– Wszyscy odmawiają brania rubli. Sama widziałam, jak wojskowy samochód podjechał do kiosku, a sprzedawca odmówił żołnierzom wzięcia rubli. W pierwszej chwili myślałam, że go zastrzelą, ale wsiedli z powrotem do samochodu i odjechali – opowiada mieszkanka miasta żyjącego nadzieją na wyzwolenie.
Jednak do Chersonia nawet nie docierają odgłosy walk, front jest zbyt daleko. Z powodu jesiennych deszczy bardzo trudno poruszać się przez step pocięty kanałami melioracyjnymi.
Awantury pijanych żołnierzy, ucieczka kolaborantów i powszechna grabież tworzą atmosferę tymczasowości
Mimo to Rosjanie ewakuują wszystko, co mogą. Przyznali w końcu, że wywieźli z miasta cała swoją administrację (mieszkańcy sądzą, że stało się to już ponad tydzień temu). Kolaboranci twierdzą, że z Chersonia wyjechało już ok. 70 tys. osób, miejscowi mówią o pięciu tys.
Przy tym nie wiadomo, gdzie są uciekinierzy. Nie działa większość sieci internetowych, zrywane są połączenia telefoniczne, często wyłączany jest prąd, mimo że ukraińska armia nie ostrzeliwuje infrastruktury cywilnej w swoim własnym mieście.