Środowisko naukowe i akademickie w Polsce od czasów tzw. reformy Gowina, której elementem były nowe zasady punktowania czasopism naukowych i wydawnictw wydających monografie naukowe, co jakiś czas przeżywa poruszenie. Wiąże się ono z publikacją kolejnej edycji listy z punktami przypisanymi czasopismom naukowym (lista wydawców monografii naukowych była rzadziej zmieniana i spotykała się ze słabszą reakcją, co nie oznacza, że jest wolna od kontrowersji). Taką, kolejną już w przeciągu roku listę, opublikował właśnie nowy minister.
Czytaj więcej
Sposobem ustalania w ostatnich latach listy czasopism punktowanych powinna zająć się prokuratura – uważa dr hab. Grzegorz Wierczyński, prof. Uniwersytetu Gdańskiego, w latach 2020–2023 przewodniczący Zespołu Punktacji Czasopism Naukowych w Komitecie Nauk Prawnych PAN.
Sterowana punktoza
Zacznijmy jednak od kilku słów wyjaśnienia, by przejść do sedna toczącej środowisko naukowe od lat choroby. Każdy artykuł opublikowany w czasopiśmie naukowym otrzymuje odpowiednią liczbę punktów (przypisaną przez ministra do każdego czasopisma indywidualnie). Od nich zależy ewaluacja samych jednostek i osobista ocena pracownicza zatrudnionych w tych jednostkach naukowych. Liczba uzyskanych punktów za publikacje jest jednym z elementów oceny, która przekłada się na finansowanie z budżetu państwa i na zakres ich uprawnień (np. możliwości nadawania stopni naukowych). Jeszcze kilka lat temu wysoką punktację mogły otrzymać czasopisma, które spełniały standardy publikacyjne (podwójna ślepa recenzja, zasady etyczne dotyczące plagiatowania, czy retrakcji).
Ręczne sterowanie punktami było widać i wcześniej, ale stało się normą w kadencji ministra Czarnka. W lutym 2021 r. opublikował on wykaz czasopism sporządzony niezgodnie z zasadami określonymi w obowiązującym rozporządzeniu. Kuriozalne, że to rozporządzenie ministra nauki, a więc minister Czarnek mógł po prostu je znowelizować i zalegalizować nowe zasady sporządzania wykazu, ale tego nie zrobił. Wolał złamać obowiązujące przepisy niż je zmienić. Tak samo postępował z kolejnymi wykazami wydawanymi w latach 2021-23. Przestało mieć znaczenie czy czasopismo ma wieloletnią tradycję publikacyjną, publikuje według uznanych międzynarodowo standardów i wypełnia wymogi ustanowione przez samo ministerstwo. Zaczęły być doceniane czasopisma, które minister (a może i inne osoby zaangażowane w proces powstawania listy?) po prostu miał ochotę docenić.
Szampan u niektórych
Przyznajmy uczciwie: na poziomie instytucjonalnym, w niektórych ośrodkach w ostatnich latach strzelały korki od szampana. Wysoka punktacja „własnego” periodyku dawała – obok oczekiwanego prestiżu – nadzieję na lepszy wynik ewaluacji. W tym drugim przypadku nierzadko i niestety często słusznie zakładano, że takie dowartościowanie czasopisma zapewni „bezpieczne” miejsca publikacji dla mniej aktywnych naukowo pracowników, którzy od wielu lat publikowali sporadycznie, a tym bardziej w czasopismach cieszących się uznaniem i popularnością w danej dziedzinie naukowej, w tym o zasięgu międzynarodowym. Radość była tym większa – gdy, jak to praktykował minister Czarnek - podwyższenie punktacji dotyczyło numerów wydanych w okresie do czterech lat przed ogłoszeniem nowej listy. Wspaniałomyślność byłego ministra wydawała się wyjątkowa. Może mącił ją tylko fakt, że wśród wielu czasopism, które dostały taki „prezent” w wersji wyjątkowo hojnej (wzrost punktacji np. z 20 punktów na 100, 140 lub nawet 200 punktów) znalazło się kilka tych, gdzie w rzeczonym okresie publikował sam minister. Wielka radość wybuchała i w samych redakcjach „docenionych” czasopism (chlubnym wyjątkiem była np. redakcja „Roczników Psychologicznych”, która publicznie odcięła się od „sprezentowanych” przez ministra punktów). Czytaliśmy o tej radości i sukcesach na stronach internetowych, profilach w mediach społecznościowych etc. Taka decyzja, wydawałoby się, że przynosi prestiż i – często urzeczywistnioną - nadzieję na m.in. wzrost liczby zgłaszanych tekstów, poczucia wartości i zakresu władzy u osób decyzyjnych w redakcjach. W niektórych przypadkach może również poważny argument w dyskusji o zwiększeniu dodatku zadaniowego do pensji lub innej formy wynagrodzenia za prace w redakcji (o ile praca w czasopiśmie jest wynagradzana).