Właściwie to może nawet odwrotnie, bo od początku tych negocjacji towarzyszyło mi poczucie, że Amerykanie chcą „na wszelki wypadek” kupić opcję na kilka lat, przez ten czas badać grunt, a ostatecznie zapomnieć o całej sprawie. Dla nich to żadne pieniądze, ryzyko więc minimalne – a jeślibyśmy próbowali zliczyć, ile ekranizacji książek utknęło w Hollywood na etapie opcji, mielibyśmy roboty na kilka dni.
„Ktoś kiedyś powiedział że zdrada jest tylko kwestią czasu” - pisał Arturo Pérez-Reverte w „Ostatniej bitwie templariusza”. Dlatego też zapytam, co będzie się kamerować w Polsce, a co w Hollywood z twojej twórczości?
Największy dylemat był przy „Nieodnalezionej”, bo to właśnie tą książką był zainteresowany pewien producent i pewne studio z Hollywood. Złożyli oferty, a zaraz potem zgłosiła się polska stacja. Właściwie nie namyślałem się specjalnie długo – przegadałem to z moją agentką z Londynu i oboje doszliśmy do wniosku, że lepiej kręcić w Polsce, niż blokować projekt na kilka lat w Los Angeles. Niektórzy twierdzą, że będę sobie pluć w brodę, ale w najgorszym wypadku będę po prostu mówił, że Polska jest dla mnie zawsze na pierwszym miejscu, bo jestem prawdziwym patriotą. A tak poważnie, rozmawiamy o innych projektach, kontakt się nie urwał – może to nawet bardziej pobudziło ich apetyt.
Jako, że dociekliwość to jedna z cech mego zawodu, to mimo wszystko podpytam cię, jakie książki doczekają się ekranizacji. Przykładowo mówimy o powrocie Chyłki, ale o ile mnie pamięć nie myli, to po „Kasacji” i „Zaginięciu” było coś dalej…
Przymiarki do kolejnego sezonu już trwają, a w perspektywie są kolejne – jeśli wszystko dobrze pójdzie, będzie jeszcze sporo do obejrzenia. A oprócz Chyłki niebawem powinny pojawić się pierwsze doniesienia w sprawie kolejnych czterech seriali – na podstawie Forsta, „Nieodnalezionej”, „Listów zza grobu” i „Wotum nieufności”.
Patrząc na ilość ekranizacji twoich książek, zastanawiam się, czy Remigiusz Mróz nie jest przypadkiem scenarzystą, podszywającym się pod pisarza? (śmiech)