Sama wiadomość, że Łukaszenka siłą przepycha afgańskich uchodźców najpierw na litewską stronę, a potem na polską powinna opozycji dać do myślenia. Rozumiem, że miło jest przywalić w rząd, ale w takt melodii napisanej w Mińsku i, zapewne, w Moskwie?
Następna wiadomość, że przynajmniej część z tych uchodźców prawdopodobnie przyleciała do Mińska samolotem, na zaproszenie oficjalnego biura podróży, powinna ostudzić nawet lewicowe, gorące serduszka. Jeszcze następna, że co najmniej część tych „Afgańczyków” najprawdopodobniej pochodzi z Iraku, powinna wystarczyć nawet posłowi Franciszkowi Sterczewskiemu.
Ale nie wystarczyła.
Oczywiście uważam, że ludzi tych należy jak najszybciej zaopatrzyć w wodę, jedzenie, okrycia, namioty i co tam jeszcze można, za pomocą Czerwonego Krzyża czy Czerwonego Półksiężyca. Ale wpuszczać do Polski bez procedury ich NIE WOLNO. Nie dlatego, że uważam, iż Polska zawali się od kilkudziesięciu uchodźców, tylko dlatego, że za chwilę Moskwa zadba, by było ich kilkaset tysięcy. Jeśli zaczniemy wpuszczać bez procedury, okażemy się słabym ogniwem Unii i NATO, a Łukaszenka i jego mocodawcy będą tylko dosypywać do pieca. Mają z czego, bo nieszczęścia na świecie ogrom.
Czują to też zwykli ludzie, którzy w sondażu opowiadają się przeciw chaotycznemu wpuszczaniu uchodźców, nazwijmy ich „białoruskich”. Nie dlatego, że wszyscy są rasistami, egoistami czy chorują na znieczulicę. Chcą wiedzieć kogo wpuszczamy, na jakiej podstawie i dlaczego.