Przemysław Litwiniuk o nabyciu od Fundacji XX. Czartoryskich kolekcji dzieł sztuki

Niech nikogo nie dziwi, że pieniądze za dzieła sztuki zostały przeniesione do Księstwa Liechtensteinu.

Aktualizacja: 09.05.2018 05:21 Publikacja: 08.05.2018 18:58

Przemysław Litwiniuk o nabyciu od Fundacji XX. Czartoryskich kolekcji dzieł sztuki

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik

Emocje wywołane kwotami, które przepłynęły między fundacjami członków rodziny Czartoryskich, oddalają debatę publiczną od przyczyny tej sytuacji: wewnętrznie sprzecznego modelu prawnego fundacji w Polsce. Trzeba mieć nadzieję, że politycy, którzy angażują się w eksponowanie problemu transferu pieniędzy za granicę, zastanowią się, dlaczego nie mogły zostać w Polsce.

Nie jest moją intencją wyrażenie aprobaty dla kontrowersyjnej decyzji o nabyciu od Fundacji XX. Czartoryskich kolekcji dzieł sztuki. Legalności formalnej tego zakupu szerzej się nie kwestionuje. Jest jednak przyczynkiem do negowania prawa tej fundacji do dysponowania uzyskanymi z transakcji środkami pieniężnymi poprzez przeniesienie ich na własność innej fundacji, poza granicami kraju. I chodzi tu już nie tylko o wady prawne czynności, ale również o zarzuty odnoszące się do norm moralnych czy etycznego postępowania w gronie samej rodziny.

Przeniesienie akcentu w dyskusji o wielkich pieniądzach za dzieła sztuki z wątku podjęcia wątpliwej decyzji o wydaniu 100 mln euro na wątek rzekomo niepatriotycznych działań wydaje się wygodne dla wielu aktorów i interesariuszy tej sprawy. Nie stawia się jednak publicznie pytania o stan prawa fundacyjnego w Polsce.

Bardzo stara koncepcja

Fundacje w naszym kraju funkcjonują na podstawie ustawy z 1984 r., która liczy tylko 20 artykułów. Ta skromność regulacji przez wielu uważana jest za atut. Pozwala na dość swobodne kształtowanie struktury fundacji, w tym na dowolne ustalanie liczby i rodzajów jej organów oraz ich kompetencji. To ważne, bo fundacja nie występuje w przyrodzie, jest bowiem tworem naszej wyobraźni, a jej wolę, jako podmiotu prawa, kształtują i urzeczywistniają żywi ludzie, będący członkami ciał statutowych.

Inni natomiast akcentują deficyt przyjętych rozwiązań prawnych i brak choćby ustawowych odesłań do przepisów odnoszących się np. do działalności spółek handlowych. Często skutkuje to stanem niepewności prawa i powierzeniem niesprecyzowanej władzy rozproszonym organom nadzoru (ministrom, starostom) i referendarzom orzekającym w sądach rejestrowych.

Problem z polskimi fundacjami ma jednak głębsze podłoże. Ustawa regulująca ich funkcjonowanie pochodzi z okresu PRL, a kolejne nowelizacje nie tchnęły w nią ducha nowych czasów. Fundacje w rozumieniu ustawowym są podmiotami ustanawianymi „dla realizacji zgodnych z podstawowymi interesami Rzeczypospolitej Polskiej celów społecznie lub gospodarczo użytecznych". Wciąż tkwią w XIX-wiecznej niemieckiej koncepcji opieki państwa nad „bezpańską masą majątkową", sprawowanej na zasadach podobnych do kurateli nad osobami upośledzonymi lub obłożnie chorymi.

Taki model ustawowy zupełnie nie przystaje do nakreślonego w art. 12 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z 1997 r. Ustrojodawca zapewnił bowiem już w rozdziale I ustawy zasadniczej wolność tworzenia i działania związków zawodowych, organizacji społeczno-zawodowych rolników, stowarzyszeń, ruchów obywatelskich, innych dobrowolnych zrzeszeń oraz właśnie fundacji.

Sprawdzony patent

Wymienienie fundacji w tym miejscu konstytucji nakazuje traktować je jako instytucje społeczeństwa obywatelskiego, a nie formę realizacji „podstawowych interesów" państwa. Polski ustawodawca po 1997 r. nie dostrzegł, że koncepcja charakteru prawnego fundacji przesunęła się gwałtownie od etatyzmu w kierunku naturalizmu, a prawo powinno być ukształtowane w taki sposób, aby zagwarantować im pełnienie konstytucyjnych funkcji, odpowiadających istocie fundacji jako podmiotu społeczeństwa obywatelskiego.

Jakie to ma znaczenie dla samych fundacji i ich fundatorów? Kolosalne. Zgodnie z art. 15 ust. 3 ustawy o fundacjach likwidacja fundacji w przypadku innym niż osiągnięcie celu, dla którego była ustanowiona, lub wyczerpanie środków finansowych i majątku fundacji może nastąpić tylko na mocy ustawy. W doktrynie podnoszono, że chodzi tu wyłącznie o upadłość fundacji prowadzącej działalność gospodarczą lub o wszczęcie procesu likwidacji, gdy nie ma możliwości ustanowienia organów fundacji lub podjęcia przez nie działalności, mimo starań ustanowionego przez sąd kuratora (art. 42 kodeksu cywilnego, art. 29 ust. 1 ustawy o Krajowym Rejestrze Sądowym).

Współczesny ustawodawca nie zapomniał jednak o stalinowskim patencie, czyli dekrecie Rady Ministrów z 24 kwietnia 1952 r. o zniesieniu fundacji. Relikt ten stał się inspiracją choćby do likwidacji i przejęcia przez państwo majątku Polskiej Fundacji Promocji i Rozwoju Małych i Średnich Przedsiębiorstw na mocy art. 17 ustawy z 9 listopada 2000 r. o utworzeniu Polskiej Agencji Wspierania Przedsiębiorczości. Na tej samej zasadzie ustawą z 8 maja 2002 r. zlikwidowano fundację pod nazwą Polska Agencja Rozwoju Regionalnego. I nie usprawiedliwia tej faktycznej nacjonalizacji mienia fundacji fakt, że ich twórcą był Skarb Państwa. Więź prawna między fundatorem a fundacją zrywa się, niczym pępowina, z chwilą ustanowienia fundacji, a ponadto Skarb Państwa wyzbył się 1 stycznia 1999 r. wszelkich ustawowych uprawnień wobec ustanowionych fundacji na mocy przepisów ustawy z 26 listopada 1998 r. o finansach publicznych. Skoro więc już w najnowszej historii państwo niejednokrotnie sięgnęło po mienie fundacji, dlaczego nie miałoby uczynić tego w przyszłości, twierdząc przy tym, że przecież te 100 mln euro pochodzi ze środków publicznych?

Trzeba mieć świadomość, że taka zlikwidowana czy zniesiona osoba prawna typu kapitałowego nie dysponowałaby w omawianej sytuacji żadnymi instrumentami ochrony prawnej, a praktycznie żaden podmiot zewnętrzny nie miałby legitymacji procesowej do wniesienia skargi konstytucyjnej na niezgodną z ustawą zasadniczą normę prawną.

Nie zaznają spokoju

Można więc myśleć, że w Polsce bezpiecznie czuć się mogą tylko fundacje ubogie, trudniące się zbieraniem środków na działalność charytatywną, które na bieżąco rozdysponowują. Z wiadomych względów niezagrożone wydają się też fundacje partii politycznych.

Spokoju nie zaznają jednak fundacje dysponujące znacznymi środkami. Dlatego w pewnym sensie rozumiem współczesne niepokoje działaczy fundacji Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, a także domniemaną nieufność do państwa i prawa zarządu Fundacji XX. Czartoryskich. Ustanowienie nowej fundacji i przeniesienie aktywów do Księstwa Liechtensteinu, należącego przecież do Europejskiego Obszaru Gospodarczego oraz strefy Schengen, nie powinno dziwić nikogo, kto zna polskie prawo fundacyjne oraz współczesną niepewną praktykę prawodawczą, skarbową i sądową.

Ustawodawca powinien zadbać wreszcie o nowoczesne prawo dla fundacji w Polsce, by stały się rzeczywistą ostoją działalności dobroczynnej, a nie – jak dotychczas często – tanią formą obchodzenia przepisów o działalności gospodarczej, unikania podatków lub nawet wyzbywania się przez władze państwowe odpowiedzialności za wykonywanie zadań publicznych.

Autor jest adiunktem w Zakładzie Finansów Publicznych i Prawa SGGW, w latach 2008–2018 był członkiem zarządu i dyrektorem Fundacji Programów Pomocy dla Rolnictwa FAPA.

Emocje wywołane kwotami, które przepłynęły między fundacjami członków rodziny Czartoryskich, oddalają debatę publiczną od przyczyny tej sytuacji: wewnętrznie sprzecznego modelu prawnego fundacji w Polsce. Trzeba mieć nadzieję, że politycy, którzy angażują się w eksponowanie problemu transferu pieniędzy za granicę, zastanowią się, dlaczego nie mogły zostać w Polsce.

Nie jest moją intencją wyrażenie aprobaty dla kontrowersyjnej decyzji o nabyciu od Fundacji XX. Czartoryskich kolekcji dzieł sztuki. Legalności formalnej tego zakupu szerzej się nie kwestionuje. Jest jednak przyczynkiem do negowania prawa tej fundacji do dysponowania uzyskanymi z transakcji środkami pieniężnymi poprzez przeniesienie ich na własność innej fundacji, poza granicami kraju. I chodzi tu już nie tylko o wady prawne czynności, ale również o zarzuty odnoszące się do norm moralnych czy etycznego postępowania w gronie samej rodziny.

Pozostało 87% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Siemiątkowski: Szkodliwa nadregulacja w sprawie cyberbezpieczeństwa
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy wolne w Wigilię ma sens? Biznes wcale nie musi na tym stracić
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Awantura o składki. Dlaczego Janusz zapłaci, a Johanes już nie?
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Trzy wnioski po rządowych zmianach składki zdrowotnej
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd wypuszcza więźniów. Czy to rozsądne?