W jednym z moich ulubionych filmów – „Blues Brothers” Johna Landisa – jest przezabawna scena demonstracji amerykańskich nazistów. Bohaterowie filmu bracia Blues wjeżdżają samochodem w tłum, a stojący na mostku w parku mężczyźni w operetkowych mundurach wskakują w przerażeniu do wody. Ze swoim gruppenführerem na czele.
Widzowi w czasach PRL-u („Blues Brothers” nakręcono w roku 1980) scena wydawała się slapstickową fantazją, tymczasem była komediową wersją sytuacji prawdziwej. Oto w roku 1978, w tym samym Chicago, gdzie toczy się akcja filmu, w tym samym parku doszło do podobnej demonstracji. Zezwolił na nią amerykański Sąd Najwyższy. Mimo że członkowie Narodowo-Socjalistycznej Partii Ameryki maszerowali przez dzielnicę zamieszkaną przez ocalonych z Holokaustu i ich rodziny. Co wywołało, jak nietrudno się domyślić, protesty organizacji żydowskich. A jednak w kraju wolności, w Stanach Zjednoczonych, niezawisły sąd uznał, że nawet członkowie organizacji budzących odrazę mają prawo demonstrować. Bez względu na ewentualne prawdopodobieństwo zamieszek.
Czytaj więcej
W czwartek Sąd Okręgowy w Warszawie uchylił decyzję prezydenta stolicy Rafała Trzaskowskiego, zakazującą organizacji demonstracji pod hasłem "Ani jednej bomby więcej - wolna Palestyna".
Trudno inaczej niż jako pretekst traktować zakaz organizacji pikiety „Ani jednej bomby więcej – wolna Palestyna” motywowany względami bezpieczeństwa. Powoływanie się na zastrzeżenia policji to zresztą marny pretekst, skoro nie było podobnych uwag co do demonstracji proizraelskiej. Nikt nie musi się zgadzać z deklaracją organizatorów manifestacji, że mianowicie „działania wojenne prowadzone przez Państwo Izrael mają charakter ciągu zbrodni wojennych, masowej czystki etnicznej, a nawet ludobójstwa”. Organizatorzy pikiety mają jednak prawo wyrażać takie, a nie inne przekonania. Zresztą, zwracam uwagę, że wśród europejskiej lewicy są to opinie dość powszechne.
Warszawski ratusz, który demonstracji zakazał, po raz kolejny zwalcza wolność zgromadzeń. Nieustanne próby zakazania Marszu Niepodległości również muszą budzić sprzeciw. Tak jak rozwiązywanie zgromadzeń przeciwników politycznych pod byle pretekstem. Np. dlatego, że jeden z demonstrantów miał na sobie T-shirt z przekreślonym sierpem i młotem.