Katolik, lustrator, KOD-owiec

Krytycy rządów PiS skupiali się dotychczas na na kwestiach praworządności, mniej mówiło się o uwarunkowaniach ekonomicznych, a to one są kluczowe, wpływają na popularność polityków – mówi Romanowi Graczykowi przedsiębiorca, diakon katolicki i działacz społeczny Andrzej Miszk.

Aktualizacja: 30.11.2017 20:18 Publikacja: 29.11.2017 18:42

Katolik, lustrator, KOD-owiec

Foto: Fotorzepa, Łukasz Solski

Opublikowany niedawno przez pana na Facebooku wpis wzbudził ogromne zainteresowanie, miał ponad 900 udostępnień. Pisze pan w nim, że Prawo i Sprawiedliwość dokonuje w Polsce swoistej inżynierii społecznej, niszczy świadomie klasę średnią, awansuje klasę niższą i w ten sposób utrwala na dłużej swoją władzę. Przepowiada pan również, że PiS prawdopodobnie wygra najbliższe wybory parlamentarne. Skąd u pana, opozycjonisty z czasów PRL, byłego kandydata do stanu kapłańskiego, a dziś działacza KOD, taka skłonność do dokonywania socjologicznych analiz?

Andrzej Miszk: Jestem z wykształcenia filozofem i teologiem, ale pasjonuję się też naukami społecznymi i ekonomią. Ten wpis jest dla mnie pewnym eksperymentem myślowym, zainspirowanym w dużym stopniu tekstem Sławomira Sierakowskiego w „Polityce” [„Rachunki krzywd” – przyp. red.], który postawił tezę, że za rządów PiS nastąpiło przesunięcie klas społecznych w Polsce, dowartościowano klasy niższe, które poparły PiS w wyborach i wciąż go popierają (chociaż PiS ma też zwolenników w innych klasach). I że ten klasowy charakter poparcia dla PiS stwarza nieomal gwarancję długotrwałości rządów tej partii.

To socjologiczno-ekonomiczne ujęcie wydało mi się interesujące, bo dotąd krytyka rządów PiS skupiała się na kwestiach praworządności, mniej mówiło się o uwarunkowaniach ekonomicznych, a one są bardzo ważne. Nie pokazywano tego, że mogą mieć obecnie, inaczej niż w przeszłości, większy i trwalszy wpływ na poparcie dla rządu czy opozycji niż stosunek do praworządności i demokracji.

Wydawało mi się raczej, że myśli pań w kategoriach uniwersalnych wartości. W jednym z postów pisał pan: „Żyję w państwie, którego nie nazywam już moim. Mieszkam w kraju, którego coraz częściej się wstydzę. Żyję w społeczeństwie, którego większości poglądów nie podzielam. W państwie, które z obywateli czyni służalców i donosicieli. Należę do kościoła, do którego coraz trudniej mi chodzić. Prowadzę firmę, którą w każdej chwili mogą mi zniszczyć urzędy. […] Nie sądziłem nigdy, że przyjdzie mi dożyć takiego czasu i takiego kraju. Że będę się lękał własnych myśli. Stosował na zimno autocenzurę. Zazdrościł umarłym, że już nie muszą wybierać”. Przywołałem dwie pana wypowiedzi, które odzwierciedlają bardzo różne perspektywy, rzadko spotykane u jednej i tej samej osoby.

To wynika także z moich różnych doświadczeń. Jestem przedsiębiorcą. Od siedmiu lat prowadzę firmę i teraz muszę walczyć o jej przetrwanie i rozwój. Moja walka z opresją państwa PiS-owskiego jest codziennym zmaganiem się z narastającą koniecznością płacenia nowych podatków, ubezpieczeń, z nowymi regulacjami, z niepewnością co do perspektyw działalności gospodarczej i bezpieczeństwa prawnego.

Stąd wymiar ekonomiczny i „konflikt klasowy” są obecne w moich rozważaniach. I też po prostu jako człowiek, przedsiębiorca i obywatel pozostający w opozycji czuję się coraz bardziej zagrożony przez upartyjnione państwo.

Co konkretnie panu grozi?

Całkiem serio uważam, że PiS-owskie państwo może zniszczyć moją firmę. Prawdopodobieństwo to oceniam 50 na 50. Jestem więc zaangażowany w walkę o wolność ekonomiczną i praworządność, które umożliwiają i zabezpieczają też inne wolności. Natomiast tekst, który pan zacytował, jest pewnego rodzaju prozą poetycką, zamyśleniem nad alienacją polskiego inteligenta czy przedstawiciela klasy średniej, który za czasów rządu PiS w zasadzie utracił identyfikację z polskim państwem.

Przydarzyło mi się to po raz pierwszy od 27 lat. Sam się dziwię, że taka świadomość mogła się we mnie zrodzić. Najgorsze dla mnie w tym wszystkim jest to, że ja po raz pierwszy rzeczywiście się boję.

Ale czego? Jakiś przykład?

Boję się utraty swojej firmy – ze względu na moje zaangażowanie opozycyjne – dorobku życia, wolności, dobrego imienia czy zdrowia psychicznego.

Ale ważniejszy jest chyba lęk o Polskę i naszą przyszłość. Jestem głęboko przekonany, że PiS, pomimo doraźnych sukcesów i poparcia, wiedzie nas ku katastrofie ekonomicznej, cywilizacyjnej i duchowej. Dlatego dla mnie walka o odsunięcie PiS od władzy i zaproponowanie lepszej alternatywy dla Polski jest imperatywem moralnym.

A jak czuje się pan w KOD? Dziesięć lat temu, popierając lustrację w Kościele, zderzył się pan z niechęcią Kościoła do rozliczania się z własną przeszłością. Dziś to już historia. Ale pana ówczesne opowiedzenie się za lustracją może być w KOD pamiętane i nie przysparzać panu przyjaciół. Mylę się?

To złożony problem, bo ja jestem jednym ze współzałożycieli KOD i byłym szefem regionu mazowieckiego, dopóki nie wyrzucił mnie Mateusz Kijowski, a zarazem nie wypieram się prolustracyjnego zaangażowania.

Od większości KOD-owców różni mnie stosunek do stanu wojennego i do lustracji. Kiedy np. płk Mazguła – oficer LWP w stanie wojennym – miał wystąpić jako jeden z liderów marszu KOD na 13 grudnia ub. roku, ogłosiłem, że ja obok płk. Mazguły nie pójdę. No i okazało się, że wielu współtowarzyszy walki z KOD zapałało do mnie niechęcią. Byłem tym zdumiony i poczułem się osamotniony.

Popieram też IPN, chociaż jestem krytyczny wobec politycznego wykorzystywania przez PiS lustracji, dekomunizacji i samego Instytutu do nękania przeciwników politycznych. Więc na pewno nie ułatwia mi to obecności w KOD. Taki sam problem jest z moją przynależnością do Kościoła. W KOD jest mnóstwo wspaniałych ludzi, ale dla wielu z nich antyklerykalizm jest ważnym elementem tożsamości i fakt, że jestem praktykującym katolikiem, nieraz utrudnia relacje i zajęcie wspólnego stanowiska. Ale cóż, tak jest w organizacjach pluralistycznych światopoglądowo.

To, co jest dla nas wspólne, najważniejsze, to obrona liberalnej demokracji, państwa prawa, konstytucji, obecności Polski w Unii Europejskiej, sprzeciw wobec autorytaryzmu i nietolerancji państwa PiS oraz jego sympatii do nacjonalistów i faszystów.

Nieraz bywa tak – co mówię z własnego doświadczenia publicysty – że nasze zdecydowane poglądy wzbudzają entuzjazm ludzi, z którymi niezbyt nam jest po drodze. Pod pańskim postem o alienacji za rządów PiS, który zacytowałem na początku, zamieszczone został komentarz: „[…] gdy czytam wspomnienia z czystek stalinowskich w 37 roku w Rosji przeżywam déja vu...”. Jak pan się z tym czuje?

To jest właśnie jeden z powodów, dla których nie zajmuję się czynnie polityką, a jestem jedynie aktywistą obywatelskim z porywu serca. Ponieważ jestem intelektualnie aktywny, zbyt wiele scenariuszy mam w głowie, żebym mógł zaspokoić takie potrzeby grupy społecznej, która chce prostych, wyraźnych prawd, które dawałyby energię i pokazywały, że z tym wrogiem zwyciężymy. Ja nie chcę serwować takiej prostej ideologii. Dla mnie świat i rzeczywistość, nawet w Polsce pod władzą PiS, jest niezwykle bogata, dramatyczna, niejednoznaczna, nie czarno-biała. Zatem nie mogę zaspokajać potrzeb grup, które chciałyby we mnie widzieć np. antyklerykała, który pomoże im zniszczyć Kościół.

Nie sprostam też wymaganiom tych, którzy uważają, że lustracja jest czymś złym i nie należało jej przeprowadzać. Nie będę twierdził, że PiS we wszystkim się myli, bo to nieprawda. Nie będę twierdził, że polityka jest wszystkim, bo dla mnie polityka – choć ważna – jest tylko jednym z wymiarów ludzkiej aktywności, dużo niżej sytuowanym niż religia, metafizyka, relacje międzyludzkie. Napisałem kiedyś tekst o głębokim kryzysie Kościoła katolickiego w Polsce z mocnym tytułem „Jak żyć w Kościele upadłym”?

Widomym znakiem tego kryzysu jest choćby polityzacja w duchu PiS większości kleru katolickiego i zupełnie antyewangeliczny sprzeciw większości polskich katolików wobec pomocy uchodźcom. Pomimo mojej krytyki nie przestaję się modlić, korzystać z sakramentów i wierzyć, że Kościół, mimo wszystkich swoich słabości, prowadzi do świętości i do zbawienia. Dlatego nie będę przykładał ręki do prób jego zniszczenia.

Opublikowany niedawno przez pana na Facebooku wpis wzbudził ogromne zainteresowanie, miał ponad 900 udostępnień. Pisze pan w nim, że Prawo i Sprawiedliwość dokonuje w Polsce swoistej inżynierii społecznej, niszczy świadomie klasę średnią, awansuje klasę niższą i w ten sposób utrwala na dłużej swoją władzę. Przepowiada pan również, że PiS prawdopodobnie wygra najbliższe wybory parlamentarne. Skąd u pana, opozycjonisty z czasów PRL, byłego kandydata do stanu kapłańskiego, a dziś działacza KOD, taka skłonność do dokonywania socjologicznych analiz?

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Czas decyzji w partii Razem. Wybór nowych władz i wskazanie kandydata na prezydenta
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Kandydatem PiS w wyborach prezydenckich będzie Karol Nawrocki. Chyba, że jednak nie
Opinie polityczno - społeczne
Janusz Reiter: Putin zmienił sposób postępowania z Niemcami. Mają się bać Rosji
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Trzeba było uważać, czyli PKW odrzuca sprawozdanie PiS
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie polityczno - społeczne
Kozubal: 1000 dni wojny i nasza wola wsparcia