Chodzi o pakiet rozwiązań, które w przyszłym roku zaczną obowiązywać w Unii Europejskiej. Obligują one firmy technologiczne do większej przejrzystości działań w zakresie reklamy politycznej. W efekcie internetowi giganci będą musieli informować m.in. ile kosztowały widziane przez nas ogłoszenia, przez kogo owe kampanie zostały opłacone i jak wielu użytkowników natrafiło na te treści podczas surfowania po platformach społecznościowych. Na tym nie koniec.
Koniec z targetowaniem
Nowe regulacje wprowadzają wiele innych rozwiązań, które niekoniecznie mogą przypaść do gustu nie tylko tzw. BigTechom, ale również politykom. Regulacje mają bowiem zakazać partiom tzw. mikrotargetowania, a więc kierowania swojego przekazu w mediach społecznościowych w oparciu o dane behawioralne internautów oraz na podstawie ich aktywności w sieci. Choć taka technologia umożliwia na precyzyjne dotarcie do szczegółowo zdefiniowanych grup odbiorców to narusza prywatność tych osób i oddziałuje na wolność samodzielnego decydowania o wyborach politycznych.
Czytaj więcej
Znamy wyniki głosowania doradców premiera ws. TikToka w Polsce. Według ministra Janusza Cieszyńskiego ich uchwała wiele nie zmienia. „To ostrzeżenie”. Co z Huawei?
O możliwości wprowadzenia całkowitego zakazu reklam politycznych przez Metę napisał „Financial Times”. Jak donosi gazeta, koncern nie byłby w stanie spełnić wymogów dotyczących walki z manipulacją i dezinformacją, ponieważ reklamy polityczne w produktach Mety (Instagram, Facebook) nie są weryfikowane pod kątem zgodności przedstawianych tam twierdzeń z rzeczywistością.
TikTok sam blokuje
Wbrew pozorom dla giganta porzucenie reklam politycznych na terenie UE nie będzie wcale aż tak bolesne. Nie generują one bowiem ani tak dużych przychodów, jak kampanie biznesowe, ani nie przyciągają dodatkowej uwagi internautów. Wedle „FT”, między 2019 a 2020 r. Meta wypracowała tylko 800 mln dol. przychodów z reklamy politycznej (to dane z rynku amerykańskiego), a to mniej niż 1 proc. całkowitych wpływów reklamowych giganta.