Cały świat obiegło w zeszłym tygodniu nagranie z bawiącą się i tańczącą premierką Finlandii. Wzbudziło duże zainteresowanie oraz dyskusje o tym, co wolno politykom i polityczkom. W Polsce, jak prawie zawsze, debata przebiegła dość banalnie wzdłuż podziałów politycznych: prawica była oburzona, a środowiska lewicowe i liberalne zachwycone. Z oczywistych względów bliższa była mi ta druga perspektywa postrzegania ujawnionych taśm, ale publicznie dawałem także do zrozumienia, że sprawa nie jest tak oczywista i może przynieść Sannie Marin kłopoty nawet w tak progresywnym społeczeństwie jak fińskie.
Nie dalej jak trzy dni temu światło dzienne ujrzał sondaż, który potwierdził owe obawy – 60 proc. Finów uznało zachowanie swojej premierki za niegodne sprawowanego przez nią urzędu. Trudno się temu dziwić, bowiem uprawianie polityki jest związane z przestrzeganiem pewnych reguł i zasad specyficznych dla tej sfery życia społecznego. Jest ono bowiem jak teatrum, w którym obowiązują dziwne, nie zawsze racjonalne i oczywiste wskazania co do tego, jak należy się zachowywać, jak mówić, a nawet jak się poruszać.
Politycy z niebios
Każdy polityk sprawujący władzę musi nauczyć się specyficznych reguł wynikających z faktu, że jest postrzegany jako przywódca i lider. Dotyczy to tego, co można, a czego nie można powiedzieć, jak się ubierać, a nawet – co już naprawdę dziwaczne – jak chodzić. Warto zwrócić uwagę na to, że ważni politycy mówią oraz poruszają się wolniej niż zwyczajni ludzie. Mistrzami w takiej maskaradzie są dyktatorzy – w ich przypadku całość wizerunku opiera się na przekazywaniu odbiorcom, że są z innego świata, z innego porządku, z niebios nieomal. Dlatego u nich zabiegi polegające na zmianie zachowania idą najdalej. Dziś najdobitniej widać to na przykładzie przywódcy Korei Południowej, ale wystarczy obejrzeć ceremonie na Kremlu, by dostrzec ten sam mechanizm prezentowania lidera jako kogoś mówiącego i poruszającego się w innym niż ludzki porządku.
Czytaj więcej
Gdyby za wyciekiem nagrań tańczącej i śpiewającej Sanny Marin, która bawiła się na zakrapianej alkoholem imprezie z przyjaciółmi, stała Rosja, oznaczałoby to, że Władimir Putin podcina gałąź, na której tak wygodnie się umościł.
Mistrzem takiej kreacji jest dla mnie Erdogan, który zachowuje się jak sułtan – prawie się nie uśmiechając, wolno podając dłoń (prawie jak do ucałowania), majestatycznie się przechadzając.