Wysłannik Stanów Zjednoczonych Amos Hochstein w misji do Libanu próbował złagodzić napięcie, które wzrosło po nasilonym ataku libańskich sił zbrojnych na Izrael, który wskazywał, że zagrożone jest trzecie co do wielkości miasto Izraela, Hajfa.
Wspierany przez Iran Hezbollah atakował Izrael przez ostatnie osiem miesięcy, równolegle z wojną w Gazie. W zeszłym tygodniu Hezbollah wystrzelił największą jak dotąd liczbę rakiet i dronów w kierunku izraelskich obiektów wojskowych po tym, jak przed kilkoma dniami Siły Obronne Izraela zabiły wysokiego rangą dowódcę Taleba Abdullaha i trzech innych bojowników.
Czytaj więcej
Na pierwszy rzut oka przerwanie walk wydaje się być blisko. Do porozumienia pokojowego jednak daleko.
Szef izraelskiego MSZ o „zmianie zasad gry”
Minister spraw zagranicznych Israel Kac napisał w poście na platformie X, że w obliczu gróźb szefa Hezbollahu Sayyeda Hassana Nasrallaha, że zaatakuje porty w Hajfie, obsługiwane przez firmy chińskie i indyjskie, „zbliżamy się bardzo do momentu podjęcia decyzji o zmianie zasad w meczu z Hezbollahem i Libanem”.
„W wojnie totalnej Hezbollah zostanie zniszczony, a Liban dotkliwie pobity” – dodał szef izraelskiego MSZ. Dodał, że choć Izrael zapłaci wysoką cenę, to musi przywrócić bezpieczeństwo mieszkańcom kraju.