Konwencje Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej utrzymały wyborców w niepewności odnośnie do planów opozycji względem ewentualnej współpracy. Niby jej potrzeba jest stale sygnalizowana, ale na razie jedyne, co można sobie wyobrazić, to „Zjednoczona Nowoczesna Platforma Ludowa"; brakuje jednorodnej koncepcji. Partykularyzm obecny w polskich partiach przysłania ich liderom fakt, że warunki polityczne w kraju bardzo się zmieniły.
Największym problemem opozycji – oprócz słabego przywództwa i braku porozumienia co do kierunków wspólnego działania – jest miotanie się między dwiema postawami. Z jednej strony główne partie opozycyjne próbują rywalizować z PiS (a niejednokrotnie między sobą) na gruncie programowym, jakby funkcjonowały w tych sam warunkach co przed wyborami 2015 roku, a jednocześnie unikać gwałtownych posunięć i ostrych wypowiedzi. Z drugiej zaś strony opozycja niekonsekwentnie włącza się w walkę o demokratyczno-liberalne pryncypia. Można odnieść wrażenie, że nie do końca jest ona przekonana, na którym polu powinna się skupić i jaki kierunek działań obrać.
Rząd PiS włożył pręt w tryby demokratycznej gry politycznej, natomiast opozycja – jak się wydaje – nie otrząsnęła się jeszcze z dezorientacji, jaką wywołała zmiana okoliczności, a jej działania na razie ujawniają brak wyraźnej koncepcji walki o władzę. Prawo i Sprawiedliwość zmieniło charakter rywalizacji politycznej, a reakcje opozycji wobec sukcesywnego nadużywania władzy wydają się nieprzekonujące.
Rządzący przedstawili alternatywę dla systemu politycznego III RP i wraz ze swymi partyjnymi akolitami bez ogródek wizję tę realizuje. Świadomie dąży do narzucenia nowej politycznej „racjonalności", która zredefiniuje kategorie dobrego i złego w polityce i życiu społecznym. Partia Jarosława Kaczyńskiego lekceważy zasady ustrojowe i normy gry politycznej, wikła natomiast rywali w nic niewnoszące (co nie znaczy, że niepotrzebne) spory programowe. PO, Nowoczesna, PSL i lewica znalazły się w niezręcznej sytuacji, która szybko zaczęła wymuszać na tych partiach i środowiskach politycznych albo obronę dotychczasowego porządku, albo wpisanie się w nurt postulujący zmiany („naprawę") III RP, albo walkę z PiS w imię wybranych wartości – krótko mówiąc: przyjęcie postawy „negatywnej". Jak dotąd niezależnie od tego, jaka była motywacją działania, aktywność ta była jednak prowadzona dość nieumiejętnie. Politycy opozycji popadają albo w naiwną polemikę programową, albo w snucie niespójnych wizji politycznych, którym towarzyszy wołanie o „nową narrację". Bodaj nikt nie udzielił jednak odpowiedzi na pytanie, jaka powinna być polityka w najlepszym wydaniu w tych konkretnych warunkach ostrego politycznego konfliktu i pogłębiającego się społeczno-politycznego podziału.
Co zatem powinna robić opozycja? Zasadne wydaje się oczekiwanie, aby zamiast prześcigania się z PiS w fantastycznych pomysłach i fałszywych wizjach wspólnoty, wykazała się ona większą konsekwencją w prezentowaniu swojej orientacji ideologiczno-programowej. Co jednak najważniejsze, obecne partie opozycyjne muszą znacznie lepiej identyfikować i wyjaśniać zarówno społeczne potrzeby, jak i różnorodne społeczno-polityczne tendencje i odpowiednio do nich reagować. Głębokie pęknięcie polskiego społeczeństwa jest już faktem. Wokół tego pęknięcia reorganizuje i konsoliduje się nasz system partyjny, wywierając jednocześnie istotny wpływ na relacje społeczne. Faktem jest także konflikt wykraczający poza rywalizację między partiami. Potrzebna więc jest odpowiedź na pytanie, co zrobić teraz i w przyszłości, by zminimalizować jego destrukcyjny wpływ.