Z właściwą sobie bezkompromisowością, którą nota bene podziwiam i szanuję, red. Tomasz Terlikowski skrytykował działania arcybiskupa Stanisława Gądeckiego w sprawie pedofilii wśród osób duchownych. W artykule „Instytucja wciąż ważniejsza niż ofiary" w magazynie „Plus Minus" napisał: „nikt nie próbuje nawet wyjaśnić kwestii z przeszłości, a od transparentności i otwartości, o dobru ofiar nie wspominając, nadal ważniejsze jest dobre imię i interes instytucji". Ton tej wypowiedzi nie odbiega od krytyki regularnie pojawiającej się na łamach „Gazety Wyborczej" czy innych wojujących z Kościołem mediów. Zasadnicza różnica, którą gwoli uczciwości dostrzegam, polega na tym, że o ile lewicowe środowiska, krytykując Kościół i jego hierarchów, zasadniczo nie życzą sobie żadnej poprawy, o tyle z wypowiedzi red. Terlikowskiego wynika autentyczna troska o losy katolicyzmu w Polsce. Tym bardziej więc za konieczne uważam wykazanie, że akurat w tym przypadku krytyka jest niesłuszna i niesprawiedliwa.
Jako tło dla swoich zarzutów red. Terlikowski przedstawia sprawę, w której poznańska kuria odmówiła przekazania prokuraturze dokumentów „dotyczących śledztwa kościelnego odnoszącego się do pewnego byłego już księdza, który molestował chłopców". Na wstępie muszę zastrzec, że choć na co dzień jako prawnik zajmuję się m.in. sprawami archidiecezji poznańskiej, akurat z tą sprawą nie mam nic wspólnego na gruncie zawodowym. Nie jestem więc także autorem argumentacji prawniczej użytej w sporze z prokuraturą, której zresztą oceniać nie zamierzam. Uważam jednak, że sprawa ta ogniskuje szereg zagadnień typowych dla problemu pedofilii wśród duchownych, na które na ogół nie zwraca się uwagi w publicznym dyskursie.
Kanoniczne a karne
Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na kwestię fundamentalną dotyczącą zasad wymierzania sprawiedliwości w Polsce. Otóż wbrew powszechnej opinii, podzielanej najwyraźniej także przez red. Terlikowskiego, to nie Kościół jest odpowiedzialny za ściganie pedofilów. Od tego są wyspecjalizowane instytucje państwowe, prokuratura, policja oraz sądy, których wyroki są jedynym sposobem stwierdzenia czyjejś winy i wymierzenia mu kary.
Na fali publicznej krytyki oraz doświadczeń w niektórych krajach zachodnich wewnątrz Kościoła także w Polsce wprowadzono mechanizmy zmierzające do oczyszczenia duchowieństwa z osób, które dopuściły się nadużyć seksualnych wobec małoletnich. Działania te należy uznać za idące w dobrym kierunku. Osobiście stoję na stanowisku, że każdy duchowny, który dopuścił się czynu pedofilskiego, powinien jak najszybciej zostać wydalony ze stanu kapłańskiego. I taka jest też rola postępowań kanonicznych prowadzonych przez władze kościelne.
Taka i tylko taka. Kościół nie może zastępować sądu w wymierzaniu sankcji przewidzianej przez kodeks karny. Nie może także wyręczać prokuratury w podejmowaniu czynności procesowych w ramach postępowania karnego, a w szczególności zastępować organy ścigania w gromadzeniu dowodów. Istnieje bowiem zasadnicza różnica pomiędzy wykazaniem przyczyn określonych przez prawo kanoniczne, dla których osoba duchowna powinna zostać wydalona ze stanu kapłańskiego, a udowodnieniem jej winy w świeckim procesie karnym.