W dyskusji o wykorzystywaniu seksualnym małoletnich co jakiś czas powraca pomysł utworzenia przez polskich biskupów niezależnej komisji eksperckiej. Grono to miałoby sprawdzić, jak – i czy w ogóle – tego typu sprawy załatwiano w przeszłości, pokazać skalę problemu w Polsce, wskazać przyczyny, dla których do tego typu przestępstw w obrębie Kościoła dochodziło, i dać odpowiedź na pytania, co robić, by stał się on miejscem bezpiecznym.
Idea powołania takiej komisji zrodziła się już kilka lat temu, gdy o. Adam Żak, będąc koordynatorem KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży, zaczął w diecezjach zbierać pierwsze dane, które pokazałyby skalę problemu. W obrębie episkopatu długo toczyła się na ten temat debata. Niektórzy biskupi zaczęli wychodzić przed szereg i sami prezentowali dane odnoszące się do ich diecezji. Ostatecznie dane ogólnopolskie zebrano i w marcu 2019 r. – tuż po watykańskim szczycie zwołanym przez papieża Franciszka – upubliczniono. Wydawało się wówczas, że kolejnym krokiem będzie powołanie niezależnej komisji. Zwłaszcza że po emisji pierwszego filmu braci Sekielskich (czerwiec 2019) od biskupów dawało się słyszeć głosy, że powołanie komisji głupim pomysłem nie jest. Kard. Kazimierz Nycz mówił np. w rozmowie z „Rz”, że „forma takiego zespołu jest do przemyślenia”.
Piłka jest po stronie hierarchów. W niektórych diecezjach audyty już przeprowadzono
Teraz temat powraca. Współpracujący z episkopatem prof. Michał Królikowski, były wiceminister sprawiedliwości, stwierdził kilka dni temu, że spór episkopatu z państwową komisją ds. pedofilii o dokumenty dałoby się rozwiązać poprzez powołanie „przez Kościół własnego zespołu dokonującego przeglądu akt i publikującego odpowiedni raport”. Prof. Błażej Kmieciak, szef państwowej komisji ds. pedofilii, w przekazanym KAI stanowisku przychylił się do takiego pomysłu.
Piłka jest po stronie hierarchów. W niektórych diecezjach audyty już przeprowadzono. Część biskupów dobrze wie, czego można się spodziewać po otwarciu kurialnych szaf. W trakcie takiego ogólnokrajowego audytu może okazać się, że znajdą się papiery obciążające byłego, żyjącego jeszcze, poprzednika – tak jak stało się to w Monachium w przypadku emerytowanego papieża. Może pojawić się coś, co zburzy wizerunek nieżyjącego, który nie będzie miał szans obrony. Ale mając w sobie takie lęki, ciągle będziemy kręcili się w kółko.