Na początku maja powstała nowa inicjatywa polityczna. Wokół senatora Kazimierza Michała Ujazdowskiego oraz posła Ireneusza Rasia utworzono Centrum dla Polski, ugrupowanie, które w zamyśle inicjatorów ma połączyć polityków chadeckich, konserwatywnych lekko wychylonych z centrum spektrum politycznego. Stanowić ma ono mocne wsparcie i uzupełnienie dla pomysłu Koalicji Polskiej, uformowanej latem 2019 r. przez polityków PSL. Manifestem politycznym nowego ugrupowania jest książka Aleksandra Halla zatytułowana „Anatomia władzy i nowa prawica”. Stanowi ona wnikliwą oraz szczegółową analizę sytuacji państwa i społeczeństwa polskiego po przeszło sześciu latach sprawowania władzy przez obecny obóz rządowy. Hall wskazuje perspektywy rozwoju sytuacji oraz kreśli możliwe scenariusze wydarzeń. Martwi go poważnie nie tylko obecny stan państwa, ale i aktualna struktura ugrupowań opozycyjnych. W jego opinii brakuje na scenie politycznej poważnej siły dośrodkowej w centrum spektrum partyjnego, zmniejszającej stopień niszczącej polaryzacji społecznej, a utożsamianej z wartościami chrześcijańsko-demokratycznymi oraz konserwatywnymi.
Jaka strategia?
Pomysł wzmocnienia Koalicji Polskiej zakłada uzupełnienie oferty politycznej dla wyborców miejskich o profilu centrowym (z lekkim nachyleniem chadeckim oraz konserwatywnym), podczas gdy główny (i w znacznym stopniu dotychczasowy) elektorat ludowców mieści się w małych gminach oraz mniejszych ośrodkach miejskich. Rola Koalicji Polskiej – na scenie politycznej, w tym w jej części opozycyjnej – jest – i powinna być – istotna. Stabilizuje ona bowiem elektoraty w Polsce, ma jednocześnie za zadanie zmniejszać stopień „wrzenia politycznego”, a co za tym idzie – stopień sporów ideologicznych. W 2019 r. PSL – ogłaszając swój projekt centrowy polityczny, symbolizowany przez Konwencję Polską – nie doczekał się poważnych oraz strategicznych partnerów do kształtowanej wówczas inicjatywy. Kukiz’15, z różnych względów, nie mógł być takim partnerem, ani wiarygodnym, ani strategicznym.
Czytaj więcej
Na ponad rok przed wyborami Jarosław Kaczyński ma trzy możliwości zachowania władzy.
Wielu komentatorów i publicystów sufluje ostatnio pomysł utworzenia jednej wspólnej listy ugrupowań opozycyjnych. Jest to jednakże pomysł wiodący na polityczne manowce. Zapominając, iż idea taka była już realizowana przy okazji wyborów w maju 2019 r. w postaci Koalicji Europejskiej, dąży się ponownie do popełnienia strategicznych błędów. W wyborach do europarlamentu wspólna lista KE nie doprowadziła do sukcesu. Nie zrealizowano strategicznego celu współdziałania stronnictw centrowych, liberalnych i lewicowych. Niemożliwe jest bowiem zgrupowanie pod jednym szyldem – nawet najbardziej pojemnym – wszystkich wyborców anty-PiS, biorąc pod uwagę jego znaczne ideowe oraz polityczne zróżnicowanie. Dla części wyborców o bardziej konserwatywnym nastawieniu trudne będzie poparcie polityków o bardziej lewicowym nastawieniu i odwrotnie.
Proponuje się drogę „węgierską” zamiast drogi „czeskiej”. Na Węgrzech wszystkie znaczące ugrupowania opozycji antyorbánowskiej (od postkomunistów do liberałów i narodowców z Jobbiku) nie tylko wystawiły jedną listę do parlamentu, ale wyłoniły w prawyborach wspólnego kandydata na przyszłego szefa rządu. Strategia ta nie przyniosła zwycięstwa w wyborach do tamtejszego Zgromadzenia Krajowego. A uzasadnieniem dla wybranej strategii opozycji były przesłanki wewnętrzne – charakter ukształtowanego przez Orbána i jego partię Fidesz systemu politycznego oraz formuła systemu wyborczego, gdzie znacząca część deputowanych wybierana jest w okręgach jednomandatowych w systemie większości względnej.