Okres wyborczy to czas obietnic oraz prezentacji programów. Analizując ostatnie wybory prezydenckie oraz deklaracje polityczne związane z jesiennymi wyborami parlamentarnymi, odnoszę wrażenie, że – jako społeczeństwo – cały czas nie odpowiedzieliśmy sobie na fundamentalne pytania: jakie są cele państwa i jego obowiązki wobec obywateli? A w związku z tym, jakie zobowiązania wobec państwa ma obywatel?
Te pytania mają dziś ogromne znaczenie. Coraz powszechniejsze bowiem staje się oczekiwanie, że państwo będzie aktywnym podmiotem, który z jednej strony zapewni obywatelom wysoki standard usług publicznych, nieodbiegający od wzorców europejskich, a z drugiej – angażując obywateli w życie społeczne – pozwoli zlikwidować stereotyp rozdzielności władzy od ludzi (partycypacja).
Zamiast tego obserwujemy personalne spory, walki plemienne oraz płytkie dyskusje o tematach pobocznych. W ich trakcie obiecuje się obywatelom wiele rozwiązań cząstkowych, skupia się na zasadzie interpretowania wątpliwości na korzyść podatnika, reguluje się sposób gospodarowania elektrośmieciami czy przygotowuje się projekt ustawy o kredytach frankowych.
Tymczasem warto się zastanowić, co ma być regulowane przepisem prawa, a co jest przestrzenią odpowiedzialności obywatelskiej, dobrej praktyki i pozytywnej normy społecznej. Na ile model państwa regulującego najdrobniejsze sprawy jest zasadny w dynamicznym świecie? Wszyscy wiemy, że regulacje nie nadążają za rozwojem, a ludzie szybko adaptują się do zmian, bez konieczności wskazywania im jednej drogi. Granice regulacji zostały przesunięte zbyt daleko.
Puste obszary
Konsekwencją tej tezy jest przemyślenie modelu regulacji. Funkcjonujemy w sytuacji dysproporcji podstaw działania państwa i obywateli. Z punktu widzenia rynku, jeśli coś nie jest prawnie zakazane, to jest możliwe. A biorąc pod uwagę państwo, działania słuszne i logiczne muszą mieć podstawę prawną, bo inaczej urzędnik, który je podejmie, może się narazić na sankcje. Państwo działa na podstawie prawa (robi to, co dozwolone), a obywatel może robić to, co nie jest zakazane, czyli również rzeczy nieuregulowane prawem. Zderzenie tych dwóch logik generuje puste obszary, gdzie obywatel może coś robić, a państwo nie ma prawa interwencji.