Po sierpniowym spotkaniu z Władimirem Putinem Emmanuel Macron stwierdził, że wierzy w Europę od Lizbony do Władywostoku. Kilka dni później z Putinem spotkał się prezydent Finlandii Sauli Niinistö i wyraził zaniepokojenie planami rozmieszczania amerykańskich rakiet średniego zasięgu w Europie. I choć następnie najważniejsi europejscy przywódcy zadeklarowali, że nie ma mowy, by rozszerzyć G7 o Rosję, Zachód coraz rzadziej mówi o izolowaniu Moskwy, a coraz częściej chce z nią rozmawiać.
Co na to Polska? Mimo niedawnego spotkania ministra Jacka Czaputowicza z Siergiejem Ławrowem nic w tej materii się nie zmieniło. Polska jak miała fatalne relacje z Moskwą, tak ma je nadal. Ostatnie spotkanie na najwyższym szczeblu między oboma państwami odbyło się niemal dziewięć lat temu. Od czasu aneksji Krymu przez Rosję kontakty w zasadzie są zamrożone, a Polska wycofała się nawet z małego ruchu granicznego z Kaliningradem. Zdaniem ministra Czaputowicza „Rosja nie zmieniła swojej polityki wobec Ukrainy, wobec demokratycznej opozycji czy w sprawie umowy INF" (INF to układ o wycofaniu pocisków rakietowych pośredniego zasięgu – red.), a zatem w dwustronnych relacjach nie może nastąpić przełom.
Sytuacja wygląda więc tak, że kiedy Niemcy, Francja i inni ważni gracze europejscy z Rosją rozmawiają, my odmawiamy jakichkolwiek kontaktów. Gdzie Merkel i Macron – mimo fundamentalnej niezgody na działania Kremla – szukają choćby namiastki porozumienia, tam my blokujemy każdą próbę dialogu. Zapominamy przy tym, że dialog i dążenie do porozumienia zawsze są w interesie mniejszych państw, takich jak Polska, ponieważ konfrontacja z silniejszymi nigdy nie oznacza dla nich nic dobrego.
To zaś, czy w naszych rozlicznych sporach z Rosją mamy rację, jest z punktu widzenia interesu państwa sprawą drugorzędną. Ważny jest efekt końcowy, a więc to, czy potrafimy podtrzymywać choćby poprawne relacje z dużym i ważnym sąsiadem. Jeżeli nie potrafimy, to jest to przede wszystkim nasz problem, ponieważ Rosja na braku dobrych relacji traci dużo mniej niż my. To właśnie dla Polski powinno być kluczowe, aby z Kremlem rozmawiać, bo to jedyny sposób, by obniżyć napięcie w relacjach dwustronnych, a tym samym zmniejszyć nasze poczucie zagrożenia.
Wbrew pozorom podjęcie takiego wysiłku wcale nie musi być równoznaczne z odrzuceniem wartości europejskich czy oznaczać zauroczenia polityką Putina. Wręcz przeciwnie, dążenie do porozumienia w trudnych kwestiach i wypracowywanie mechanizmów ich pokojowego rozwiązywania jest z ducha europejskie i współgra z obietnicą pokoju, która po II wojnie światowej legła u podstaw Wspólnoty Europejskiej. Konsekwentne odrzucanie tej kultury dialogu jest więc nie tylko kardynalnym błędem strategicznym, lecz także coraz bardziej widomym symbolem odsuwania się Polski od Zachodu i jego cywilizacyjnych osiągnięć. Im prędzej to nastawienie zmienimy, tym lepiej – dla Polski i dla Europy.