Od trzech lat wiemy o koronawirusie. Przez te trzy lata dowiedzieliśmy się wiele o Chinach, które poprzez urządzenia technologiczne są u nas w każdym domu. I mogliśmy sobie wyobrazić, co się stanie, jeżeli wpuścimy ich więcej, uzależniając się jeszcze bardziej od państwa, które teraz wciąż stosuje zasadę zero covidu, a już wcześniej stosowało inne: zero niesubordynacji, zero pluralizmu, zero zmian, zero informacji. A także zero konsekwencji swoich działań.
Dzisiaj już tylko najostrożniejsi chodzą po polskich miastach w maskach na twarzy, ale skutki covidu są w nas, nawet jeżeli nie leżeliśmy pod respiratorem w odgrodzonym od świata szpitalu. Trudno oszacować, z jak wielką traumą będziemy się mierzyć przez lata. Ile osób będzie dręczyła myśl, czy ich bliscy musieli umrzeć, ile nie będzie się mogło pogodzić z tym, że pogrzeb nie wyglądał tak, jak powinien, bo reguły antycovidowe nie pozwalały na godne pożegnanie zmarłych.
Czytaj więcej
Od kilku dni w największych miastach trwają manifestacje przeciw antyepidemicznej polityce władz. Przeradzają się w protest polityczny.
W tle tych dręczących myśli są Chiny. Tam ponad trzy lata temu pojawiła się choroba nazwana potem Covid-19. I stamtąd rozprzestrzeniała się po świecie. Byli odważni Chińczycy, którzy próbowali przestrzegać przed zagrożeniem, ale przegrali w zderzeniu z propagandową machiną kierującą się zasadą: zero niewygodnych informacji. Najbardziej znany to Li Wenliang, lekarz z Wuhanu. Sygnalista, szykanowany przez władze i służby. Zmarł w lutym 2020 roku, gdy koronawirus dotarł już na inne kontynenty i nie dawało się ukryć jego pochodzenia. Później Pekin zajmował się wielką akcją propagandową w sieci: zero wspomnień o śmierci Li i zero negatywnych skojarzeń z Chinami.
To się już nie uda, przynajmniej w społeczeństwach zachodnich, coraz bardziej wyczulonych na działania autokratów i dyktatorów. Może nawet nie uda się powstrzymać Chińczyków przed negatywnymi skojarzeniami z rządzącą nimi partią komunistyczną i przewodniczącym Xi Jinpingiem. Mimo zasad zero informacji i zero niesubordynacji niektórzy tak bardzo nie mogli znieść konsekwencji polityki zero covidu, że wyszli na ulice, ryzykując represje.