„On wziął na siebie krzyż, wieniec cierniowy ratowania Świętej Rusi. Nawet jeśli ma jakieś przewiny, gdzieś jakieś niedokładności, to naprawdę jest tym człowiekiem, godnym przewodzenia naszemu państwu” – ulotki z takim tekstem znalazła SBU w kilku budynkach cerkiewnych w Kijowie i na Wołyniu. Tekst ilustrowany był zdjęciem Władimira Putina.
Dolary zamiast broni
W środę przeprowadzono kolejną rewizję. Tym razem w żeńskim monastyrze położonym 20 kilometrów na północny wschód od Mukaczewa na Zakarpaciu. – Oni przyjaźnili się z Medwedczukiem – wyjaśniał jeden z oficerów SBU. Po wybuchu wojny prorosyjski polityk, deputowany Wiktor Medwedczuk, kum prezydenta Putina, uciekł z aresztu domowego. Złapano go w kwietniu, a we wrześniu wymieniono na ukraińskich żołnierzy wziętych do niewoli przez Rosjan.
Czytaj więcej
Prezydent Wołodymyr Zełenski zaprosił Elona Muska do odwiedzenia jego kraju, aby zobaczył wyrządzone szkody i zrozumiał sytuację, po tym jak multimiliarder zaproponował "plan pokojowy" dla Ukrainy.
Nim służba bezpieczeństwa dotarła na Zakarpacie, przeprowadziła rewizje w ponad 850 pomieszczeniach należących do Cerkwi, która do maja uznawała zwierzchnictwo Moskwy. Wiosną na swoim soborze postanowiła zerwać łączność administracyjną z patriarchatem moskiewskim, ale formalnie nie przesłała tej decyzji rosyjskiemu patriarsze Cyrylowi. W Kijowie uznano, że duchowni próbują po prostu przeczekać wojnę.
– Poprzednio niejednokrotnie widzieliśmy, że nie tylko broń przechodziła przez struktury Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego, ale i bojówkarze znajdowali tam schronienie, na przykład w Ławrze Świętogórskiej – przypomniał profesor teologii ze Sztokholmu Kiriłł Goworun.