Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że pogłoski o końcu PiS były przesadzone

W 2012 r. w wywiadzie-rzece Michał Kamiński wieścił „Koniec PiS-u”, co okazało się oceną, delikatnie mówiąc, na wyrost. Najnowsze sondaże pokazują, że PiS ma szanse odzyskać władzę. I że w polskiej polityce wiele musi się zmienić, by wszystko zostało po staremu.

Publikacja: 05.09.2024 16:09

Jarosław Kaczyński i Donald Tusk

Jarosław Kaczyński i Donald Tusk

Foto: PAP, EPA, PAP/Szymon Pulcyn

W ostatnich dniach ukazały się dwa sondaże partyjnego poparcia – IBRiS dla „Rzeczpospolitej” i United Surveys dla Wirtualnej Polski – które mają jeden wspólny mianownik: pokazują, że chociaż od 15 października wydarzyło się wiele, to układ sił na polskiej scenie politycznej jest stabilny. Wprawdzie KO zdołała wyprzedzić PiS, co przez osiem lat było dla tej partii nieosiągalnym marzeniem, ale udało się to głównie kosztem „podgryzania” mniejszych koalicjantów.

Koalicja Obywatelska „łowi” w zasadzie wyłącznie na tych samych wodach, co Nowa Lewica i Trzecia Droga (zwłaszcza Polska 2050), przez co – paradoksalnie – jest na nie trochę skazana. Jeśli nie uda jej się bowiem, prośbą lub groźbą, zmusić przynajmniej jednego koalicjanta, by dołączył do jej list wyborczych w ramach jeszcze szerszej niż dotąd Koalicji Obywatelskiej, musi uważać, aby nie zepchnąć żadnego z aliantów pod próg. Bo wtedy grozi jej pyrrusowe zwycięstwo, na wzór wygranej PiS z 2023 roku. 

Czytaj więcej

Nowy sondaż: KO utrzymuje przewagę nad PiS, Trzecia Droga wraca na podium

Sondaże: PiS nadal czai się za plecami KO. I ma potencjalnego koalicjanta

Bo gdy Donald Tusk dominuje koalicjantów w ramach teatru jednego aktora, w którym lubi występować w imieniu całego rządu, musi pamiętać, że PiS nadal czai się za plecami Koalicji Obywatelskiej, a dystans między obiema partiami mieści się w granicach błędu statystycznego. I PiS ma w zanadrzu potencjalnego koalicjanta. To Konfederacja.

Oczywiście, między PiS a Konfederacją są „rachunki krzywd”, jak choćby blokowanie formacji Krzysztofa Bosaka i Sławomira Mentzena dostępu do mediów publicznych w czasie, gdy PiS był przekonany, że będzie rządził do końca świata i o jeden dzień dłużej. Ale dziś polityczna arytmetyka pokazuje, że obie partie są sobie potrzebne, bo razem mogą realnie myśleć o przejęciu władzy – tak naprawdę to kwestia jeszcze paru kłótni w koalicji i np. zadyszki gospodarczej, które sprawią, że choćby Polska 2050 straci parę punktów na rzecz Konfederacji, a PSL na rzecz PiS (a tu przepływy elektoratów są jak najbardziej możliwe).

Czytaj więcej

Prof. Jarosław Flis o sondażu partyjnym „Rz”: Ten układ ma logikę, wszyscy muszą się starać

Bo o to, że PiS i Konfederacja w razie potrzeby znajdą wspólny mianownik, możemy być spokojni. Wskazują na to choćby wyniki sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej” w sprawie wprowadzanych przez Barbarę Nowacką zmian dotyczących nauki religii w szkołach. O ile w całym elektoracie większość te zmiany popiera, o tyle wśród wyborców PiS i Konfederacji jest odwrotnie, zwłaszcza gdy mówimy o zmniejszeniu liczby lekcji religii. Na gruncie wspólnoty w kwestiach światopoglądowych łatwo będzie zawiązać tu sojusz, zwłaszcza że w narracji o liberalnym Zachodzie, który zagraża polskiej tożsamości, PiS i Konfederacja są dość spójne. 

KO i PiS będą robić to, co umieją robić najlepiej – mobilizować swoje elektoraty i utrzymywać je w maksymalnym napięciu, by w 2025 roku „naszych” poszło do urn więcej niż „ich”

Jak wysoka będzie stawka wyborów prezydenckich 2025?

Czeka nas zatem gorąca jesień i to nie tylko przez ocieplenie klimatu. A to dlatego, że coraz wyraźniej widać, jak ważne będą wybory prezydenckie. Jeśli PiS-owi udałoby się utrzymać najważniejszy urząd w państwie, wówczas – z prezydentem nadal wkładającym rządowi kij w szprychy i przy nieuniknionych kolejnych sporach w ramach czteropartyjnej koalicji rządzącej – perspektywa przesunięcia się wspomnianych kilku procent poparcia będzie całkiem realna.

Wszystko to oznacza, że KO i PiS będą robić to, co umieją robić najlepiej – mobilizować swoje elektoraty i utrzymywać je w maksymalnym napięciu, by w 2025 roku „naszych” poszło do urn więcej niż „ich”. Donald Tusk i jego rząd będą rozliczać poprzedników jeszcze zacieklej, a Jarosław Kaczyński jeszcze głośniej będzie krzyczał o utracie niepodległości i końcu demokracji. Bo piłka wciąż jest w grze.

W ostatnich dniach ukazały się dwa sondaże partyjnego poparcia – IBRiS dla „Rzeczpospolitej” i United Surveys dla Wirtualnej Polski – które mają jeden wspólny mianownik: pokazują, że chociaż od 15 października wydarzyło się wiele, to układ sił na polskiej scenie politycznej jest stabilny. Wprawdzie KO zdołała wyprzedzić PiS, co przez osiem lat było dla tej partii nieosiągalnym marzeniem, ale udało się to głównie kosztem „podgryzania” mniejszych koalicjantów.

Pozostało 90% artykułu
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Powódź 2024. Fundusz Sprawiedliwości i wozy strażackie, czyli czego nie rozumie Suwerenna Polska
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Ameryka przestaje mówić o integralności terytorialnej Ukrainy
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Reformowanie brytyjskich sądów i inne rzeczy, których Jarosław Kaczyński mówić nie powinien
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Riczard Czarnecki robi PiS katastrofalny problem
Komentarze
Szułdrzyński: Dlaczego Donald Tusk wprowadza pojęcie demokracji walczącej
Materiał Promocyjny
Jak wygląda auto elektryczne