W drugi dzień świąt przypomniałem sobie o rocznicy katastrofy pod Smoleńskiem właściwie przypadkiem, zobaczywszy wiadomość o wypowiedzi polskiego ambasadora przy ONZ Krzysztofa Szczerskiego. Szczerski – co nie jest w dzisiejszym czasie w wykonaniu przedstawiciela polskich władz żadnym zaskoczeniem – powiązał kwestię smoleńskiej katastrofy z wojną prowadzoną przez Rosję przeciwko Ukrainie, a to z kolei z dostarczaniem Ukrainie broni przez Zachód. Do tej układanki dołożył jeszcze Katyń, na szczęście nie zrównując go wprost z Buczą i Irpieniem.
Niestety, inni przedstawiciele polskiego rządu w przeszłości takiego zrównywania dokonywali, co nie tylko jest nadużyciem merytorycznie. Wykracza również przeciwko zasadzie, zgodnie z którą – jakkolwiek cynicznie to brzmi, ale tak działa polityka międzynarodowa – państwo powinno dbać o zachowanie przekonania o unikatowości własnych ciężkich doświadczeń historycznych, stanowiących jeden z argumentów w międzynarodowych sporach.
Uderzyło mnie, że tragedia całkowicie unikatowa i absolutnie z niczym nieporównywalna, właściwie zniknęła już ze społecznego radaru. Szczególnej emocji nie wywołują nie tylko obchody kolejnych rocznic, ale też protesty przeciwko nim. Wszystko to stało się jałowym rytuałem. Nie zmienił tego również atak Rosji na Ukrainę. Spowodował jedynie, że sprawa Smoleńska znalazła się w rutynowym asortymencie retorycznych środków, używanych przeciwko Rosji, a niektórzy politycy obozu władzy – w tym sam Jarosław Kaczyński – uznali już za całkowicie oczywiste, że była to „rosyjska zbrodnia”.
Czytaj więcej
Samolot polski, z prezydentem, jest terytorium naszego kraju, częścią Polski. W jakimś sensie Rosja okupuje część polskiego majątku - mówił w rozmowie z TVP poseł PiS, Marek Suski.
Co ciekawe, opozycja nie wypowiada się o tym, czy wojna rozpoczęta 24 lutego zmienia coś w sprawie Smoleńska, bo ma z tym problem. Z jednej strony w ramach kolportowanego przez nią pakietu poglądów należałoby się trzymać wersji, że wina za katastrofę leży po polskiej stronie, a najlepiej przypisać ją prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu. Z drugiej – wyłączając Konfederację – opozycja ściga się przecież z PiS na retoryczną antyrosyjskość, więc nie przypisując Moskwie sprawstwa Smoleńska, w tej konkurencji traci kilka punktów. A więc najlepiej nic nie mówić.