Wyzwanie dla Heraklesa, czyli pięć pytań o polską naukę

Po co właściwie są nam naukowcy – i inne fundamentalne kwestie.

Publikacja: 05.01.2024 17:00

Wyzwanie dla Heraklesa, czyli pięć pytań o polską naukę

Foto: alones/AdobeStock

O konieczności głębokiej reformy nauki polskiej dyskutuje się od dawna. Dla wielu osób pewne nadzieje można wiązać z ostatnią zmianą władzy. I rzeczywiście, trudno sobie wyobrazić sytuację, żeby podejście ministerialne do spraw naukowych mogło być gorsze niż w minionej kadencji. Po tamtych czasach odziedziczyliśmy prawdziwą stajnię Augiasza.

Czekając na Heraklesa, warto spróbować określić kluczowe wyzwania, jakim polska nauka może sprostać. Oczywiście, mniej lub bardziej szczegółowych koncepcji zmian w tym zakresie wypracowano już bardzo dużo. Niemniej, aby sprawę przedstawić klarowniej również dla czytelników niezwiązanych na co dzień z nauką, warto sformułować kluczowe pytania dotyczące polskiej nauki Anno Domini 2024. To właśnie udzielenie odpowiedzi na te pytania może się okazać kluczowe.

1. Czy nauka musi być „po coś”?

Czasami w wypowiedziach o celach nauki zwraca się uwagę wyłącznie na jej praktyczny, wdrożeniowy wymiar. Ujmuje się to w pozornie słuszne sformułowanie, że „nauka musi być po coś”. Zgodnie z niniejszą narracją nauka jest o tyle ważna, o ile bezpośrednio przekłada się na istotne dla społeczeństwa rozwiązania (technologiczne, medyczne itd.). W konsekwencji zgodnie z tą narracją wartość nauki zależy przede wszystkim od tego, jak szybko dostarczy coś nowego dla praktyki.

Czytaj więcej

Co jeden to geniusz. Dlaczego polscy naukowcy nie działają wspólnie

Absolutnie nie można się zgodzić z takim ujęciem! Wartość nauki należy ująć zupełnie inaczej. Ona nie zawsze musi być „po coś”, zwłaszcza na krótką metę. Musi natomiast być dobra, na możliwie najwyższym poziomie, wynikać z pasji, woli dogłębnego poszukiwania. Nie może być wyłącznie jakimś elementem ciągu produkcyjnego ani środkiem przyziemnego zarobku. Oczywiście, gdy nauka będzie dobra, prędzej czy później przyniesie również ważne efekty dla praktyki. W ten sposób rozszerza swoje znaczenie.

Gdy Maria Skłodowska-Curie była blisko sukcesu w swych pracach nad radem, napisała list do ojca, przekazując radosne informacje. Ojciec odpisał dosyć sucho – docenił wysiłek córki, ale kwaśno dodał, że zapewne nie będzie to miało wielkiego znaczenia praktycznego. Po pierwsze, fundamentalnie się mylił. Po drugie, jego postawa to świetne potwierdzenie tezy, że wyłącznie praktyczne rozumienie nauki prowadzi na manowce. Skłodowską-Curie (tak samo zresztą jak jej mężem) kierowała pasja poszukiwania, odkrywania, a nie względy merkantylne. Powtórzmy: gdy nauka jest dobra, prowadzona (tak jak u naszej noblistki) z pasją i talentem, przyniesie z czasem efekty możliwe także do szerszego zastosowania.

2. Co jest zadaniem naukowców?

Pozostańmy na chwilę w podobnym nurcie rozważań i spróbujmy odpowiedzieć na kolejne, zbliżone pytanie. Nawiązując do poprzedniego zagadnienia, możemy wskazać, że naukowcy są po to, by realizować dobrą naukę. Inaczej to ujmując – po to, by (posiadając choćby trochę niezbędnego talentu) spędzać dni i noce nad pracą naukową. Tak – tylko nad pracą naukową, której efektem powinna być wspomniana „dobra nauka”. Tymczasem w obecnym systemie wymaga się od nich zbyt wielu innych spraw. Prof. Piotr Sztompka słusznie stwierdził kilka lat temu, że kultura akademicka jest przedmiotem ataku innych kultur, w tym kultury korporacyjnej i biurokratyczno-administracyjnej. W konsekwencji często okazuje się, że naukowcy tak naprawdę są od przygotowywania szczegółowych raportów, udziału w niezliczonych całkowicie bezproduktywnych radach, komisjach i dyskusjach. Co gorsza, niektórzy zaczynają w tym dostrzegać podstawę i główną motywację swoich działań.

Absolutnie nie chodzi o to, żeby naukowców zwolnić ze wszystkich obowiązków. Wręcz przeciwnie. Zadanie uprawiania „dobrej nauki” jest niezwykle trudne, wymagające i czasochłonne. Bardzo często na sumienne, odpowiedzialne wykonywanie tego zadania nie wystarczają 24 godziny w ciągu doby. Tym bardziej więc nie mogą od tego odciągać wspomniane błahostki.

3. Co znaczy „dobra nauka”?

Kilka razy odwołaliśmy się do kryterium „dobrej nauki”. Stanowi ona główne zadanie i zarazem główne wyzwanie dla naukowców. Wyjaśnienie, czym dokładnie jest, może się okazać bardzo trudne. Tworzenie różnorakich mierników i urzędowych kryteriów zawodzi. Mamy na przykład polską listę punktacji czasopism. Koncepcja takiej listy polega na teoretycznym założeniu, że lepsze czasopisma dostaną większą liczbę punktów, a gorsze – niższą. W ten sposób każdy naukowiec też zostaje „wyceniony” poprzez zgromadzoną liczbę punktów.

W praktyce to się nie sprawdza. Przy okazji tworzenia listy zawsze pojawiają się błędy i dylematy. Trudno bowiem obiektywnie, jedynie na podstawie względów formalnych, wyważyć wartość wszystkich czasopism, zwłaszcza w odmiennych dyscyplinach (inaczej publikuje się np. w naukach chemicznych, a zupełnie inaczej w historycznych). Do tego dochodzą już jawnie absurdalne, wręcz o pomstę do nieba wołające, zmiany w punktacji przeprowadzone w roku 2023 (zgodnie z nimi niektóre polskie czasopisma mają taką samą wartość jak najlepsze światowe).

Czytaj więcej

Inkluzywność ponad wszystko. Jak polscy naukowcy tropią homofobię i transfobię

„Punktacja” to zdecydowanie zły kierunek. Znacznie bardziej wiarygodne jest weryfikowanie wartości czasopism poprzez inne, bardziej obiektywne międzynarodowe wskaźniki, np. impact factor. Niemniej, też nie można się na nich w pełni oprzeć. Znów sytuacja zupełnie inaczej wygląda w różnych rodzajach nauk, czyli odmiennych dyscyplinach, i trudno to całościowo zestawiać.

Niektóre kryteria wskaźnikowe mogą być pewną podstawą do oceny, czy dana nauka jest dobra. Nigdy nie zagwarantują jednak pełnej odpowiedzi. Tak naprawdę kluczowa będzie merytoryczna (nie formalna) ocena – zarówno samej publikacji, jak i czasopisma/wydawnictwa. Można również oceniać efekt publikacji, czyli poziom zainteresowania nią (w tym cytowania przez autorów kolejnych publikacji). W tym przypadku jednak również trzeba się ustrzegać przed zbyt prostymi, matematycznymi wyliczeniami. Nauka nie jest czymś, co można zawsze linearnie zważyć i zmierzyć.

4. Jak naukowcy powinni publikować?

Weryfikacja tego, czy nauka w danym przypadku zasługuje na miano „dobrej”, bywa więc trudnym zadaniem, ale możliwym do wykonania (przede wszystkim poprzez jakościową ocenę konkretnych publikacji). Osobnym zagadnieniem jest określenie optymalnej strategii publikacyjnej. Pod tym względem mamy w Polsce bardzo duże zamieszanie, potęgowane przez wspomniany chaos związany z polską punktacją czasopism. Zdarzają się takie podejścia do uprawiania nauki, w ramach których dany naukowiec przy wyborze miejsca publikacji swych badań kieruje się tylko i wyłącznie liczbą przyporządkowanych danemu czasopismu punktów (mimo że te często nie oddają realnej wartości czasopisma).

Z perspektywy całych uczelni taka strategia jest jeszcze jakoś zrozumiała. W pewnym uproszczeniu można wskazać, że od liczby zebranych punktów w ramach uczelni lub np. dyscypliny zależy ich konkretna kategoryzacja. Władze uniwersytetu czy politechniki muszą się więc dostosowywać, żeby nie wypaść z obiegu. Jednak zupełnie inaczej powinno to wyglądać z perspektywy ambitnego naukowca.

Wspomniane wymogi instytucjonalne dotyczące uczelni i dyscyplin, a także szczegółowe zróżnicowanie dotyczące specyfiki ujmowania różnych tematów badawczych powodują, że właściwie każdy naukowiec ma własne podejście do publikowania. Niektórzy uważają, że należy to robić rzadko, tylko w (obiektywnie) najlepszych czasopismach. Inni chętniej publikują w czasopismach łatwiej dostępnych, ale odpłatnych (o zróżnicowanej renomie). Przedstawiciele nauk społecznych i humanistycznych za ważne uważają publikowanie monografii, co w większości pozostałych dyscyplin jest mało zrozumiałe. Jednym słowem – ostatecznie wychodzi wielkie zamieszanie.

Także odpowiedź na pytanie „jak publikować?” jest trudna, złożona. Nie ma jednej idealnej drogi w tym zakresie. Każdy (zwłaszcza samodzielny) naukowiec powinien wypracować własną koncepcję. Ważne jednak, aby wynikała ona wyłącznie z dbałości o „dobrą naukę”, a nie była jedynie elementem zbierania punktów wymaganych przez pracodawców. Tymczasem można odnieść wrażenie, że to ta druga tendencja dominuje w licznych ośrodkach akademickich.

5. Jak finansować naukę?

Oczywiście, gdy chodzi o środki pieniężne, pojawia się najwięcej pytań i emocji. Tak jest również w przypadku dyskusji o finansowaniu nauki. Można tu zauważyć zróżnicowane punkty widzenia. Dotyczą one m.in. tego, jak bardzo w systemie zwracać uwagę na dofinansowanie nauki w ośrodkach regionalnych, a także określenia szczegółowego trybu dofinansowania.

Może źle się stało, że pierwsza kluczowa zmiana finansowa nowej władzy związana z nauką dotyczy podwyżki wynagrodzenia nauczycieli akademickich. Z perspektywy systemowej nie jest to najważniejszy kierunek (tym bardziej że dla pewnej części naukowców nauka nie jest jedynym źródłem utrzymania). Niewątpliwie paląca, istotna potrzeba to status materialny młodych naukowców, który rzeczywiście trzeba zdecydowanie zmienić.

Czytaj więcej

Matrix na uczelniach. Studenci i naukowcy sprowadzeni do parteru

Natomiast w pozostałym zakresie priorytetowe z perspektywy finansowej zadanie to wzmocnienie Narodowego Centrum Nauki (NCN): instytucji odpowiedzialnej za finansowanie naukowych projektów badawczych. Formuła NCN polega na tym, że naukowcy składają wnioski o dofinansowanie swoich projektów – na niezbędną aparaturę, publikacje itd. Rozwój takich obiektywnie weryfikowanych projektów jest kluczowy z perspektywy potrzeb nauki. Obecnie NCN dysponuje bardzo małym budżetem i w konsekwencji z roku na rok spadają jego możliwości.

W ten sposób utrudnia się dbanie o „dobrą naukę” (w NCN bezstronni, fachowi recenzenci oceniają bowiem nie „punktozę”, ale merytorycznie koncepcję konkretnych projektów, a następnie ich wykonanie). To problem znacznie bardziej dolegliwy niż kwestia wynagrodzeń pracowników.

***

Udzielenie odpowiedzi na wskazanych pięć pytań powinno przybliżyć do pogłębionej diagnozy potrzeb polskiej nauki. Rzecz jasna do pytań głównych należałoby dodać wiele szczegółowych. Dotyczyłyby optymalnej struktury organizacyjnej uczelni, ścieżek awansu zawodowego i wielu innych kwestii.

Walka o „dobrą naukę” to poważne wyzwanie. Pozostaje wyrazić nadzieję, że wśród polityków znajdzie się Herakles rozumiejący jego wagę.

Dr hab. Maciej J. Nowak

Jest radcą prawnym, profesorem Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie, na którego Wydziale Ekonomicznym kieruje Katedrą Nieruchomości, członkiem dwóch komitetów problemowych Polskiej Akademii Nauk

O konieczności głębokiej reformy nauki polskiej dyskutuje się od dawna. Dla wielu osób pewne nadzieje można wiązać z ostatnią zmianą władzy. I rzeczywiście, trudno sobie wyobrazić sytuację, żeby podejście ministerialne do spraw naukowych mogło być gorsze niż w minionej kadencji. Po tamtych czasach odziedziczyliśmy prawdziwą stajnię Augiasza.

Czekając na Heraklesa, warto spróbować określić kluczowe wyzwania, jakim polska nauka może sprostać. Oczywiście, mniej lub bardziej szczegółowych koncepcji zmian w tym zakresie wypracowano już bardzo dużo. Niemniej, aby sprawę przedstawić klarowniej również dla czytelników niezwiązanych na co dzień z nauką, warto sformułować kluczowe pytania dotyczące polskiej nauki Anno Domini 2024. To właśnie udzielenie odpowiedzi na te pytania może się okazać kluczowe.

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi