Z kałasznikowem po jedzenie. Rosyjscy żołnierze nieprzygotowani do wojny

Na wszystkich zajętych terenach rosyjskie wojska okradają sklepy spożywcze. Armia jest wygłodzona.

Publikacja: 02.03.2022 20:17

Z kałasznikowem po jedzenie. Rosyjscy żołnierze nieprzygotowani do wojny

Foto: AFP

– Dobijają się do domów i proszą o jedzenie: grupami po 30 ludzi z automatami i głodnymi oczyma – opowiada Paweł Rożenko, radny ukraińskiego obwodu sumskiego. Wojna zastała Rożenkę w rodzinnej miejscowości Trostianiec, ok. 40 kilometrów na południe od Sum. – Mnóstwo (rosyjskich żołnierzy) w całym mieście, rozbijają sklepy i zabierają z nich telefony komórkowe – relacjonuje.

Ze wszystkich miejscowości zajętych lub zdobytych przez rosyjską armię dochodzą takie same informacje: żołnierze kradną, najczęściej żywność. Wywiad ukraiński ustalił, że napastnikom rozdano racje żywnościowe tylko na trzy dni. Na tyle prawdopodobnie dowództwo obliczało długość operacji przeciw Ukrainie. Potem powinni im dowozić zaopatrzenie z baz w przygranicznych miejscowościach Rosji.

Mieszkańcy nadgranicznych miejscowości codziennie znajdują czołgi, których załogi wysiadły i wróciły na piechotę do Rosji, pozostawiając w środku amunicję i sprzęt łączności.

– No spójrzcie, co to jest! Nie dość, że ich zabijemy, to jeszcze będą mieli sraczkę! – wołał rozzłoszczony do kamery jeden z ukraińskich żołnierzy. Jego oddział operujący na wschodzie kraju rozbił rosyjską kolumnę zaopatrzeniową. Z ciężarówek powyciągano ogromne pudła z wojskowymi racjami żywnościowymi. Na opakowaniach znaleziono napisy: „Data przydatności do spożycia – 15.02.2015”. Własne wojsko Rosja karmi jedzeniem przeterminowanym o siedem lat.

„Moskaliki kradną żarcie” – piszą w sieciach społecznościowych mieszkańcy Bierdianska, Melitopola i miejscowości wokół Charkowa oraz Sum. „Tu jest piekło, miasta nie ma, centrum w gruzach, Rosjanie wynoszą ze sklepów wory z towarami” – opisuje upadek ukraińskiej Wołnowachy (w Donbasie) jedna z mieszkanek. Na przedmieściach Bierdianska okupanci rozbili bankomat Privatbanku. W sieci pełno jest nagrań z okradania sklepów przez żołnierzy, którzy nawet nie domyślają się, że w pomieszczeniach – mimo wojny – cały czas działa monitoring, do nagrań którego można dostać się z internetu.

Armia rosyjska ma kłopoty nie tylko z wyżywieniem, ale i paliwem. Prawdopodobnie i jedno, i drugie zostało rozkradzione przez jej dowództwo jeszcze w Rosji, oddziały wszak stały ponad dwa miesiące wzdłuż granic z Ukrainą. Jeszcze w czasie weekendu Sumy minęła kolumna kilkuset rosyjskich pojazdów pancernych, która ciągnęła w kierunku Kijowa. Ale utknęła pod Konotopem, bo zabrakło paliwa. Okazało się, że nie ma go w samochodach-cysternach jadących razem z wojskiem – jeszcze w bazach w Rosji wymieniono je na wódkę. Do wielokilometrowych kolumn podjeżdżali samochodami miejscowi mieszkańcy i drwiąco pytali: – Co, chłopaki, zepsuło się? Może odholować do Rosji?

Wkrótce pojawiły się informacje, że żołnierze chodzą z kanistrami po wioskach żebrząc o paliwo. Mieszkańcy oczywiście odmówili, ale ukraiński sztab generalny natychmiast wydał polecenie by je udostępniać, ale dosypawszy najpierw cukru. Kłopoty z paliwem były tak powszechne, że część czołgów i ciężkiego sprzętu porzucono zaraz po przekroczeniu granicy. Mieszkańcy nadgranicznych miejscowości w obwodach sumskim, charkowskim czy czernichowskim codziennie znajdują czołgi, których załogi wysiadły i wróciły na piechotę do Rosji, pozostawiając w środku amunicję i sprzęt łączności.

– Dobijają się do domów i proszą o jedzenie: grupami po 30 ludzi z automatami i głodnymi oczyma – opowiada Paweł Rożenko, radny ukraińskiego obwodu sumskiego. Wojna zastała Rożenkę w rodzinnej miejscowości Trostianiec, ok. 40 kilometrów na południe od Sum. – Mnóstwo (rosyjskich żołnierzy) w całym mieście, rozbijają sklepy i zabierają z nich telefony komórkowe – relacjonuje.

Ze wszystkich miejscowości zajętych lub zdobytych przez rosyjską armię dochodzą takie same informacje: żołnierze kradną, najczęściej żywność. Wywiad ukraiński ustalił, że napastnikom rozdano racje żywnościowe tylko na trzy dni. Na tyle prawdopodobnie dowództwo obliczało długość operacji przeciw Ukrainie. Potem powinni im dowozić zaopatrzenie z baz w przygranicznych miejscowościach Rosji.

Konflikty zbrojne
Izraelski atak na dowódcę Hezbollahu. „To kolejny cios dla organizacji”
Konflikty zbrojne
Operacja w obwodzie kurskim. Rosja spodziewała się jej od końca 2023 roku
Konflikty zbrojne
Wojna na Bliskim Wschodzie wisi w powietrzu
Konflikty zbrojne
Ukraińcy strzelają do Rosjan amunicją z Indii. Indie nie protestują
Materiał Promocyjny
Zarządzenie samochodami w firmie to złożony proces
Konflikty zbrojne
Eksplodujące radiotelefony Hezbollahu. To był najbardziej krwawy dzień w Libanie od roku