Do tego dochodziły operacje propagandowe, często zakrojone na naprawdę szeroką skalę. Przykładem może być akcja „O" (jak „odpluskwianie"), którą WiN zorganizował w 1946 r., tuż przed referendum ludowym. Po Polsce rozprowadzane były ulotki z informacją o działalności podziemnego wymiaru sprawiedliwości i grafikami zestawiającymi nazwę PPR ze swastyką oraz symbolem sierpa i młota. WiN nawoływał obywateli do głosowania przeciwko reformie rolnej i likwidacji Senatu, ale za utrzymaniem zachodniej granicy kraju.
Inna akcja zrzeszenia nosiła kryptonim „Ż" i miała krzewić patriotyzm wśród żołnierzy ludowego wojska, a co za tym idzie – zniechęcać ich do działań przeciwko podziemiu. WiN szczególnie uaktywnił się również przed wyborami w 1947 r. Przywódcy organizacji wezwali do poparcia Polskiego Stronnictwa Ludowego.
– Działaczom podziemia długo udawało się przełamywać monopol informacyjny komunistów – uważa dr Łabuszewski. Najlepszy dowód? Wyniki wspomnianego już referendum ludowego oraz wyborów do Sejmu. – Komuniści je po prostu przegrali, a porażkę musieli maskować gigantycznymi oszustwami – podkreśla naukowiec.
Działacze niepodległościowego podziemia zdobywali informacje na wiele sposobów. Mieli na przykład swoich agentów w strukturach komunistycznej władzy i bezpieki. Jednym z najbardziej znanych był kapitan Wacław Alchimowicz z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, który współpracował z grupą Witolda Pileckiego. Przekazał mnóstwo informacji, w tym o organizacji resortu i ingerencji sił bezpieczeństwa w przebieg wolnych wyborów.
Żołnierze walczący w podziemiu często „na ochotnika" wstępowali do oddziałów „bezpieczeństwa", by poznać ludzi, sposoby szkolenia, taktykę, a w odpowiedniej chwili zdezerterować. Tak działo się np. w NZW. W WiN informacje gromadzili skrzętnie żołnierze z Brygad Wywiadowczych, których rodowód sięgał AK. Zebrany materiał opracowywało Biuro Analiz, trafiał potem na Zachód – WiN miał delegaturę zagraniczną i placówki w kilku państwach.
Rezultaty tej pracy były często zdumiewające. – Struktury wywiadowcze podziemia na bieżąco gromadziły pokaźne informacje na temat skali komunistycznych zbrodni, organizacji nowej władzy, obsady personalnej urzędów, kwestii związanych z przemysłem, gospodarką – wyjaśnia dr Poleszak. Jednym z najbardziej znanych epizodów tej działalności było sporządzenie i przekazanie w połowie 1946 r. memoriału do Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Autorzy w imieniu Komitetu Porozumiewawczego Organizacji Demokratycznych Polski Podziemnej pisali o terrorze, łamaniu praw człowieka, uzależnieniu kraju od ZSRR. Memoriał pozostał jednak bez odpowiedzi.
Ale i komuniści potrafili być w grze wywiadów niezwykle skuteczni. – Proszę pamiętać, że potężną wiedzę zdobywali dzięki amnestiom – zaznacza dr Łabuszewski. W wyniku pierwszej, jeszcze z 1945 r., konspirację opuściło przeszło 30 tys. żołnierzy i działaczy. Część z nich wróciła później do walki. Druga amnestia, z 1947 r., doprowadziła do ujawnienia się 80 tys. ludzi. Wbrew oficjalnym zapewnieniom władzy nie mogli jednak spokojnie żyć. Wielu było zamykanych w aresztach, torturowanych, skazywanych na karę śmierci lub długoletnie więzienia. Inni, jak na przykład „Bartek", ginęli w niejasnych okolicznościach.
Podziemie było coraz silniej inwigilowane. Bezpieka rozbijała kolejne komendy WiN, a jesienią 1947 r. zadała organizacji nokautujący cios. Do aresztu trafił prezes czwartej komendy podpułkownik Łukasz Ciepliński „Pług". Chwilę później powstała piąta komenda, tyle że w pełni kontrolowana przez UB. Celem była dezinformacja służb wywiadowczych USA i Wielkiej Brytanii, z którymi WiN utrzymywał kontakt, a w odpowiednim czasie – zniszczenie resztek struktur największej organizacji niepodległościowej w Polsce.
Operacja o kryptonimie „Cezary" trwała pięć lat. W 1947 r. bezpieka rozbiła też kierownictwo NZW i resztki NSZ. Podziemie antykomunistyczne trwało jeszcze w latach 50., ale w formie coraz bardziej szczątkowej, nastawionej raczej na przetrwanie.
„Wiarus" przemawiający do mieszkańców Jedwabnego jesienią 1948 r. sam chyba nie bardzo wierzył, że komunę uda się pokonać tu i teraz.
W tym czasie, według szacunków MBP, w podziemiu walczyło nieco ponad 1100 żołnierzy.
„Lalek": epilog
Podczas walk z komunistami zginęło niemal 8,7 tys. żołnierzy niepodległościowego podziemia, 5 tys. usłyszało przed sądem wyroki śmierci (ostatecznie egzekucji było o połowę mniej), 21 tys. zmarło w więzieniu. Straty drugiej strony też były niemałe. Zginęło m.in. 12 tys. funkcjonariuszy bezpieki, milicjantów i żołnierzy „ludowego" wojska, tysiąc czerwonoarmistów i żołnierzy NKWD.
– Oczywiście zdarzały się przypadki, że oddziały antykomunistycznej partyzantki schodziły na manowce, żołnierze dopuszczali się przestępstw, a nawet zbrodni. Wbrew komunistycznej propagandzie były to jednak przypadki marginalne, wynikające najczęściej z samowoli poszczególnych dowódców – podkreśla dr Poleszak.
– Z komunistami walczyło z reguły dobrze zorganizowane, karne wojsko. Działacze podziemia liczyli na pomoc aliantów, zakładali, że wkrótce wybuchnie III wojna, która zmieni układ sił. Kalkulacje te jednak się nie sprawdziły – dodaje dr Łabuszewski.
Epilog tej historii rozegrał się 21 października 1963 r. w lubelskiej wsi Majdan Kozic Górnych. Późnym popołudniem grupa operacyjna ZOMO, korzystając ze wskazań miejscowego donosiciela, otoczyła jedną z posesji. Z obejścia wyszedł człowiek, którego wezwali do poddania się. On jednak chwycił za broń. Chwilę później leżał na ziemi martwy. Tak zginął ostatni z ukrywających się żołnierzy antykomunistycznego podziemia. Sierżant Józef Franczak „Lalek" ze zgrupowania oddziałów majora Hieronima Dekutowskiego „Zapory".
Korzystałem m.in. z „Atlasu polskiego podziemia niepodległościowego 1944–1956" oraz publikacji Adama Dziuroka, Marka Gałęzowskiego, Łukasza Kamińskiego i Filipa Musiała „Od niepodległości do niepodległości. Historia Polski 1918–1989".
Magazyn Plus Minus
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:
prenumerata.rp.pl/plusminus
tel. 800 12 01 95