To jest polska przypadłość powtarzająca się co i rusz w momencie, gdy jakaś instytucja odnosi sukcesy potwierdzające jej wartość. Wtedy pojawia się widmo załamania niezawinionego bynajmniej przez samych artystów. Po politycznej zmianie w kraju zaczyna tego doświadczać obecnie Polska Opera Królewska.
Powstała siedem lat temu, jej czas działania jest zatem bardzo krótki i to dzisiaj może być jednym z jej grzechów. Myli się jednak ten, kto sądzi, że Polska Opera Królewska nie zdołała już zakotwiczyć się w naszym życiu kulturalnym. Choć bezdomna, to jest aktywna, przygotowuje koncerty na użyczenie jej kilka razy w miesiącu scenie Teatru Królewskiego w Łazienkach, organizuje własne festiwale, występuje w wielu innych miejscach, także poza Warszawą.
Siedem lat sukcesów Polskiej Opery Królewskiej
Można by powiedzieć, że osiągnięcie tego wszystkiego nie stało się trudne, ponieważ w POK spotkali się ludzie, którzy ze sobą przez lata współpracowali w Warszawskiej Operze Kameralnej, skąd zostali niemal z dnia na dzień wyrzuceni. Rzeczywiście teraz POK podąża artystycznym szlakiem tam wyznaczonym, ale jednocześnie w ciągu własnych siedmiu lat stworzyła kilka rzeczy od podstaw, a niezwykle wartościowych. Choćby zespół Capella Regia Polona kierowany przez Krzysztofa Garstkę, a specjalizujący się w wykonywaniu muzyki od XVI do połowy XVIII wieku.
Czytaj więcej
Minister Bartłomiej Sienkiewicz prowadzi audyt systemu kultury. Wyniki za tydzień. Ustawę medialną powinna stworzyć sejmowa komisja.
Polska Opera Królewska stała się też niezwykle istotną strażniczką polskiej muzyki renesansu i baroku. Jeśli ktoś sądzi, że to mało istotna zasługa, powinien wiedzieć, że przez ostatnie dziesięciolecia badacze dokonali wielu cennych odkryć w rozmaitych bibliotekach i archiwach, zwłaszcza kościelnych i zakonnych, a nasza wiedza o tym okresie muzycznym jest nieporównywalnie bogatsza niż pół wieku temu. Co więcej, muzyką staropolską interesuje się zagranica, uznając, że należy ona do szczególnie ciekawych zjawisk Europy tamtej epoki.