Nasz okrągły stół miał być nowym znakiem Polski, takim eksponatem dla opornych uczniów demokracji od Mongolii po Bałkany, a nawet i Kubę. W dyskusjach politycznych o tym, jak zakończyć totalitarną epokę w Polsce, kluczowym rekwizytem stał się mebel z Henrykowa pod Warszawą (dzisiaj już w granicach stolicy). Ktoś te obrady wymyślił jak teatr. Do wielkiego politycznego show doszły patos i opowieść o tym, że przedstawiciele władzy i opozycji usiedli, poradzili i się domówili.
Mit o okrągłym stole ma swoje obrzędy, swoje wersje i ryty, ma też swoją najświętszą relikwię, czyli dzieło rąk stolarzy, którzy na co dzień produkowali udawane historyczne meble do salonów komunistycznej władzy. Okrągły Stół bardziej przypominał dzisiejsze think tanki niż tajne spiski. Mniej i bardziej dobroduszni ludzie zza różnych politycznych barykad wymyślili idealne państwo, spisali swoje ustalenia i zostawili projekt urządzenia socjalnej Polski, który w zasadzie nie mógł zostać zrealizowany.
Tymczasem wszystko, co działo się już przy bardziej wyświechtanych stołach, biurkach i w salonikach, to była już krwista polityka. Od końca 1987 r. dla zachodnich przywódców było jasne, że Sowiety uda się pokonać i że uda się z ich żelaznego imadła wyciągnąć państwa Układu Warszawskiego, a na pewno Polskę, Węgry i Czechosłowację. Prawdziwy polityczny targ toczył się nie tylko w Magdalence, ale też w mieszkaniach poszczególnych działaczy, na plebaniach, na Zawracie i potem w Łazienkach w Pałacu Myśliwskim.
Z częściowo wolnych wyborów i tego knucia powstał rząd Mazowieckiego. To ten kilkuletni proces cichego dogadywania się bywa nazywany w skrócie Okrągłym Stołem. Ale kawa na stół: żadnej wielkiej metody Okrągłego Stołu nie było. Były normalne polityczne negocjacje, znane, od kiedy starożytni wymyślili politykę. Opozycja była w nich zasilana moralnie, a czasem i lobbingiem przez wielkich tamtej epoki, jak Jan Paweł II czy George Bush. Solidarność i tak sporo wytargowała.
Czy mogło być inaczej? Po powstaniach, wyprawie na bolszewika, dwóch wojnach i czterech dekadach komuny prawie wszyscy byli za zmianą systemu, ale przez dogadanie się. Rozmowy popierali papież i Amerykanie. Adam Michnik rozumiał, że nowy rząd trzeba zrobić z częścią dawnej komuny, Jarosław Kaczyński był za porozumieniem się z ZSL i SD. Można po latach wymyślać inne scenariusze, siedząc na trybunie historii, ale wtedy ekipa Wałęsy musiała grać z losem na prawdziwej murawie. Okrągły Stół jako symbol zasłużył na swój mit.