Polsce potrzebne jest radykalne centrum - analiza Michała Kleibera

Jeśli zmian nie dokona świadoma wyzwań ?i racjonalnie myśląca większość, to i tak zrobią to ?w jakimś momencie populiści różnej maści, ?bez pojęcia o rządzeniu – pisze prezes PAN.

Publikacja: 18.07.2014 01:49

Red

Afera podsłuchowa, ilustrując kolejny raz słabości naszej klasy politycznej, odwodzi nas niestety od pełniejszej diagnozy sytuacji, w jakiej znajduje się nasz kraj. Jakie szersze wnioski wyciągnąć można na podstawie wielu innych  wydarzeń politycznych, a w szczególności niedawno zakończonych wyborów do europarlamentu?

Tęsknota za władzą dojrzałą

Po pierwsze, znacząca część z nas, a szczególnie młodzież, zdecydowanie odrzuca sposób uprawiania polityki przez istniejące partie. Świadczą o tym jednoznacznie niezwykle niska frekwencja wyborcza, słabe poparcie dla rządzącej koalicji nawet przy braku szeroko akceptowalnej alternatywy oraz relatywnie wysoki odsetek głosów oddanych na antysystemową Nową Prawicę.  Takie sygnały są przekonującą demonstracją społecznej tęsknoty za dojrzałą, uczciwą władzą posiadającą czytelną wizję przyszłości kraju.

Po drugie, istotnym elementem poglądów znacznej części społeczeństwa, głównie tej mającej poglądy daleko na prawo od politycznego centrum, jest narastająca rezerwa wobec deklarowanego przez główne media i większość polityków prounijnego entuzjazmu. Eurosceptycyzm, czasami odwołujący się do argumentów racjonalnych, częściej jednak artykułowany naiwnie bądź populistycznie, wydaje się u nas znacząco rosnąć.

Po trzecie, wygląda na to,  że skrajne ugrupowania zarówno z prawa, jak i z lewa mogą wprawdzie odnosić u nas niekiedy znaczące sukcesy wyborcze, ale sukcesy te mają z reguły tylko  chwilowy charakter. Świadczy o tym zarówno wyborcza porażka zdominowanej wizerunkowo przez wojujący antyklerykalizm Europy Plus Twojego Ruchu, jak i prawdopodobna przyszłość anegdotycznie konserwatywnej Nowej Prawicy.

Wobec takiej sytuacji jeden wniosek nasuwa się nieodparcie – Polsce potrzeba wyraziście artykułowanej polityki centrowej, świadomej rzeczywistych wyzwań i mającej dobre pomysły na stawianie im czoła. Jestem przekonany, że zdecydowana większość z nas tęskni za wizją, w której dbałość o uczciwość w życiu publicznym i likwidowanie nadmiernych nierówności społecznych z jednej, a niezbędny dynamizm gospodarki rynkowej z drugiej strony nie tylko nie stoją ze sobą w sprzeczności, ale są wręcz niezbywalnym elementem strategii szybkiego rozwoju.

Obywatele są mądrzejsi

W niektórych sprawach taka wyważona, centrowa polityka wymagałaby z pewnością twardych decyzji istotnie odchylających się w prawo bądź w lewo, ważne jest jednak, aby wprowadzane zmiany w ogólnym bilansie zysków i strat poszczególnych grup nie prowadziły do politycznego pata paraliżującego rozwój.

Nie widać dzisiaj niestety żadnej pojedynczej siły politycznej zdolnej do takiego działania. Rządząca koalicja  jest wprawdzie nominalnie  centrowa, ale w dzisiejszej sytuacji, zmęczona długim okresem rządzenia i bieżącymi kłopotami, z pewnością nie zdobędzie się już na determinację niezbędną do realizacji ambitnego programu reform.

Różnym odłamom opozycji nie sposób wprawdzie odmówić reformatorskiego radykalizmu, ale politycznie zbyt daleko im do centrum, a tym samym do uzyskania poparcia niezbędnego do realizacji takiego programu.

Dlaczego tak się dzieje? U podstaw takiej postawy wydaje się leżeć niedocenianie konieczności dostosowania tradycyjnych narracji politycznych do rzeczywistych wyzwań współczesności. Mówiąc w dobitnym skrócie, prawicowi zwolennicy skrajnego rynkowego liberalizmu ciągle żyją w przekonaniu, że nierówności społeczne – niezależnie od ich rozmiaru – są naturalne i korzystne dla rozwoju. Prawica światopoglądowa nie jest zaś przygotowana do akceptacji zmieniającej się roli Kościoła zmierzającego nieuchronnie ku większej otwartości i samoograniczaniu.

Lewica z kolei najchętniej podnosiłaby podatki dla najbogatszych i zwiększała zakres publicznych wydatków, a jej skrajni przedstawiciele gotowi są toczyć aż do pełnego zwycięstwa beznadziejną walkę z głęboko zakorzenionymi tradycjami znaczącej części społeczeństwa.

Polsce zamiast takiej alternatywy potrzebna jest dzisiaj konsekwentna strategia polityczna racjonalnie uwzględniająca sytuację społeczną w kraju z jednej strony, a uwarunkowania stabilnego rozwoju z drugiej.

Obywatele są mądrzejsi, niż myślą politycy – oczekują wprawdzie w pierwszej kolejności skutecznej walki z biedą, zdecydowanie lepszej opieki zdrowotnej czy godnych emerytur, ale rozumieją równocześnie, że szanse na to mają tylko przy szybkim wzroście gospodarczym.

Nie ma u nas dzisiaj w pełni wiarygodnej siły politycznej zdolnej do samodzielnego rządzenia w takim duchu. To niekoniecznie zła wiadomość dla osób wierzących w rządy z polityczną wypadkową ulokowaną blisko centrum, co w naszych warunkach możliwe  jest do spełnienia jedynie przez rząd koalicyjny. Odważna, wręcz radykalna polityka centrowa wydaje się dzisiaj najlepszym lekarstwem na nasze bolączki. Co to oznacza w praktyce?  Przede wszystkim naciski przedwyborcze nakłaniające partie do uwzględnienia w swych programach elementów ulokowanych bliżej politycznego centrum.   A potem, oczywiście, takie głosowanie w wyborach, które wymusi utworzenie szerokiej koalicji.  Zdecydowanej na przeciwstawienie się najróżniejszym monopolom, kolesiostwu i zakorzenionym grupom interesu.

Konieczne są konsekwentne działania na rzecz ułatwiania prowadzenia działalności gospodarczej – to ciągle wielkie zadanie, w którym jest miejsce zarówno na dalszą liberalizację systemu prawno-fiskalnego w tym obszarze, jak i na dbałość o interesy pracownicze. Potrzebna nam jest przemyślana, ponadsektorowa polityka przemysłowa, która choćby ze względu na swoją dalekosiężną naturę oderwana powinna być od bieżących politycznych przepychanek.

Jak edukować

Najwyższy czas na dostosowanie prawa pracy do wymogów nowoczesnej gospodarki, z silną ochroną sytuacji osób, ale bez ochrony miejsc pracy. Konieczna do tego jest budowa zupełnie nowego systemu edukacji ustawicznej pozwalającego w sposób szeroko dostępny i merytorycznie atrakcyjny uzupełniać bądź wręcz zmieniać zawodowe kwalifikacje zarówno pracujących, jak i szukających pracy.

Trzeba wyciszyć ideologiczne spory w imię mądrze rozumianej społecznej solidarności

Zasadniczych zmian wymaga nasz system edukacji, w którym  trwające u nas obecnie spory ideologiczne są zaprzeczeniem rzeczywistych wyzwań stojących przed tym sektorem. Rozwijanie u uczniów potrzeby stałego uzupełniania wiedzy, kształtowanie  indywidualnej odwagi do wyrażania własnych opinii, pochwała naturalnej u młodych ludzi kreatywności niszczonej dzisiaj konsekwentnie przez system przekazywania i sprawdzania wiedzy, wychowanie obywatelskie akcentujące znaczenie pracy zespołowej na rzecz dobra wspólnego oraz nowe metody wykorzystywania w szkolnym procesie edukacyjnym czynników pozaformalnych (współpraca szkoły z rodzicami, mądre korzystanie z zasobów internetu) to kluczowe elementy edukacji przyszłości.

Szybko wyjść musimy naprzeciw nieuchronnym zmianom czekającym szkolnictwo wyższe. Dwie z tych zmian będą miały fundamentalny charakter, całkowicie odmieniając już niebawem cały system kształcenia na tym poziomie. Pierwsza z nich wyniknie z naruszenia obowiązującej dziś zasady studiowania przez pięć lat zaraz po maturze. Zgodnie ze wspomnianym wyżej wymogiem kształcenia ustawicznego studiować będą w przyszłości osoby w bardzo różnym wieku, często na drugim czy nawet trzecim kierunku studiów, na różnych uczelniach i w różnym trybie, często z przerwami niezbędnymi, by kontynuować karierę zawodową. Także wielu maturzystów zamiast od studiów rozpoczynać będzie swe dorosłe życie od zdobywania pierwszych doświadczeń zawodowych pozwalających łatwiej zaplanować dalszą życiową karierę.

Te zmiany umożliwiać będzie drugi nieuchronny trend polegający na szerokiej dostępności kształcenia na odległość z wykorzystaniem internetu. Rozwój w tym zakresie na świecie jest dzisiaj niebywały, a my ciągle jesteśmy na początku drogi. Pytanie, kto będzie chciał studiować na naszych uczelniach, mając dostęp do tanich studiów oferujących znakomite programy kształcenia przygotowane na najlepszych światowych uczelniach, wydaje się retoryczne.

Pamiętajmy dalej, że w nadchodzących latach ponosić będziemy olbrzymie wydatki na rozwój infrastruktury teleinformatycznej i transportowej, na unowocześnienie naszych sił zbrojnych, na usprawnienie systemu ochrony zdrowia. Kluczowo ważne jest przygotowanie mechanizmów proceduralnych gwarantujących, że zasadnicza część tych wydatków  stymulować będzie rozwój naszego własnego sektora badań i innowacyjnej gospodarki (nieszczęsny casus Pendolino!).

W przetargach, szczególnie tych z przewidywanym udziałem kontrahentów zagranicznych, należy jak najszybciej odejść od kryterium najniższego kosztu i konsekwentnie uwzględniać długoterminowe, rzeczywiste korzyści dla kraju z danej transakcji. Podobnie racjonalnie postępować należy przy zachęcaniu do aktywności w Polsce inwestorów zagranicznych, obok nowych miejsc pracy konieczne jest bowiem uwzględnianie dalekosiężnych skutków dla innowacyjności naszych przedsiębiorstw.

Niezbędne są oczywiście także zasadnicze zmiany w systemie emerytalnym (konsekwentna racjonalizacja struktury pobieranych świadczeń)  i eliminacja nieuzasadnionych socjalnych  transferów finansowych do osób bynajmniej tego niepotrzebujących.

Zasadniczej poprawy mamy prawo oczekiwać od naszego wymiaru sprawiedliwości, w którym długość okresu rozstrzygania sporów i częsty brak właściwych kompetencji, szczególnie w sprawach gospodarczych, jest zaprzeczeniem istoty państwa prawa.

Nasza narracja unijna

Ważnych zmian wymaga nasza narracja unijna. Nie zaniedbując podkreślania ogromnych pozytywów naszego członkostwa, konieczne jest uczciwe spojrzenie na unijne wady – biurokratyczne przeregulowanie różnych sektorów gospodarki, brak efektywnego powiązania działań Parlamentu Europejskiego z parlamentami krajowymi, nieprzejrzystość unijnych instytucji i rozrost kosztów ich funkcjonowania. To zresztą byłby tylko element niezbędnych zmian w całym systemie komunikacji społecznej, obecnie zdominowanej przez medialne wystąpienia polityków i dziennikarzy o skrajnych poglądach, nieoferujące z reguły czytelnej analizy skomplikowanej rzeczywistości, a tylko pogłębiające istniejące konflikty.

Nie ma według mnie szans, aby taką niezbędną w naszych warunkach politykę udało się realizować zarówno partiom gospodarczo wyraźnie lewicowym, jak i wyraźnie prawicowym. Także dlatego, że w wielu sprawach niezbędna jest dzisiaj zmiana konstytucji (lepsze zdefiniowanie relacji prezydent–rząd, umożliwienie wejścia do strefy euro, zmiana formuły Senatu, nowe spojrzenie na problematykę ochrony prywatności związane z rozwojem społeczeństwa sieciowego, odpłatność za studia wsparta rozbudowanym systemem stypendialno-kredytowym), a wymaganą do tego większość parlamentarną osiągnąć można, tylko realizując politykę centrowego konsensusu, odważnie sięgającą po pragmatyczne rozwiązania odarte z zakorzenionej u nas partyjnej narracji.

Jestem przekonany, że większość społeczeństwa, zmęczona przeideologizowanymi sporami, byłaby gotowa poprzeć taką rozważną centrową opcję. W wielu krajach zalety takiej polityki zrozumiano już dawno. Wzbudzającej powszechną zazdrość polityki gospodarczej w krajach skandynawskich nie sposób uznać za zdominowaną przez myślenie lewicowe bądź prawicowe. Nawet wiele nominalnie centroprawicowych rządów krajów Ameryki Łacińskiej postawiło na szeroką dostępność szkół wszelkich typów i usunięcie wad systemu wspomagania ludzi rzeczywiście tego potrzebujących. Nie przez przypadek ten rejon świata jest jedynym, w którym nierówności społeczne wykazują w ostatnich latach tendencję malejącą.  Niezależnie od przynależności partyjnej także kolejni przywódcy takich gospodarczo wiodących krajów jak Niemcy, Wielka Brytania czy Francja od dawna realizują politykę w zasadniczym stopniu centrową.

Oczywiście tematem sporu jeszcze długo (zawsze?) będą sprawy światopoglądowe. Tu jedyną drogą wydaje się nieustanne apelowanie o spokojną argumentację i powstrzymywanie się polityków przed propozycjami gwałtownie zmieniającymi obecną, prawnie bądź zwyczajowo, uregulowaną rzeczywistość.

Szkodliwe spory

Mam szacunek dla różnych, nawet bardzo skrajnych i dla mnie często przedziwnych poglądów etycznych i światopoglądowych, ale nadawanie im dzisiaj priorytetu w debacie publicznej – w czasach wielkich wyzwań o zupełnie innym charakterze – uważam za głęboko szkodliwe.

Uszanujmy niezbędną i bardzo naturalną w sprawach światopoglądowych „rozciągniętą" skalę czasu potrzebną do przekonującej społecznej akceptacji zmian. Apelujmy nieustannie o wyciszanie sporów w imię mądrze rozumianej społecznej solidarności.

Oczywiście emocje dominujące w naszej dzisiejszej polityce nie czynią realizacji powyższego postulatu łatwym. Racjonalną strategią byłyby więc  działania zmierzające do zmian na naszej od lat „zabetonowanej" scenie politycznej, na której większość aktorów wydaje się przekonana o korzyściach płynących dla nich z podtrzymywania obecnej spolaryzowanej sytuacji – kosztem nas wszystkich.  Bo jeśli zmian nie dokona racjonalnie myśląca większość, to i tak zrobią to w jakimś momencie populiści różnej maści, niemający pojęcia o rządzeniu. I wtedy dopiero będzie kłopot.

Afera podsłuchowa, ilustrując kolejny raz słabości naszej klasy politycznej, odwodzi nas niestety od pełniejszej diagnozy sytuacji, w jakiej znajduje się nasz kraj. Jakie szersze wnioski wyciągnąć można na podstawie wielu innych  wydarzeń politycznych, a w szczególności niedawno zakończonych wyborów do europarlamentu?

Tęsknota za władzą dojrzałą

Pozostało 97% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Maciej Miłosz: Czy powódź przekona polityków, by oddali komunikację w ręce specjalistów
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Państwo to strażak i urzędnik. W powodzi nie zawiedli
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Powódź 2024. Raport NIK jak lekcja
Opinie polityczno - społeczne
Renaud Girard: Polska - czwarta siła w Europie
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Opinie polityczno - społeczne
Kazimierz Groblewski: Igrzyska w Polsce – podrzucajmy własne marzenia wrogom, a nie dzieciom