Doczekaliśmy się. Premier Mateusz Morawiecki przedstawił swój nowy rząd. Trzeba jasno powiedzieć, że to gabinet „z łapanki”. Przedstawiona opinii publicznej propozycja rządu to zwykła minimalizacja politycznych szkód. Nazwiska osób, które stary-nowy gabinet miałyby tworzyć, to bliscy współpracownicy dotychczasowego prezesa Rady Ministrów, często szeroko niekojarzone, więc nie stracą na fiasku, jakim będzie oczywiste nieuzyskanie wotum zaufania w Sejmie.
Ministrowie zderzaki zamiast członków gabinetu
Kilka dni temu Mateusz Morawiecki udzielił wywiadu Rafałowi Wosiowi i Sławomirowi Jastrzębowskiemu z Salonu 24. Premier był w zaskakująco dobrym humorze. Zapowiedział między innymi, że nowy rząd będzie „polityczno-ekspercki”. I rzeczywiście – nazwiska ministrów nie są bynajmniej z politycznego pierwszego szeregu, ale czy to faktyczni eksperci?
Czytaj więcej
Nowy rząd Mateusza Morawieckiego (PiS) zaprzysiężony. W gabinecie ponad połowę stanowisk objęły kobiety. - Dopełniamy politycznego i historycznego zwyczaju - powiedział prezydent Andrzej Duda.
Po części. Klucz był raczej inny: ci ludzie mają po prostu nikłą pozycję polityczną. Tezę o „zderzakowości” nowej oferty niech jednak potwierdzi fakt, że Mateusz Morawiecki nie wysunął na pierwszy plan postaci, które akurat miałyby się czym pochwalić, gdy mowa o dorobku ostatnich dwóch kadencji. Za przykład posłużyć może minister cyfryzacji Janusz Cieszyński, który – pominąwszy aferę respiratorową za czasów urzędowania w resorcie zdrowia – był sprawnym urzędnikiem, co podkreślają nawet jego polityczni oponenci. „Okres, w którym Cieszyński odpowiada za polską cyfryzację, to dobry okres dla cyfryzacji” – powiedział Wirtualnej Polsce Michał Gramatyka z Polski 2050.