W ciągu pierwszych 100 dni zarządzania kryzysem związanym z Covid-19 Europa porzuciła więcej dogmatów niż w ciągu 30 lat. Była to reakcja na bezprecedensowy kryzys, który doprowadził do poszerzenia pęknięć w porządku międzynarodowym.
Rzeczywiście architektura powojennego świata się chwieje. Stany Zjednoczone zobowiązały się pójść w pojedynkę w imię „America first", posuwając się aż do ryzyka destabilizacji swoich strategicznych sojuszy. Na przykład poprzez przemieszczanie oddziałów stacjonujących w Niemczech bez żadnych konsultacji w Europie.
Chiny metodycznie starają się wykorzystać na swoją korzyść kruchość upadającego multilateralizmu. Od utworzenia Jedwabnych Szlaków do dyplomacji maseczkowej – otworzyły one drogę do gospodarczego, technologicznego i geostrategicznego imperium z Azji do Europy i Afryki.
Nikt nie może powiedzieć, jak będzie wyglądał jutrzejszy świat. Nie wpadajmy jednak w tę pułapkę, gdyż żadne z państw europejskich nie może mieć nadziei na samodzielne wpływanie na nowy porządek świata. Musimy myśleć teraz tylko i wyłącznie w skali kontynentu.
W obliczu ryzyka, że Europa stanie się zamkniętym terenem światowych napięć, nie możemy pozostać ze złożonymi rękami. A nasze przekonanie jest takie, że skoro jej miękka siła już nie wystarcza, era pojednawczej lub naiwnej Europy dobiegła końca.