Koniec ubiegłego roku przyniósł informację o użyciu przez władzę oprogramowania szpiegującego Pegasus do inwigilacji adwokata, prokuratora i polityka partii opozycyjnej. Wybór konkretnych osób nie jest przypadkowy. Podsłuchiwanym adwokatem jest Roman Giertych, jeden z pełnomocników Gerarda Birgfellnera w sprawie afery Srebrnej i dwóch wież. Inwigilowanym prokuratorem – Ewa Wrzosek, działaczka niezależnego stowarzyszenia prokuratorów Lex Super Omnia. Politykiem, do telefonu którego Pegasus w 2019 r. miał włamać się aż 33 razy, jest Krzysztof Brejza – wówczas szef sztabu wyborczego Koalicji Obywatelskiej. Wszystkie te osoby łączy jedno: ich działania stanowią istotne zagrożenie dla interesów partii rządzącej.
Nie są oburzeni
Pegasus umożliwia pozyskanie różnego rodzaju informacji znajdujących się na telefonie lub przekazywanych za jego pośrednictwem. Potrafi podsłuchiwać rozmowy, śledzić wiadomości SMS i pocztę elektroniczną, inwigilować komunikatory internetowe oraz podglądać zdjęcia i filmy przechowywane na urządzeniu. Mamy do czynienia z jednym z najpotężniejszych na świecie systemów inwigilacyjnych, który powstał po to, by monitorować przestępców i zapobiegać zamachom terrorystycznym i innym czynom zabronionym, m.in. handlowi ludźmi, narkotykami czy porwaniom.
Najbardziej przerażające i w istocie tragiczne w sprawie Pegasusa jest to, że – nie licząc kilku wypowiedzi polityków, dziennikarzy i prawników – nie słychać głosu oburzenia obywateli. A przecież dogłębnego wyjaśnienia wymagają okoliczności związane z zakupem tego oprogramowania szpiegującego i jego wykorzystania. Zgodność z prawem w obu przypadkach jest wysoce wątpliwa.
Wiele wskazuje na to, że nabycie Pegasusa naruszało prawo. Media donoszą, że zakupu dokonało CBA za pieniądze z Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym (Funduszu Sprawiedliwości), na który składają się także środki pozabudżetowe w postaci nawiązek i świadczeń pieniężnych orzekanych przez sądy. Tymczasem zgodnie z obowiązującymi przepisami CBA powinno być finansowane wyłącznie z budżetu państwa. Sprzeczność z prawem przekazania pieniędzy na zakup oprogramowania potwierdziła NIK, która w listopadzie 2018 r. wniosła zażalenie na odmowę wszczęcia postępowania wyjaśniającego w tej sprawie do głównego rzecznika dyscypliny finansów publicznych. Ten stwierdził jednak, że „naruszenie dyscypliny finansów nie nastąpiło w stopniu wyższym niż znikomy", a przekazanie środków CBA było „celowe i efektywne".
Czytaj więcej
Kupiony przez rząd system działa niezależnie od operatorów telekomunikacyjnych i internetowych. A polskie prawo nie przewiduje możliwości korzystania z takich sprzętów.