Leśkiewicz: Teczki specjalnej troski

25 lat po likwidacji organów bezpieczeństwa PRL katalog prawnie chronionych dokumentów wytworzonych przez te instytucje powinien zostać ograniczony do niezbędnego minimum. Reszta akt bezpieki powinna trafić w ręce badaczy – pisze historyk IPN.

Publikacja: 29.10.2015 21:08

Rafał Leśkiewicz

Rafał Leśkiewicz

Foto: materiały prasowe

Kilka dni temu grono historyków i byłych opozycjonistów skierowało list otwarty do prezydenta RP Andrzeja Dudy, apelując o podjęcie inicjatywy ustawodawczej w celu odtajnienia dokumentów znajdujących się w tzw. zbiorze zastrzeżonym Instytutu Pamięci Narodowej.

Inicjatywa spotkała się z dużym zainteresowaniem wielu środowisk. Jako reprezentant Instytutu Pamięci Narodowej zdecydowanie popieram inicjatywę autorów listu, choć nie zgadzam się ze wszystkimi przytaczanymi przez nich argumentami. Sądzę jednak, że co do jednego możemy być zgodni – zbiór zastrzeżony w archiwum IPN można uznać za ostatni fragment pępowiny łączącej służby specjalne demokratycznej Polski z ich niechlubnymi, komunistycznymi poprzedniczkami. I te związki należy przeciąć.

430 metrów bieżących dokumentów

Włączając się w dyskusję nad sposobem rozwiązania uwierającego wielu problemu, warto jednak najpierw odpowiedzieć sobie na pytanie: czym jest zbiór zastrzeżony w archiwum IPN?

Enigmatycznie odpowiada na to pytanie art. 39 ustawy z 18 grudnia 1998 r. o Instytucie Pamięci Narodowej, który w ust. 1 reguluje, że: „odpowiednio Szef ABW i Szef AW lub Minister Obrony Narodowej może zastrzec, na czas określony, że do określonych dokumentów nie może mieć dostępu żadna inna osoba poza wyznaczonymi przez nich przedstawicielami, jeżeli jest to konieczne dla bezpieczeństwa państwa". Dokumenty te dodatkowo oznaczone są gryfem tajności jako ściśle tajne lub tajne.

Obecnie zbiór zastrzeżony (a właściwie zgodnie z ustawą tajny, wyodrębniony zbiór) to ponad 430 metrów bieżących dokumentów spośród ponad 90 km akt znajdujących się w archiwach Instytutu. Na metraż tego zbioru składają się archiwalia przekazane przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencję Wywiadu (wcześniej UOP), Straż Graniczną oraz dwie służby wojskowe podległe bezpośrednio ministrowi obrony narodowej: Służbę Kontrwywiadu Wojskowego i Służbę Wywiadu Wojskowego (wcześniej WSI).

Wśród przechowywanych w tym zbiorze dokumentów znajdują się zarówno akta w formie teczek: administracyjnych, operacyjnych i osobowych, jak i dokumentacja w postaci kart z kartotek operacyjnych oraz różnorodnych dzienników ewidencyjnych. Dodatkowo znajduje się tam 655 taśm magnetycznych zawierających bazy danych komunistycznej Służby Bezpieczeństwa z lat 80. XX wieku. Chronologicznie są to dokumenty wytworzone w okresie PRL, czyli w zakresie Służby Bezpieczeństwa do 31 lipca 1990 r., a w przypadku służb wojskowych do 31 grudnia tego roku. Oto cały sekret zbioru zastrzeżonego.

Co może prezes

Od początku istnienia tego zbioru służby specjalne opracowały na własny użytek kryteria kwalifikujące do niego poszczególne kategorie akt. Kryteria te mają charakter niejawny i nigdy nie były przedstawione IPN do konsultacji czy też zaopiniowania.

Zatem jaki jest realny wpływ prezesa IPN na decyzje podejmowane przez szefów służb specjalnych? Niestety niewielki. Ustawodawca, tworząc w ramach Instytutu specjalny, poddany szczególnej ochronie zbiór dokumentów, nie wyposażył prezesa tej instytucji w mechanizm realnego wpływu na decyzje o włączeniu określonych dokumentów do tego zbioru. Faktycznie więc prezes IPN jest uzależniony w swym postępowaniu od decyzji szefów służb (vide art. 39 ust. 1) kierujących wnioski o zatwierdzenie lub uchylenie zastrzeżenia. Jego rola ogranicza się w zasadzie do stworzenia szczególnych warunków do przechowywania i administrowania tymi dokumentami.

Prezes IPN nie może zatem samodzielnie podjąć decyzji o uchyleniu zastrzeżenia, ponieważ nie zna szczegółowych kryteriów determinujących zastrzeżenie. Tym samym nie wie, jakie były konkretne przesłanki faktyczne, które zaważyły na skierowaniu wniosku o zastrzeżenie dokumentów.

Zatem w obecnym stanie prawnym prezes IPN może faktycznie uchylić zastrzeżenie jedynie na wniosek szefa służb/ministra obrony narodowej (w rezultacie tzw. przeglądów okresowych określonych w ustawie co trzy lata). Jest to możliwe również po zasięgnięciu opinii szefa służb albo ministra obrony narodowej (ale tylko wtedy, gdy skończy się okres zastrzeżenia). Decyzję administracyjną pracownicy IPN wykonują jedynie w zakresie wskazanym we wniosku szefa służb albo ministra obrony narodowej.

Zakres dostępu do dokumentów ze zbioru zastrzeżonego jest mocno ograniczony. Dokumenty te mogą być wykorzystywane jedynie w związku z prowadzonymi postępowaniami lustracyjnymi lub w sprawach zbrodni komunistycznych. Oznacza to, że prawo nie ogranicza dostępu prokuratorów Biura Lustracyjnego IPN, a także Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu do tej kategorii akt. Niestety, z dokumentów z tego zbioru nie mogą korzystać przedstawiciele organów wymiaru sprawiedliwości i ścigania prowadzący postępowania w innych, określonych np. w kodeksie karnym, sprawach.

W pierwszych latach działalności Instytutu do zbioru zastrzeżonego trafiło blisko 2 km akt. Służby specjalne asekuracyjnie włączały do tego zbioru szereg dokumentów zawierających, ich zdaniem, informacje, których ujawnienie mogłoby wpłynąć na bezpieczeństwo Polski. Tak najczęściej, sucho i bez szczegółów, uzasadniano konieczność ochrony poszczególnych treści. W ciągu 15 lat istnienia IPN zbiór zastrzeżony skurczył się do kilkuset metrów bieżących. W ciągu ostatnich kilku lat, w oparciu o wnioski kierowane przez służby specjalne, prezes IPN Łukasz Kamiński wydał decyzje, na których podstawie zbiór zastrzeżony zmniejszył się z 560 do nieco ponad 430 metrów. Tylko w tym roku wyłączono z niego ponad 3 tys. jednostek archiwalnych.

Duże nadzieje wiążemy także z procesem odczytu taśm magnetycznych. Proces ten nie jest prosty, kilkuletnie próby uzyskania przez IPN pomocy od instytucji państwowych się nie powiodły. Wyłącznie dzięki determinacji Instytutu udało się nam we własnym zakresie pozyskać sprzęt pozwalający na przeniesienie tego materiału na inne nośniki. Dotąd zapisaliśmy w postaci cyfrowej zawartość blisko 1/3 znajdujących się w zbiorze zastrzeżonym taśm z esbeckimi bazami danych. Mam nadzieję, że już niedługo bazy będą dostępne dla badaczy.

Nawet pobieżna analiza treści dokumentów, które opuszczają zbiór zastrzeżony i trafiają do ogólnodostępnego zasobu archiwalnego, skłania do refleksji. Jako historykowi i archiwiście trudno jest mi znaleźć wiarygodne uzasadnienie, dla którego te dokumenty przez lata były niedostępne dla badań naukowych. Przeglądając teczki osobowe byłych funkcjonariuszy komunistycznych organów bezpieczeństwa, akta rezydentur komunistycznego wywiadu w Nowym Jorku czy Watykanie; instrukcje czy też sprawy operacyjne z lat 60. lub 70. XX w., nieustannie zadaję sobie pytanie, jakie treści sprzed kilkudziesięciu lat zdecydowały o włączeniu do tego zbioru dokumentów, których ujawnienie mogłoby w istotny sposób wpłynąć na bezpieczeństwo współczesnej demokratycznej Polski? A idąc dalej – co takiego się wydarzyło w ciągu kolejnych kilku lat, że służby specjalne zdecydowały się na uchylenie zastrzeżenia? Na tak postawione pytania w tej chwili nie znajduję satysfakcjonujących odpowiedzi.

Oddać akta historykom

Zainicjowana niedawno listem otwartym dyskusja skłania do rozważenia możliwych do przyjęcia rozwiązań. Ewentualne zmiany prawne mogą iść w kierunku całkowitej likwidacji zbioru wyodrębnionego z uwzględnieniem następujących kwestii.

Należy przyjąć, że istnieją dokumenty wytworzone lub zgromadzone w okresie do 1990 r. przez organy bezpieczeństwa państwa, które powinny podlegać szczególnej ochronie i przez to nie powinny być powszechnie udostępniane. Pytanie, czy w związku z tym nie mogą być po prostu chronione w trybie ustawy z 5 sierpnia 2010 r. o ochronie informacji niejawnych, jako ściśle tajne lub tajne, bez utrzymywania instytucji zbioru wyodrębnionego? Przecież dane agentury współczesnych służb specjalnych nie są chronione inaczej niż w oparciu o ogólne przepisy ustawy o ochronie informacji niejawnych, więc po co w przypadku dokumentów historycznych utrzymywać sztuczny twór.

Pozostałe dokumenty mogą być po prostu odtajnione w oparciu o ogólne przepisy ustawy o ochronie informacji niejawnych. Tym samym można stworzyć racjonalny mechanizm rozwiązania tzw. problemu zbioru zastrzeżonego. Wystarczy podjąć inicjatywę zmierzającą do opracowania kryteriów faktycznych uzasadniających ochronę wybranych pojedynczych dokumentów (kryteria powinny być opracowane przez przedstawicieli IPN i służb specjalnych). Następnie wyznaczyć bardzo krótki okres na pełen przegląd wszystkich dokumentów w oparciu o te kryteria. W ostatnim etapie nastąpiłoby formalne zdjęcie klauzul tajności.

Proponowanym rozwiązaniom przyświeca jeden zasadniczy cel – oddanie w ręce historyków ukrywanych dotychczas dokumentów mogących w istotny sposób wpłynąć na jakość prowadzonych badań naukowych nad spuścizną państwa totalitarnego. Wydaje się, że 25 lat po likwidacji organów bezpieczeństwa państwa katalog prawnie chronionych dokumentów wytworzonych przez te instytucje (ale bez instytucji zbioru zastrzeżonego!) powinien być ograniczony do absolutnie niezbędnego minimum, a cała reszta akt bezpieki powinna jak najszybciej trafić w ręce badaczy czasów najnowszych. W imię swobody badań naukowych gwarantowanych przez konstytucję.

Autor jest dyrektorem Biura Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów IPN

Kilka dni temu grono historyków i byłych opozycjonistów skierowało list otwarty do prezydenta RP Andrzeja Dudy, apelując o podjęcie inicjatywy ustawodawczej w celu odtajnienia dokumentów znajdujących się w tzw. zbiorze zastrzeżonym Instytutu Pamięci Narodowej.

Inicjatywa spotkała się z dużym zainteresowaniem wielu środowisk. Jako reprezentant Instytutu Pamięci Narodowej zdecydowanie popieram inicjatywę autorów listu, choć nie zgadzam się ze wszystkimi przytaczanymi przez nich argumentami. Sądzę jednak, że co do jednego możemy być zgodni – zbiór zastrzeżony w archiwum IPN można uznać za ostatni fragment pępowiny łączącej służby specjalne demokratycznej Polski z ich niechlubnymi, komunistycznymi poprzedniczkami. I te związki należy przeciąć.

Pozostało 92% artykułu
felietony
Donald Trump przeminie, ale triumpizm zakwitnie. Tego chce lud
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Nowa Jałta dla Ukrainy?
Opinie polityczno - społeczne
Rafał Trzaskowski albo nikt. Czy PO w wyborach prezydenckich czeka chichot historii?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Szokujące, jak bardzo oderwani od rzeczywistości byli amerykańscy celebryci
Materiał Promocyjny
Big data pomaga budować skuteczne strategie
Opinie polityczno - społeczne
Jan Romanowski: Antyklerykał na czele archidiecezji warszawskiej nadzieją na zmianę w Kościele
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje