Jan Romanowski: Antyklerykał na czele archidiecezji warszawskiej nadzieją na zmianę w Kościele

Większa rola świeckich, przejrzystość finansów i współpracy z władzą polityczną, otwartość na media... Czy nowy arcybiskup warszawski Adrian Galbas poradzi sobie z wyzwaniami polskiego Kościoła? – pyta publicysta.

Publikacja: 10.11.2024 12:35

Abp Adrian Galbas

Abp Adrian Galbas

Foto: PAP/Grzegorz Momot

Papież Franciszek zaskoczył po raz kolejny, nominując na arcybiskupa warszawskiego dotychczasowego arcybiskupa katowickiego Adriana Galbasa. Ma on niewielki staż biskupi, ale za to wielki potencjał, by Kościół warszawski (i polski) odnowić. Pytanie tylko, czy będzie w stanie stawić czoła wyzwaniom stolicy.

Czy arcybiskup Adrian Galbas zwiększy rolę świeckich w Kościele

Choć arcybiskup Adrian Galbas (rocznik 1968) nie jest antyklerykałem rozumianym według powszechnej definicji, to on sam właśnie tak o sobie mówi. W wywiadzie z 2020 r. stwierdził: „Jestem antyklerykalny, bo źle się czuję bez świeckich”. Może znaleźliby się ludzie, którzy by chcieli, aby nowy biskup warszawski był bardziej radykalny w sprzeciwie wobec Kościoła instytucjonalnego, byłoby to jednak kontrproduktywne w momencie, gdy w Kościele (ale także szerzej w Polsce) potrzebni są ludzie, którzy zamiast dzielić będą łączyć. Prowadząc dialog abp Galbas może poprowadzić Kościół do reformy wewnętrznej i zewnętrznej opierającej się na współpracy, a nie wzajemnym antagonizowaniu.

Czytaj więcej

Tomasz Krzyżak: Abp Adrian Galbas do Warszawy to dobry ruch, ale widać przy okazji słabość polskiego Kościoła

W tym stwierdzeniu abp. Galbasa i jego dotychczasowej posłudze biskupiej jeszcze ważniejszy jest nacisk na rolę ludzi świeckich w Kościele. W czasach, gdy myślenie o nim jest przesiąknięte klerykalizmem, potrzebny jest znaczący, donośny głos promujący właśnie znaczenie świeckich. Czy to oddanie arcybiskupa idei „antyklerykalizacji” Kościoła objawi się również w decyzjach personalnych w archidiecezji? Kard. Kazimierz Nycz pozostawia następcy dziedzictwo rady duszpasterskiej (w której skład wchodzą głównie świeccy). Pytanie, czy nowy szef archidiecezji pójdzie za ciosem i zacznie nominować kompetentnych ludzi świeckich zamiast „księży dyrektorów”, co zresztą postulował we wspomnianym wywiadzie przed czterema laty.

Archidiecezji warszawskiej potrzebny nowy model współpracy z władzą polityczną

Choć archidiecezja warszawska – duża i zlokalizowana w stolicy - łatwa do zarządzania nie jest, to nowy biskup nie musi w niej się skupiać na „sprzątaniu” po poprzednikach. Może więc spróbować wprowadzić swoją wizję zarządzania Kościołem i poświęcić czas na nowe formy ewangelizacji, spotkania z księżmi i wiernymi oraz układanie współpracy z władzami państwowymi.

I tu jest największe wyzwanie nowego metropolity. Archidiecezja warszawska jako diecezja stolicy kraju odgrywa kluczową rolę w formowaniu współpracy politycznej między Kościołem a władzami państwa. W najbliższych latach podczas „opłatka” w Sejmie oraz na najważniejszych uroczystościach państwowych osobą reprezentującą Kościół rzymskokatolicki będzie właśnie abp Galbas. To on będzie jedną ze stron prowadzących dialog z władzami, nawet jeżeli nieoficjalny, to jednak stały i znaczący. Szczególnie ważna jest jego rola w sytuacji, gdy rząd Donalda Tuska i obecne władze Konferencji Episkopatu Polski nie są dla siebie najwygodniejszymi partnerami do rozmów.

Czytaj więcej

Jan Romanowski: Rezygnacja kard. Kazimierza Nycza to szansa na pozytywną zmianę w polskim Kościele

Funkcjonująca od ok. 30 lat formuła współpracy między państwem a Kościołem się wyczerpała i nie jest korzystna dla żadnej ze stron, ani tym bardziej dla zwykłych ludzi, którzy ugrzęźli w politycznym sporze między „wójtem a plebanem”. Chyba mało kto już wierzy, że Fundusz Kościelny oraz katecheza mogą dalej funkcjonować w obecnym kształcie. Pytanie tylko, czy Kościół będzie współkreował przyszłość, czy raczej poprzez trwałą, wręcz ideologiczną obronę status quo zostanie przez tę lub kolejną, mniej przychylną sobie władzę postawiony przed faktem dokonanym. Aby tego uniknąć, osoba reprezentująca Kościół powinna być otwarta na dialog i słuchać drugiej strony. Abp Galbas może temu sprostać, ale będzie musiał działać według schematów innych niż te, którymi kierowały się poprzednie pokolenia polskich biskupów: bronić interesu Kościoła, ale być gotowym na pewne kompromisy.

Dotrzeć do wiernych dzięki nowym mediom

Oprócz współkreowania nowej polityki wobec państwa abp Galbas będzie musiał się zmierzyć z innymi problemami polskiego Kościoła, jak spadek liczby powołań i liczby wiernych oraz z brakiem zaufania ludzi do księży i całej instytucji.

Nowy arcybiskup musi rozumieć rolę mediów – tych tradycyjnych, ale przede wszystkim tych nowoczesnych - i potrafić z nimi współpracować. Pewne nadzieje daje to, że abp Galbas (bądź któryś z jego współpracowników) prowadzi profil na Facebooku, a jego oświadczenie po nominacji zostało opublikowane najpierw jako nagranie wideo skierowane bezpośrednio do wiernych archidiecezji katowickiej. Coraz więcej osób czerpie wszystkie informacje z Internetu, więc arcybiskup i musi być tam obecny.

Arcybiskup Galbas musi mieć plan na diecezję

„Po co nam Kościół?” - to pytanie, które coraz częściej pada z ust wielu osób w Polsce. Nowy arcybiskup warszawski będzie musiał umieć odpowiedzieć na to pytanie, pokazać, jaki jest sens Kościoła w XXI w., po co on istnieje. Wytłumaczyć fundamentalne nauczanie w sposób zrozumiały i odpowiedni dla współczesności. Aby ludzie zrozumieli Kościół jako wspólnotę, najpierw Kościół jako instytucja musi zrozumieć ludzi i do nich wyjść. I to jest największe wyzwanie całego duchowieństwa, a szczególnie biskupów.

Badania socjologiczne pokazują, że zaufanie do Kościoła spada na łeb, na szyję, a w rankingu prestiżu zawodów i specjalności księdza jest bardzo słabo poważany. Gorsze notowania ma tylko kilka zawodów – m.in. politycy, influencerzy czy pracownicy infolinii. Zaufania nie uda się zbudować bez przejrzystości, i to jest również bardzo ważne wyzwanie stojące przed abp. Galbasem.

Jeżeli kard. Nycz swoimi wypowiedziami z ostatnich miesięcy chciał wyznaczyć pewną drogę dla swojego następcy, to można się spodziewać, że ziarno trafi na żyzny grunt

Nie chodzi o „pokazówkę” i szukanie na siłę uchybień w diecezji oraz wywracanie z dnia na dzień wszystkiego, co się niej działo. Kościół musi jednak bardziej otwarcie mówić o finansach, informować wiernych, co się dzieję z pieniędzmi, na co są przeznaczane, jak gospodaruje się nimi w kurii, w parafiach i w instytucjach kościelnych. Być może kurialiści i biskupi powinni składać oświadczenia majątkowe i „grać w otwarte karty” z wiernymi. Dopóki Kościół nie będzie otwarcie pokazywał, jak funkcjonują w nim mechanizmy finansowe, trudno liczyć na zaufanie ludzi, a większość społeczeństwa będzie postrzegała kler (co dla wielu księży i biskupów jest krzywdzące) przez pryzmat kultowego już cytatu abp. Mordowicza z filmu „Kler” Wojciecha Smarzowskiego: „Złote, a skromne”.

Warto rozważyć powołanie przy arcybiskupie komisji składającej się z ekspertów w różnych dziedzinach, zarówno świeckich i duchownych, która przebadałaby dotychczasowe działania w archidiecezji. Nie chodzi o to, by abp Galbas uprawiał popularny społecznie virtue signaling (termin oznaczający afiszowanie się dobrym zachowaniem w celu otrzymania pochwał) i na siłę szukał uchybień w diecezji, by się z nimi rozprawić – byłoby to nieszczere. Natomiast tak samo jak przy zmianie władzy w państwie czy w firmie, warto przeprowadzić rzetelny audyt, by naprawić ewentualne błędy i nauczyć się, jak ich unikać, a także skorzystać z pozytywnych dokonań.

Zadanie duszpasterskie nie tylko w stolicy

Warto przypomnieć, że abp Galbas, jest zakonnikiem – pallotynem. W ostatnich miesiącach coraz bardziej jestem przekonany, że aby wprowadzić polski Kościół w nowe czasy, diecezjom mogą przydać się zakonnicy. Sam fakt bycia członkiem zakonu nie rozwiązuje automatyczne wszystkich problemów, ale daje inne spojrzenie na Kościół i odmienne doświadczenia w duszpasterstwie. To niesie nadzieję na wprowadzenie nowej wizji, która może dać wiele dobra.

Jeżeli kard. Nycz swoimi wypowiedziami z ostatnich miesięcy (np. o usuwaniu krzyży z urzędów, o potrzebie usunięcia polityki z kościołów czy o związkach partnerskich) chciał wyznaczyć pewną drogę dla swojego następcy, to można się spodziewać, że ziarno trafi na żyzny grunt. Abp Galbas jako hierarcha „otwarty”, gotowy do kompromisów i rozmów, też będzie starał się wprowadzić warszawski (i może szerzej polski) Kościół w nową erę.

Po ogłoszeniu przez kardynała Nycza rezygnacji pisałem, że nowi biskupi muszą dążyć do tego, „by polski Kościół stał się młodszy, dynamiczniejszy, rozumiejący nasze czasy – wskazujący prawdę, wizję na życie w sposób odpowiadający wyzwaniom XXI”. Wydaje mi się, że jest duża szansa, by arcybiskup-nominat faktycznie sprostał temu zadaniu. Jak będzie w rzeczywistości zobaczymy, bo wygląda na to, że pallotyn z Bytomia, po krótkim epizodzie na Śląsku, zwiąże się z Warszawą na najbliższych 20 lat.

Autor

Jan Romanowski

Student Uniwersytetu Londyńskiego (UCL), przewodniczący stowarzyszenia polskich studentów UCL. Był redaktorem naczelnym portalu myPolitics

Papież Franciszek zaskoczył po raz kolejny, nominując na arcybiskupa warszawskiego dotychczasowego arcybiskupa katowickiego Adriana Galbasa. Ma on niewielki staż biskupi, ale za to wielki potencjał, by Kościół warszawski (i polski) odnowić. Pytanie tylko, czy będzie w stanie stawić czoła wyzwaniom stolicy.

Czy arcybiskup Adrian Galbas zwiększy rolę świeckich w Kościele

Pozostało 97% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Janusz Reiter: Putin zmienił sposób postępowania z Niemcami. Mają się bać Rosji
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Trzeba było uważać, czyli PKW odrzuca sprawozdanie PiS
Opinie polityczno - społeczne
Kozubal: 1000 dni wojny i nasza wola wsparcia
Opinie polityczno - społeczne
Apel do Niemców: Musicie się pożegnać z życiem w kłamstwie
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie polityczno - społeczne
Joanna Ćwiek-Świdecka: Po nominacji Roberta F. Kennedy’ego antyszczepionkowcy uwierzyli w swoją siłę