Iskandery w Kaliningradzie straszą Europę

Rosja przeprowadza ćwiczenia wojsk rakietowych, a propaganda Kremla grozi europejskim stolicom zniszczeniem.

Publikacja: 05.05.2022 19:26

Iskandery w Kaliningradzie straszą Europę

Foto: AdobeStock

Pod koniec kwietnia prezydent Rosji Władimir Putin groził światu „błyskawicznym” uderzeniem w przypadku, gdyby któryś z krajów postanowił zaangażować się w wojnę w Ukrainie. A w środę, jak podaje rosyjski niezależny portal The Moscow Times, rosyjskie siły Floty Bałtyckiej w obwodzie kaliningradzkim ćwiczyły uderzenia rakietowe w potencjalne cele na terenie Europy.

Z komunikatu rosyjskiego resortu obrony wynika, że zaangażowano systemy rakietowe Iskander M, które mogą zostać wyposażone w pociski manewrujące, ale też w rakiety balistyczne z głowicami nuklearnymi. Celem tych wyrzutni miały być systemy rakietowe, lotniska, obiekty chronione, jednostki wojskowe oraz punkty dowodzenia „potencjalnego przeciwnika”. „Jednostki pododdziału rakietowego floty przećwiczyły działania w warunkach skażenia radiacyjnego i chemicznego terenu” – zdradza rosyjski resort obrony. W zasięgu wystrzelonych z iskanderów rakiet (nawet 500 kilometrów) znalazłyby się obiekty na terenie Niemiec, Polski, państw bałtyckich i Szwecji.

Temat broni atomowej w ostatnich tygodniach jest jednym z najważniejszych na liście mediów propagandowych. – Albo przegramy w Ukrainie, albo rozpocznie się trzecia wojna światowa. Osobiście uważam za bardziej realistyczny scenariusz trzeciej światowej – ogłosiła niedawno szefowa RT Margarita Simonian w programie czołowego propagandysty Władimira Sołowiowa w stacji Rossija 1.

Czytaj więcej

Izraelskie rakiety będą bronić Niemiec przed Iskanderami? Zgoda USA i Izraela

Z kolei w programie „60 minut” w tej samej stacji podliczono, że rosyjska międzykontynentalna rakieta Sarmat, w której testowaniu osobiście ostatnio uczestniczył Putin, doleci do Berlina w ciągu 106 sekund, a do Paryża w ciągu 200. Na dużym ekranie pokazywano nawet trajektorię lotu tych pocisków. – Jedna rakieta Sarmat. Były Wyspy Brytyjskie i nie ma Wysp Brytyjskich – komentował deputowany Dumy Aleksiej Żurawlow. Sugerował, że wojna nuklearna wcale nie oznacza, iż wszyscy zginą. Chwalił rosyjską obronę przeciwrakietową i stwierdził, że jakoby pocisków rosyjskich nikt nie jest w stanie przechwycić.

Wielkiej Brytanii nie oszczędzał też w niedzielę w swoim cotygodniowym programie czołowy propagandysta Dmitrij Kisielow. Tym razem groził Brytyjczykom uderzeniem podwodną termonuklearną rakietą i „falą o wysokości 500 metrów”. – Zapomnieli, że do zniszczenia Anglii wystarczy jedna rakieta Sarmat. Uprzedzaliśmy o uderzeniach w centra podejmowania decyzji. Ale decyzji nie podejmują w Kijowie, tylko w Londynie, Waszyngtonie i Bonn. Chcą, by w nich uderzono? – groził ostatnio na swoim profilu Siergiej Mironow, szef parlamentarnej frakcji Sprawiedliwa Rosja – Za Prawdę.

– Wśród Rosjan nie brakuje fatalistów, którzy wychodzą z założenia, że niech stanie się to, co ma być, i uważają, że mamy rację i że jesteśmy krajem walczącym. Ale w tyle głowy mają myśl, że do wojny atomowej jednak nie dojdzie, a jeżeli dojdzie, to gdzieś daleko i że ich to nie dotknie. Wiedzą też, że władze sięgają po taką retorykę, by wystraszyć Zachód. Myślą, że Zachód się podda i spełni rosyjskie oczekiwania – mówi „Rzeczpospolitej” Aleksiej Makarkin, niezależny moskiewski politolog. – Ale są też tacy, którzy bardzo się boją i traktują temat całkiem poważnie. Boją się, że do tego dojdzie i że mocno oberwiemy. Widzę jednak, że te alarmistyczne nastroje cenzura wycisza nawet w sieciach społecznościowych, by nie wywoływać paniki i strachu – dodaje. Uważa, że propaganda Kremla straszy wojną nuklearną „na zewnętrzny użytek”. – To nie jest temat, wokół którego można zmobilizować Rosjan. Bardzo niepopularna jest opinia o tym, że Rosja nie ma wyjścia z tej sytuacji poza trzecią wojną światową. Wątpię, by Kreml dążył do militarnej konfrontacji z Zachodem, bo wie, czym to się skończy. Tam raczej myślą o bardziej przyziemnych sprawach: co dalej będą robić z Donieckiem, Ługańskiem, Mariupolem i Chersoniem – uważa rosyjski ekspert.

Pod koniec kwietnia prezydent Rosji Władimir Putin groził światu „błyskawicznym” uderzeniem w przypadku, gdyby któryś z krajów postanowił zaangażować się w wojnę w Ukrainie. A w środę, jak podaje rosyjski niezależny portal The Moscow Times, rosyjskie siły Floty Bałtyckiej w obwodzie kaliningradzkim ćwiczyły uderzenia rakietowe w potencjalne cele na terenie Europy.

Z komunikatu rosyjskiego resortu obrony wynika, że zaangażowano systemy rakietowe Iskander M, które mogą zostać wyposażone w pociski manewrujące, ale też w rakiety balistyczne z głowicami nuklearnymi. Celem tych wyrzutni miały być systemy rakietowe, lotniska, obiekty chronione, jednostki wojskowe oraz punkty dowodzenia „potencjalnego przeciwnika”. „Jednostki pododdziału rakietowego floty przećwiczyły działania w warunkach skażenia radiacyjnego i chemicznego terenu” – zdradza rosyjski resort obrony. W zasięgu wystrzelonych z iskanderów rakiet (nawet 500 kilometrów) znalazłyby się obiekty na terenie Niemiec, Polski, państw bałtyckich i Szwecji.

Konflikty zbrojne
Wojna na Bliskim Wschodzie wisi w powietrzu
Konflikty zbrojne
Ukraińcy strzelają do Rosjan amunicją z Indii. Indie nie protestują
Konflikty zbrojne
Eksplodujące radiotelefony Hezbollahu. To był najbardziej krwawy dzień w Libanie od roku
Konflikty zbrojne
Rosja chce mieć drugą armię świata. Czy Putin szykuje się do długiej wojny?
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Konflikty zbrojne
Wybuchające pagery w Libanie. Hezbollah upokorzony i zdruzgotany