 r. były premier powtórzył niemal dosłownie te same sformułowania, dodając jednak kolejne szczegóły: „Kriuczkow z zatroskaniem mówił o Układzie Warszawskim, o kwestii niemieckiej, troszczył się o radzieckie pomniki i groby, by ich ktoś nie próbował niszczyć”.

Z kolei Kriuczkow w swoich wspomnieniach tak opisał to spotkanie: „Podczas rozmowy zapytałem premiera, czy nie uważa on, że Polska żyje w komfortowych warunkach w sferze polityki zagranicznej. Na pytanie pana Mazowieckiego, co należy rozumieć pod określeniem komfortu, wyjaśniłem: na zachodzie Polska graniczy z przyjaźnie usposobionym państwem NRD, na południu z przyjaźnie usposobioną Czechosłowacją, na wschodzie z przyjaznym Związkiem Radzieckim. Żadne z wymienionych państw nie ma wobec Polski jakichkolwiek pretensji terytorialnych, a to jest bardzo ważne. Ale gdyby tak sytuacja się zmieniła? Reakcja polskiego premiera była pełna zrozumienia”.

Zestawienie tych cytatów w połączeniu z wiedzą, jaką dysponujemy na temat polityki zagranicznej rządu Mazowieckiego w następnych miesiącach, pozwala na sformułowanie hipotezy, że właśnie podczas tego spotkania osiągnięto podstawy porozumienia co do relacji między Warszawą a Moskwą w najbliższym okresie. Polska miała pozostać lojalnym członkiem Układu Warszawskiego, a obecność wojsk radzieckich na terenie naszego kraju stanowić gwarancję „komfortowych warunków w sferze polityki zagranicznej”, czyli w praktyce nienaruszalności polskich granic zachodnich, bo tych na wschodzie i południu nie kwestionowano.

Wprawdzie, jak pokazały wydarzenia kolejnych kilkunastu miesięcy, również polska granica zachodnia pozostawała niezagrożona, niemniej premier Mazowiecki zachowywał się w taki sposób, jakby aż do jesieni 1990 r., gdy podpisano polsko-niemiecki traktat graniczny, nie był co do tego przekonany. O tym, że Kreml bardzo wyraźnie grał już wówczas wobec Polski kartą niemiecką, przekonuje też przebieg spotkania Kriuczkowa z prezydentem Jaruzelskim, które – na podstawie relacji tego ostatniego – w następujący sposób opisał w swoich dziennikach Mieczysław Rakowski: „Kriuczkow napomknął, że ZSRR może w jakimś momencie zmienić politykę wobec Niemiec. Mówiąc wyraźniej, może ponad naszymi głowami porozumieć się z nimi. Zabrzmiało to jak ostrzeżenie. I tak to było bez wątpienia pomyślane”.

Gra na dwuwładzę

Niespełna miesiąc po powrocie z Warszawy Kriuczkow złożył swój podpis pod dokumentem „O sytuacji w Polsce, możliwych wariantach jej rozwoju i perspektywach stosunków radziecko-polskich”, który obok niego sygnowało jeszcze trzech innych wysoko postawionych członków władz radzieckich: Eduard Szewardnadze, Aleksandr Jakowlew i Dmitrij Jazow. Stał się on podstawą do dyskusji na posiedzeniu Biura Politycznego KC KPZR 28 września 1989 r. Oceniano w nim, że wprawdzie nowy rząd będzie dążył do gospodarczego związania Polski z Zachodem, a politycznie do jej neutralizacji, jednak możliwe jest zachowanie przyjaznych stosunków polsko-radzieckich, które należy oprzeć na następujących podstawach: „geopolityczne położenie Polski w Europie, tradycyjne związki dwojga narodów słowiańskich, niemiecki syndrom u Polaków, zależność polskiej gospodarki od naszych surowców i nośników energii”.

Równocześnie oceniano, że nowe polskie władze z pewnością poruszą kwestię „pobytu naszych wojsk na terenie Polski” oraz zbrodni katyńskiej i będą to robiły „bardziej stanowczo, niż to czyniło wcześniej kierownictwo PZPR”. Wskazywano też na konieczność podjęcia w kontaktach ze stroną polską sprawy „przeniesienia naszych stosunków dwustronnych na obopólnie korzystną podstawę ekonomiczną, na rozliczenia w walutach wymienialnych na podstawie bieżących cen światowych”. Przejście na rozliczenia w walutach zachodnich stało się później jednym z najważniejszych postulatów kierowanych przez władze radzieckie wobec Warszawy. Tymczasem dla rządu Mazowieckiego, który odziedziczył finanse państwa w stanie zapaści, a równocześnie był skazany na dostawy ropy naftowej i gazu z ZSRR, maksymalne opóźnienie wejścia w życie tej decyzji stało się sprawą pierwszorzędnej wagi.

W dalszej części tego dokumentu Jakowlew, Jazow, Kriuczkow i Szewardnadze wyrażali przekonanie, że „dojście do władzy »Solidarności« stworzy problemy dla funkcjonowania Układu Warszawskiego. Jakkolwiek jej liderzy deklarują na razie wierność wobec sojuszu, to w przyszłości nie można wykluczyć radykalnego zwrotu w ich stanowisku”. W tym kontekście zalecali, by „zrezygnować z praktyki »podawania do wiadomości« bądź narzucania sojusznikom swojego własnego punktu widzenia” oraz „uważnie wsłuchiwać się w opinie naszych partnerów”. Uznawano jednak, że środki zmierzające do przekształcenia Układu Warszawskiego w sojusz o charakterze partnerskim mogą się okazać dla rządu Mazowieckiego niezbyt satysfakcjonujące i „nie można wykluczyć, że Polska zacznie ignorować realizację w pełnym zakresie swoich zobowiązań sojuszniczych”.

Najwyraźniej zatem Kriuczkow nie wierzył w zapewnienia Mazowieckiego, że Polska zamierza pozostać lojalnym członkiem Układu Warszawskiego, choć równocześnie wraz z pozostałymi autorami opracowania oceniał, że Polska „w najbliższym czasie” nie podejmie decyzji o opuszczeniu sojuszu.

Nie znamy przebiegu dyskusji nad powyższym dokumentem, niemniej z protokołu posiedzenia Biura Politycznego KC KPZR z 28 września 1989 r., które obradowało pod przewodnictwem Gorbaczowa, wynika, że postanowiono wówczas zaakceptować zawarte w nim sugestie. Przyjęto też wówczas, ujęte w formie 21 punktów, wytyczne dla różnych podmiotów radzieckiego aparatu państwowego w zakresie sposobu rozwijania relacji z Polską. Najistotniejsze znaczenie miał punkt 18., w którym nakazywano „dopracować nasze stanowisko w związku z ewentualnością podniesienia przez nowy polski rząd kwestii dalszej redukcji bądź wyprowadzenia z terytorium PRL kontyngentu wojsk radzieckich”.

Jak z tego wynika, na Kremlu liczono się z podniesieniem przez stronę polską żądań wyprowadzenia wojsk już we wrześniu 1989 r., choć rząd Mazowieckiego zdecydował się na podjęcie tego kroku dopiero rok później. Znamienne było też, że Rosjanie zamierzali prowadzić negocjacje na temat przyszłości Układu Warszawskiego również z kierownictwem PZPR, a w innym punkcie omawianego protokołu stwierdzano, że w dalszym ciągu należy uznawać „międzypartyjne związki KPZR i PZPR za ważny element stosunków radziecko-polskich, zwracając szczególną uwagę na udzielanie pomocy naszym przyjaciołom w organizacyjnym i ideowym wzmacnianiu partii, odbudowie jej siły bojowej i autorytetu”. Wyraźnie z tego widać, że sytuację w Polsce oceniano jako stan swoistej dwuwładzy, w której reprezentujący siły starego reżimu prezydent Jaruzelski i kierownictwo PZPR znajdowali się wprawdzie w defensywie, ale mogli się okazać użyteczni w utrzymywaniu Polski w ramach struktur Układu Warszawskiego.

Nie godzić w pomniki

Gorbaczow spotkał się z Jaruzelskim i Rakowskim 7 października 1989 r. Była to ich pierwsza bezpośrednia rozmowa po utworzeniu rządu Mazowieckiego. Miejsce spotkania było dość zaskakujące i miało wpływ na jej przebieg. Był nim bowiem berliński pałac Fryderyka III, w którym sekretarz generalny KPZR zatrzymał się podczas swej wizyty z okazji uroczystości 40-lecia utworzenia NRD. Wedle relacji Rakowskiego na wstępie rozmowy Gorbaczow „wskazał na sufit, wyraźnie dając do zrozumienia, że podejrzewa podsłuch”.

Nie przeszkodziło mu to jednak we wskazaniu zagrożeń, jakie powstały dla ZSRR w związku z sukcesem „Solidarności” w Polsce: „Nie mamy zamiaru wtrącać się w sprawy wewnętrzne Polski, ale zupełnie nie jest nam wszystko jedno, jak i dokąd będzie się rozwijać Polska. Nie jest nam też obojętne, że ze strony polskiej już teraz dokonywane są próby wtrącania się w nasze sprawy. Emisariusze »Solidarności« pojawiają się w naszych gorących punktach – w republikach nadbałtyckich, Mołdawii i na Ukrainie. Podgrzewane są unickie nastroje i ruchy. To wszystko nie jest ani dla nas, ani dla was obojętne”.

Powyższa wypowiedź dobrze ilustrowała dylemat, przed którym stanął inicjator pierestrojki: z jednej strony próbował się pozbyć anachronicznych dyktatorów w rodzaju Honeckera, z drugiej zaś zaczynał dostrzegać, że inicjowane przez niego reformy wyzwalają procesy wykraczające poza dopuszczany przez Gorbaczowa horyzont zmian. Dlatego, niezależnie od omówionych wyżej szczegółowych założeń polityki wobec Polski, przyjętych przez Biuro Polityczne KC KPZR w końcu września, nie należy lekceważyć zdania, jakie Rakowski usłyszał 25 października od przebywającego w Warszawie radzieckiego ministra spraw zagranicznych. Eduard Szewardnadze miał się wówczas przyznać, że w Moskwie „nie wiedzą, co teraz powinno być istotą polityki ZSRR wobec Europy Wschodniej, słowem – jaka powinna być ta polityka”.

Szewardnadze uczestniczył w spotkaniu szefów dyplomacji państw członkowskich Układu Warszawskiego. Oceniając jego przebieg, minister Skubiszewski stwierdził później na posiedzeniu rządu: „Obrady wykazały, że sojusznicy z Układu Warszawskiego pogodzili się z przemianami w Polsce i z dojściem do władzy nowej grupy, nowego rządu. I tu było jednoznaczne poparcie w tej mierze ZSRR, deklarowane wobec mnie przez ministra Szewardnadze jeszcze wcześniej, i jednoznaczne poparcie Węgier”.

W trakcie tego spotkania Skubiszewski zaproponował (nawiązując do zgłoszonej jeszcze w 1985 r., a następnie zamrożonej propozycji) powołanie stałego sekretariatu, mającego odgrywać rolę organu pomocniczego dla władz UW. Wedle polskiego ministra spraw zagranicznych „niezależnie od konsultacji wewnętrznych prowadzonych w ramach UW stojący na czele sekretariatu sekretarz generalny oraz jego aparat występowałby także na zewnątrz, np. w kontaktach z NATO”. Propozycja ta była dość zaskakująca. Z jednej bowiem strony stanowiła wprawdzie wstęp do lansowanej później przez rząd Mazowieckiego koncepcji przesunięcia punktu ciężkości UW z sojuszu wojskowego w kierunku porozumienia politycznego, z drugiej jednak jego realizacja wzmocniłaby sam układ będący symbolem ograniczonej suwerenności należących do niego państw.

Propozycja Skubiszewskiego spotkała się z pozytywną reakcją radzieckiego ministra, który uznał wręcz jej realizację za konieczną. Natrafiła natomiast na opór szefa rumuńskiej dyplomacji Ioana Totu, domagającego się połączenia sprawy utworzenia sekretariatu z projektem generalnej przebudowy UW, co skutecznie sparaliżowało możliwość podjęcia jakiejkolwiek decyzji. Dwa tygodnie po tym spotkaniu upadł mur berliński, a po kolejnych dwóch tygodniach Czechosłowację ogarnęła aksamitna rewolucja. Epoka istnienia Układu Warszawskiego zaczęła powoli zbliżać się do swojego końca.

W czasie październikowego pobytu Szewardnadze w Warszawie ustalono też szczegóły wizyty Tadeusza Mazowieckiego w Moskwie, która nastąpiła w końcu listopada. Kilka dni przed jej rozpoczęciem, 16 listopada, listy uwierzytelniające złożył w Moskwie nowy polski ambasador Stanisław Ciosek. Wybór na to stanowisko jednego z bliskich współpracowników Jaruzelskiego, do niedawna członka kierownictwa PZPR, miał wymiar symboliczny. Godząc się na kandydaturę Cioska, zgłoszoną przez prezydenta, Mazowiecki i Skubiszewski dawali Kremlowi czytelny sygnał, że zmiany w relacjach polsko-radzieckich nie pójdą zbyt daleko. Mazowieckiemu bardzo zależało, aby nie dawać Moskwie jakiegokolwiek pretekstu do otwartej krytyki sytuacji w Polsce. Dlatego bardzo nerwowo zareagował na podpalenie pomnika Lenina stojącego w centrum Nowej Huty, co nastąpiło w przededniu wyjazdu do ZSRR.

Już po powrocie z Moskwy, na posiedzeniu rządu, premier mówił do szefa Radiokomitetu Andrzeja Drawicza, że należy „zwrócić uwagę, zwłaszcza w »Dzienniku« [Telewizyjnym – A.D.], na to, żeby pewien język, który tam [w ZSRR] jest traktowany uraźliwie, nie był przez nas stosowany. Tu przykładem dla mnie jest określenie w stosunku do Katynia – zbrodnie sowieckie. Wczoraj takie określenie padło w »Dzienniku«. Oni są bardzo wyczuleni na to. Jeżeli powiemy zbrodnie stalinowskie, to jest to co innego, niż powiemy zbrodnie sowieckie, to się odnosi od razu do całego systemu i tak dalej”.

W tym kontekście wrócił też do sprawy ataku na pomnik Lenina w Nowej Hucie oraz sposobu, w jaki przeprowadzono

16 listopada demontaż pomnika Feliksa Dzierżyńskiego w Warszawie, mówiąc, że „jeśli chodzi o demontaż pomników Lenina, w tej chwili myślę, że to nie wchodzi w grę, to by właśnie zostało przyjęte w tej chwili przez naszych partnerów jako krok z naszej strony w nich godzący”.

Koniec „fińskiego” roku

Wizyta Mazowieckiego w Moskwie miała przede wszystkim znaczenie propagandowe i psychologiczne. Spotkanie solidarnościowego premiera z Gorbaczowem, do którego doszło 24 listopada 1989 r., przełamywało ostatecznie monopol PZPR na oficjalne kontakty z Moskwą. Mając tego pełną świadomość, a zarazem będąc przekonanym, że nowe polskie władze muszą przekonać przywódcę KPZR o swej lojalności, Mazowiecki już na wstępie rozmowy złożył jednoznaczną deklarację, mówiąc: „bez względu na zmianę partyjnego charakteru nowego rządu także inne siły polityczne w Polsce rozumieją, co znaczy dla niej związek z ZSRR. Możemy być pewnym sojusznikiem. […] Rozumiemy, że między KPZR i PZPR istnieją związki ideologiczne. Ale z mojego punktu widzenia szczególnie ważny jest związek międzypaństwowy. Mogą go zagwarantować różne siły reprezentujące szerokie kręgi społeczne w Polsce. Chyba nie będziecie mieli nic przeciwko takiemu współzawodnictwu między nami o rozwój stosunków ze Związkiem Radzieckim?”.

Po usłyszeniu takiego oświadczenia radziecki przywódca uznał za stosowne zauważyć, że „dobrosąsiedzkie stosunki między naszymi krajami odpowiadają również strategicznym interesom Polski. Odnosi się to również i do waszych stosunków z Zachodem, ponieważ dobre sąsiedztwo z nami jakby was dodatkowo ubezpiecza, tym bardziej że Zachód umie zakładać pułapki”. Deklarując gotowość „współzawodnictwa” z PZPR w zakresie utrzymywania dobrych stosunków z Moskwą, Mazowiecki równocześnie zapewnił Gorbaczowa, że nie jest jego celem „spychanie PZPR do opozycji. Byłoby to błędem i pułapką. Dlatego jestem za szeroką koalicją”.

W trakcie rozmów z premierem Nikołajem Ryżkowem okazało się, że Rosjanie domagają się jak najszybszego przejścia na rozliczenia dolarowe w wymianie handlowej, nie zgadzają się na postulowane przez stronę polską rozwiązanie sprawy naszych długów wobec ZSRR, wreszcie odrzucają możliwość zwiększenia dostaw ropy naftowej i gazu. Rozpoczynał się proces załamywania wymiany gospodarczej z ZSRR, co miało w następnych latach przyczynić się do istotnego pogłębienia trudności polskiej gospodarki.

Większe efekty strona polska odniosła w dyskusji na tematy historyczne. Rosjanie zgodzili się na zwrot Polsce zbiorów Ossolineum, a także wyrazili zgodę na wizytę polskiej delegacji w Katyniu. Był to wstęp do oficjalnego przyjęcia przez władze radzieckie odpowiedzialności za zbrodnię dokonaną na polskich oficerach, co ostatecznie nastąpiło w kwietniu 1990 r. podczas wizyty w ZSRR prezydenta Jaruzelskiego. W czasie rozmów strona polska zaproponowała także zmianę sposobu rozliczania kosztów pobytu wojsk radzieckich w Polsce, natomiast nie poruszono w ogóle kwestii ich przyszłego wyprowadzenia. Była to jedna z najostrzej ocenianych później decyzji rządu Mazowieckiego, a jej krytycy podkreślali, że Czechosłowacja wystąpiła z podobnym postulatem już w grudniu 1989 r.

Niektórzy badacze, oceniając pierwszy okres polityki rządu Mazowieckiego wobec ZSRR, posługują się pojęciem „finlandyzacji”.

Stanowisko Mazowieckiego w tej sprawie wynikało nie tylko z obawy przed zaostrzeniem stosunków z Moskwą, ale także z zagrożeń, jakie dostrzegał w coraz bardziej prawdopodobnym procesie zjednoczenia Niemiec. Bieg wydarzeń na arenie międzynarodowej – najpierw jesień ludów, następnie zaś zjednoczenie Niemiec i podpisanie przez nie traktatu granicznego z Polską, a także coraz ostrzejsza krytyka polityki wschodniej RP na arenie wewnętrznej, sprawiły, że we wrześniu 1990 r. strona polska podjęła w końcu w rozmowach z Moskwą sprawę obecności wojsk radzieckich. Oznaczało to początek końca trwającej przez rok „fińskiej” fazy w stosunkach Polski z ZSRR.

„Proklamowana przez Michaiła Gorbaczowa w 1986 r. pierestrojka zakładała zmianę dotychczasowych relacji między Kremlem a władzami państw satelickich w Europie Środkowo-Wschodniej. Dla Rosjan najważniejsze było utrzymanie Polski w ramach Układu Warszawskiego, a wątpliwości, czy PZPR będzie to w stanie w dalszym ciągu samodzielnie zagwarantować, gwałtownie wzrosły po klęsce tej partii w wyborach czerwcowych. Dlatego Kreml bardzo spokojnie zareagował na możliwość utworzenia rządu z działaczem „Solidarności” na czele.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
„Anora” jak dawne zwariowane komedie, ale bez autocenzury
Plus Minus
Kataryna: Panie Jacku, pan się nie boi
Plus Minus
Stanisław Lem i Ursula K. Le Guin. Skazani na szmirę?
Plus Minus
Joanna Mytkowska: Wiem, że MSN budzi wielkie emocje
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
J.D. Vance, czyli marna przyszłość dla bidoków