Nie usłyszą go, niestety, widzowie dokumentu „Nothing Compares”, ponieważ jego twórcy nie otrzymali zgody na wykorzystanie owego utworu w filmie. Półtoragodzinna opowieść o O’Connor zrealizowana przez Kathryn Ferguson w ubiegłym, 2022 roku, jest niekompletna, a nawet - wybiórcza. I nie chodzi o brak znanego hitu, ale o brak wielu istotnych faktów z życia bohaterki. Wedle zamysłu twórców filmu jest ona główną narratorką.
- Wiele wycierpiałam, bo wszyscy uważali, że można mi dokopać. Żałuję, że było mi przez to smutno, że przez wiele lat byłam samotna i odizolowana – mówi O'Connor.
Opowiada, że jej terapią była muzyka i była zszokowana, kiedy została gwiazdą, bo ani tego się nie spodziewała, ani nie chciała. Uważa, że jej muzyczne życie zaczęło się, gdy miała 11 lat i brat przyniósł do domu płytę Boba Dylana, która sprawiła, że odkryła, czego chce dla siebie dalej i „miała odtąd fioła na punkcie Boba Dylana”.
Opowiada też, że jej rodzice rozstali się, gdy była mała, i że „matka była bestią”, która „znęcała się słownie, duchowo, emocjonalnie i fizycznie, i duchowo”. Źródeł zła upatruje w irlandzkim Kościele katolickim, mającym wówczas wciąż jeszcze przemożny wpływ na życie obywateli - „porównałabym Irlandię do maltretowanego dziecka”. Przyznaje, że jako nastolatka trochę się pogubiła („byłam nieposłuszna, dlatego nie chciano mnie w domu”) i mając 14 lat trafiła do domu poprawczego prowadzonego przez siostry zakonne.
„Miałam w sobie piosenki, które musiały ze mnie wyjść” – wyznaje O'Connor opowiadając o utworach mających genezę w jej przeżyciach, a jeden ze współpracujących z nią muzyków wspomina: „skakała po oktawach, błyskawicznie przechodziła od szeptu do krzyku, coś cudownego”. Pierwszy singiel - „Heroine”, wydała w 1986 roku, a jej debiutancki album „The Lion and Cobra” ukazał się rok później. Zespół otaczających ją muzyków zastępował jej rodzinę, szybko zresztą założyła własną – miała 20 lat, gdy w 1986 roku na świecie pojawił się jej syn Jake. „Myślę, że nie wpisuję się w normy uważane za kobiece” – zwierza się piosenkarka przywołując swój brak uległości wobec narzucanych norm przez patriarchalny świat. Prawo do decydowania o własnym losie powraca jak refren w jej opowieści. Wbrew wielopokoleniowym irlandzkim obyczajom zarabiała na siebie sama będąc jeszcze nastolatką. A łatwo nie było. Jej ogolona głowa i wczesne macierzyństwo wadziły wytwórni, z którą miała podpisany kontrakt. O’Connor ocenia przemysł muzyczny przymiotnikiem „wampiryczny”.