Czy wojskowe wyzwolenie Krymu jest możliwe? „W dodatku niezbyt skomplikowane”

Front od dawna stoi w miejscu, a na ukraińskim zapleczu trwa spór, jak oswobodzić Krym.

Publikacja: 07.04.2023 03:00

Front pod Donieckiem. Ukraińcy ostrzeliwują rosyjskie pozycje

Front pod Donieckiem. Ukraińcy ostrzeliwują rosyjskie pozycje

Foto: Genya SAVILOV/AFP

– Jeśli uda nam się osiągnąć nasze strategiczne cele na polu walki i gdy staniemy na administracyjnej granicy Krymu, będziemy gotowi otworzyć dyplomatyczną stronicę dyskusji – powiedział w „Financial Times” zastępca szefa administracji ukraińskiego prezydenta Andrij Sybiha.

Jest najwyższym rangą prezydenckim urzędnikiem, który od prawie roku w ogóle dopuścił możliwość rozmów z Rosją. W 2022 r. negocjacje trwały w Stambule do początku kwietnia. Wtedy to kontratakujące pod Kijowem oddziały ukraińskie zajęły m.in. Buczę, a tam odkryto masowe rosyjskie zbrodnie. Kijów zerwał rozmowy, a prezydent Zełenski zapowiedział, że nie będzie żadnych kontaktów z prezydentem Putinem.

Zachód się boi

Wypowiedź Sybihy jest prawdopodobnie podyktowana obawami, jak zareagują zachodni sojusznicy Ukrainy, gdy rozpocznie się wreszcie z dawna zapowiedziana ukraińska kontrofensywa i na porządku dziennym stanie wyzwolenie półwyspu. Znaczna część amerykańskich i europejskich polityków i wojskowych uważa, że wkroczenie Ukraińców na półwysep doprowadzi zrozpaczonego Władimira Putina do podjęcia decyzji o użyciu broni atomowej, najprawdopodobniej taktycznej.

Czytaj więcej

Wojna: plotki o rosyjskim odwrocie

– Krym będzie wymagał rozwiązania politycznego ze względu na koncentrację tam wojsk. (…) Nie sądzę, by istniało szybkie rozwiązanie wojskowe [problemu półwyspu – red.] – powiedział „Financial Times” brytyjski kontradmirał i wojskowy attaché w Waszyngtonie Tim Woods.

Jednak znaczna grupa amerykańskich wojskowych sądzi inaczej. Wśród nich jest były dowódca amerykańskiej armii w Europie gen. Ben Hodges czy były szef CIA David Petreus. Uważają, że wojskowe wyzwolenie Krymu jest możliwe i w dodatku niezbyt skomplikowane. Część twierdzi, że po rozbiciu dużych jednostek w stepach zaporoskich pozostałe na półwyspie będą tak zdemoralizowane, że nie będą stawiały dużego oporu.

Czytaj więcej

Gen. Waldemar Skrzypczak: Pchanie Ukraińców do ofensywy jest w tej chwili nieuzasadnione

Inni wskazują, że najmniej krwawym sposobem byłoby odcięcie Krymu od lądowych połączeń z Rosją przy jednoczesnym zniszczeniu mostu przez Cieśninę Kerczeńską. Pozbawione wsparcia i dostaw, atakowane z powietrza rosyjskie wojska dość szybko by skapitulowały. A jednocześnie operacja nie wywołałaby niepokoju wśród zachodnich sojuszników, jak też nie dałaby bezpośredniego powodu Putinowi do użycia broni atomowej.

A jednak szturm

– Nie zgadzam się z oceną zachodnich specjalistów, którzy przekonują o niemożliwości zdobycia półwyspu klasycznym szturmem. Rosyjskie siły tam są bardzo uzależnione od dostaw – potwierdza ukraiński ekspert wojskowy Dmytro Snehyriw.

Ale wydaje się, że sztab ukraińskiej armii przychyla się do drugiego rozwiązania, czyli blokady półwyspu. Przynajmniej tak można by sądzić z wywiadu, jakiego udzielił jej dowódca gen. Waleryj Załużny tygodnikowi „The Economist”. Jako klucz do sukcesu generał wskazywał odbicie okupowanego Melitopola. Z rejonu miasta rakiety, jakimi dysponuje ukraińska armia, sięgnęłyby zarówno przesmyku perekopskiego (łącznik Krymu ze stałym lądem), jak i Cieśniny Kerczeńskiej.

Snehyriw sądzi, że kontratak faktycznie już się zaczął, bowiem ukraińskie wojska wzmocniły ostrzał rosyjskiego zaplecza w stepach zaporoskich, niszcząc składy i magazyny w okupowanych częściach obwodów zaporoskiego i chersońskiego. Jednak inny ukraiński ekspert wojskowy Juryj Fedoriw sądzi, że właśnie z powodu skupienia uwagi wszystkich – w tym rosyjskiego dowództwa – na zaporoskich stepach atak nastąpi zupełnie gdzie indziej. – Możliwe, że uderzenie nastąpi wzdłuż granicy Ukrainy z Rosją, w obwodzie ługańskim – mówi.

– Ci, którzy naprawdę posiadają informacje o tym, gdzie, kiedy i w jaki sposób będzie się zaczynać (atak), to trzy–pięć osób, nie więcej – przestrzegł sekretarz ukraińskiej Rady Obrony Ołeksij Daniłow.

Niezależnie od miejsca ataku ukraińska armia cały czas szykuje oddziały, które wezmą w nim udział. Na podstawie rozmów z ochotnikami i instruktorami agencja Reuters poinformowała, że to około 40 tys. żołnierzy. Nie wiadomo, czy wliczyli w to tzw. Gwardię Szturmową, do której ochotniczy nabór trwał w ciągu ostatnich miesięcy. Szkolona jest przez ministerstwo spraw wewnętrznych, a nie armię, i podobno zgłosiło się do niej 35 tys. osób.

Czytaj więcej

Daniłow: Termin ukraińskiej kontrofensywy zna 3 do 5 osób na świecie

– Wymieniane są różne liczby: 40–60 tys. Według niepotwierdzonych informacji, których jednak oficjalnie nie dementują, do natarcia szykowane są trzy korpusy plus osiem ochotniczych brygad szturmowych. (…) W sumie to będzie jakieś 60 tys. żołnierzy, może i więcej. A to dość poważna siła – sądzi Fedoriw.

Korupcja w okopach

Rosyjskie władze okupacyjne są już wystarczająco wystraszone. W Melitopolu (dokąd przeniesiono okupacyjną administrację obwodu zaporoskiego) mieszkańcom rozdawane są ulotki wzywające do ewakuacji. Podobnie wypowiadają się przedstawiciele ukraińskich władz, nie skrywając, że chcą w ten sposób uniknąć ofiar wśród ludności cywilnej w czasie zbliżających się walk.

Jednocześnie Rosjanie prowadzą ogromne prace nad ufortyfikowaniem okupowanych terenów, w tym Krymu. Eksperci wojskowi na Zachodzie ze zdziwieniem analizują dostępne publicznie zdjęcia satelitarne. Widać na nich dziesiątki kilometrów okopów wyrytych w północnej części Krymu.

Na półwyspie niektóre schodzą aż na krymskie plaże, tak jakby Rosjanie bali się ukraińskiego desantu z morza. Choć ukraińska armia nie posiada floty wojennej.

– Pierwsza rzecz to nie celowość wojskowa, ale tradycyjna rosyjska korupcja: rozkradanie pieniędzy budżetowych. Tak zwana linia obronna w obwodzie białogrodzkim kosztowała rosyjski budżet rekordowe 132 mln dol. A praktycznie nie ma żadnego znaczenia wojskowego. Podobnie jest z tymi obronnymi umocnieniami na Krymie – opisuje Snehyriw.

– Jeśli uda nam się osiągnąć nasze strategiczne cele na polu walki i gdy staniemy na administracyjnej granicy Krymu, będziemy gotowi otworzyć dyplomatyczną stronicę dyskusji – powiedział w „Financial Times” zastępca szefa administracji ukraińskiego prezydenta Andrij Sybiha.

Jest najwyższym rangą prezydenckim urzędnikiem, który od prawie roku w ogóle dopuścił możliwość rozmów z Rosją. W 2022 r. negocjacje trwały w Stambule do początku kwietnia. Wtedy to kontratakujące pod Kijowem oddziały ukraińskie zajęły m.in. Buczę, a tam odkryto masowe rosyjskie zbrodnie. Kijów zerwał rozmowy, a prezydent Zełenski zapowiedział, że nie będzie żadnych kontaktów z prezydentem Putinem.

Pozostało 89% artykułu
Konflikty zbrojne
Wojna na Bliskim Wschodzie wisi w powietrzu
Konflikty zbrojne
Ukraińcy strzelają do Rosjan amunicją z Indii. Indie nie protestują
Konflikty zbrojne
Eksplodujące radiotelefony Hezbollahu. To był najbardziej krwawy dzień w Libanie od roku
Konflikty zbrojne
Rosja chce mieć drugą armię świata. Czy Putin szykuje się do długiej wojny?
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Konflikty zbrojne
Wybuchające pagery w Libanie. Hezbollah upokorzony i zdruzgotany