Polska Opera Królewska po wyborach. Gra w teatralną mękę

Wybitnym staropolskim spektaklem pasyjnym Polska Opera Królewska udowodniła swój wysoki poziom i to w szczególnie dla niej trudnej powyborczej sytuacji, gdy przyszłość jest niepewna.

Publikacja: 10.04.2024 20:17

Sylwester Smulczyński (Piłat) i Wojtek Gierlach (Faryzeusz) w „Grze o męce i Zmartwychwstaniu”

„Gra o męce i Zmartwychwstaniu”, Polska Opera Królewska

Sylwester Smulczyński (Piłat) i Wojtek Gierlach (Faryzeusz) w „Grze o męce i Zmartwychwstaniu”

Foto: M. Czerski

To jest polska przypadłość powtarzająca się co i rusz w momencie, gdy jakaś instytucja odnosi sukcesy potwierdzające jej wartość. Wtedy pojawia się widmo załamania niezawinionego bynajmniej przez samych artystów. Po politycznej zmianie w kraju zaczyna tego doświadczać obecnie Polska Opera Królewska.

Powstała siedem lat temu, jej czas działania jest zatem bardzo krótki i to dzisiaj może być jednym z jej grzechów. Myli się jednak ten, kto sądzi, że Polska Opera Królewska nie zdołała już zakotwiczyć się w naszym życiu kulturalnym. Choć bezdomna, to jest aktywna, przygotowuje koncerty na użyczenie jej kilka razy w miesiącu scenie Teatru Królewskiego w Łazienkach, organizuje własne festiwale, występuje w wielu innych miejscach, także poza Warszawą.

Siedem lat sukcesów Polskiej Opery Królewskiej

Można by powiedzieć, że osiągnięcie tego wszystkiego nie stało się trudne, ponieważ w POK spotkali się ludzie, którzy ze sobą przez lata współpracowali w Warszawskiej Operze Kameralnej, skąd zostali niemal z dnia na dzień wyrzuceni. Rzeczywiście teraz POK podąża artystycznym szlakiem tam wyznaczonym, ale jednocześnie w ciągu własnych siedmiu lat stworzyła kilka rzeczy od podstaw, a niezwykle wartościowych. Choćby zespół Capella Regia Polona kierowany przez Krzysztofa Garstkę, a specjalizujący się w wykonywaniu muzyki od XVI do połowy XVIII wieku.

Czytaj więcej

Różnorodność siłą. Sienkiewicz zapowiada celowe wydatki i zmiany legislacyjne

Polska Opera Królewska stała się też niezwykle istotną strażniczką polskiej muzyki renesansu i baroku. Jeśli ktoś sądzi, że to mało istotna zasługa, powinien wiedzieć, że przez ostatnie dziesięciolecia badacze dokonali wielu cennych odkryć w rozmaitych bibliotekach i archiwach, zwłaszcza kościelnych i zakonnych, a nasza wiedza o tym okresie muzycznym jest nieporównywalnie bogatsza niż pół wieku temu. Co więcej, muzyką staropolską interesuje się zagranica, uznając, że należy ona do szczególnie ciekawych zjawisk Europy tamtej epoki.

O tym, że muzyka renesansu nie jest tylko muzealnym zabytkiem, świadczy z kolei obecna premiera Polskiej Opery Królewskiej „Gra o męce i Zmartwychwstaniu”, zrealizowana tuż po Świętach Wielkanocnych. Patryk Kencki i Jacek Urbaniak połączyli w niej teksty staropolskich misteriów z renesansową muzyką m.in. Mikołaja Gomółki, Cypriana Bazylika, Wacława z Szamotuł i także kompozytorów anonimów.

O tym, że muzyka renesansu nie jest tylko muzealnym zabytkiem, świadczy obecna premiera Polskiej Opery Królewskiej „Gra o męce i Zmartwychwstaniu”

Tej historii o śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa opowiedzianej słowami anonimowych autorów XVI-wiecznych reżyser Jerzy Machowski nadał interesujący kształt teatralny – ascetyczny, operujący prostymi symbolami, a jednocześnie nowoczesny. Po równie udanych, choć utrzymanych w innym tonie „Pastorałkach staropolskich” POK po raz kolejny sięgnęła w twórczy sposób do początków teatru polskiego.

Polska Opera Królewska, ulubione dziecko PiS

Byłoby zatem czym się chwalić, ale POK postrzegana jest obecnie jako dziecko poprzedniej władzy i jej ministra kultury Piotra Glińskiego. Gdy w podlegającemu mazowieckiemu samorządowi, w którym rządził PSL, wybuchł konflikt w Warszawskiej Operze Kameralnej, PiS natychmiast stworzył w Warszawie nowy teatr operowy. Na jednej z pierwszych premier w Polskiej Operze Królewskiej, która jest państwową instytucją finansowaną przez resort kultury, w Teatrze Królewskim w Łazienkach pojawił się Jarosław Kaczyński. Była to jedyna bytność prezesa w teatrze operowym.

Czytaj więcej

Krystian Lada: Więcej nas łączy, niż dzieli

Dyrektor POK, wieloletni śpiewak Andrzej Klimczak, podkreśla, co prawda, że opera nie jest sztuką uwikłaną w politykę, ale są tacy, co o faktach z ostatnich lat pamiętają. Trudno tego nie połączyć z jedną z pierwszych decyzji nowego kierownictwa Ministerstwa Kultury po ostatnich wyborach. Chodzi o rezygnację z budowy siedziby Polskiej Opery Królewskiej. Projekt nowego gmachu został wybrany kilka miesięcy wcześniej w drodze konkursu.

– Jest to decyzja na miarę potrzeb, których teraz nie potrzebujemy – powiedział na konferencji prasowej podsekretarz stanu Andrzej Wyrobiec, dodając, że zdecydowano się na to po konsultacjach ze służbami konserwatorskimi i Łazienkami Królewskimi. Zwycięski projekt konkursowy – bardzo interesujący w swym kształcie – z racji usytuowania budynku na skraju zabytkowego parku budził pewne kontrowersje. W obecnych dyskusjach o losie tej inwestycji zabrakło jednak strony najbardziej zainteresowanej – samego teatru, bo jak twierdzi dyr. Andrzej Klimczak, o tym rozstrzygnięciu tu dowiedziano się z mediów.

Brak znajomości reguł w życiu instytucji kulturalnych nie ma barw politycznych

Do bezdomności zespół POK zdołał już przywyknąć, ale przyszłość niesie więcej znaków zapytania. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego ogłosiło już konkurs na nowego dyrektora teatru, bo umowa Andrzeja Klimczaka wygasa z końcem najbliższych wakacji. On nie planuje udziału w tym konkursie.

Prawem organu, któremu podlega instytucja kulturalna, jest konkursowy wybór dyrektora, ale w przypadku teatru operowego, gdzie niezbędne jest długofalowe działanie, taki pośpiech bywa zabójczy. Najwcześniej przejmie on POK jesienią – choć to założenie bardzo optymistyczne – a więc co najmniej jeden sezon będzie artystycznie zmarnowany.

Jak widać, brak znajomości reguł w życiu instytucji kulturalnych nie ma barw politycznych. Jest bezrefleksyjnie przekazywane kolejnym władzom.

To jest polska przypadłość powtarzająca się co i rusz w momencie, gdy jakaś instytucja odnosi sukcesy potwierdzające jej wartość. Wtedy pojawia się widmo załamania niezawinionego bynajmniej przez samych artystów. Po politycznej zmianie w kraju zaczyna tego doświadczać obecnie Polska Opera Królewska.

Powstała siedem lat temu, jej czas działania jest zatem bardzo krótki i to dzisiaj może być jednym z jej grzechów. Myli się jednak ten, kto sądzi, że Polska Opera Królewska nie zdołała już zakotwiczyć się w naszym życiu kulturalnym. Choć bezdomna, to jest aktywna, przygotowuje koncerty na użyczenie jej kilka razy w miesiącu scenie Teatru Królewskiego w Łazienkach, organizuje własne festiwale, występuje w wielu innych miejscach, także poza Warszawą.

Pozostało 86% artykułu
Opera
Konkurs im. Adama Didura. Kobiety śpiewały najlepiej
Opera
„Tosca” z Wrocławia to pierwsza w Polsce opera, która trafi do kin
Opera
Trzy polskie nominacje do operowych Oscarów 2024
Opera
Festiwal Chopin i jego Europa. Czy Włoch popsuł nam Moniuszkę
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opera
Wyrok sądu. Anna Netrebko dyskryminowana nie przez politykę, a przez płeć