Artur Bartkiewicz: Zatrzymanie Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego. Kto politycznie zyskał, kto stracił?

Zatrzymanie Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika przez policję to przede wszystkim realizacja prawomocnego wyroku sądu - dalsze ostentacyjne jego kwestionowanie przez byłych szefów CBA byłoby dewastujące dla państwa.

Publikacja: 09.01.2024 22:01

Maciej Wąsik i Mariusz Kamiński

Maciej Wąsik i Mariusz Kamiński

Foto: PAP/Marcin Obara

Z wyrokami sądów można się nie zgadzać, ale trzeba się z nimi godzić - wybieranie sobie tych prawomocnych wyroków, które akceptujemy i tych, które uznajemy za nie byłe, to anarchia, na którą nie może być miejsca w państwie prawa. I nie chodzi o to czy wyroki podważa były szef MSWiA i CBA, czy zwykły Kowalski — organy państwa w każdym przypadku muszą prawomocny wyrok wyegzekwować, bo inaczej mamy do czynienia z anarchią, która oznacza w istocie dezintegrację porządku państwowego. Warto przy tym zwrócić uwagę, że Kamiński i Wąsik kwestionowali wyrok sądu, który zapadł po ośmiu latach reformowania sądownictwa w wykonaniu ich obozu politycznego, więc w gruncie rzeczy oskarżali system, którzy sami współtworzyli.

Czytaj więcej

Maciej Wąsik i Mariusz Kamiński zatrzymani. Trafili do aresztu śledczego

Państwo zadziałało: Punkty dla rządu i Donalda Tuska

Politycznie na wyegzekwowaniu wyroku sądu mimo dość niezwykłych okoliczności i konieczności wejścia policji do Pałacu Prezydenckiego zyskuje niewątpliwie rząd i Donald Tusk. Rząd pokazał bowiem, że ma władzę i wszelkie związane z nią narzędzia nie tylko na papierze. Epopeja Wąsika i Kamińskiego wchodzących na salę obrad Sejmu mimo wygaszenia ich mandatów, czy wygłaszających oświadczenia na dziedzińcu Pałacu Prezydenckiego i zapraszających na demonstrację PiS w czasie, gdy policja już ich szukała, miała dowieść, że państwo pod rządami nowej większości nie działa, panuje w nim chaos i bezwład. Koniec końców okazało się jednak, że jest zupełnie inaczej — państwo zadziałało nie tylko zdecydowanie, ale na dodatek bardzo skutecznie. Policja nie tylko zatrzymała Kamińskiego i Wąsika, ale udało się przy tym uniknąć dramatycznych scen, szarpaniny przed kamerami, dramatycznych relacji w mediach społecznościowych, które byłyby wodą na młyn narracji PiS-u o budowie w Polsce rzekomej autokracji. Zatrzymanie w zaciszu Pałacu Prezydenckiego nie dostarczyło PiS obrazków, które można byłoby pokazywać w czasie zbliżającej się kampanii wyborczej przed wyborami samorządowymi czy wyborami do PE.

Szymon Hołownia nie wyszedł na najtwardszego gracza w większości rządzącej

Na tle zaskakującego i zdecydowanego działania rządu blado wypadł marszałek Szymon Hołownia, który również dysponuje władzą, przynajmniej w murach Sejmu, ale zawahał się, by zdecydowanie po nią sięgnąć. Hołownia wprawdzie wygasił mandaty Wąsika i Kamińskiego, ale gdy ci rzucili mu wyzwanie i pojawili się na sali obrad, czy potem na posiedzeniu komisji — nie zareagował. A mając w perspektywie posiedzenia Sejmu, na których mogło dojść do konfrontacji, wykonał unik przekładając je o tydzień. Oczywiście jego tłumaczenie dotyczące tego, że nie chciał eskalować napięcia i chronił powagę Sejmu, jest spójne i logiczne. Tym niemniej w zestawieniu z Donaldem Tuskiem, który na konferencji prasowej przypomniał prezydentowi artykuł Kodeksu karnego mówiący o odpowiedzialności karnej za pomaganie sprawcy przestępstwa i podległą MSWiA policją wkraczającą do Pałacu Prezydenckiego, Hołownia, mówiąc eufemistycznie, nie wyszedł na najtwardszego gracza w większości rządzącej, ale raczej na tego bardziej hamletyzującego. 

Policja nie tylko zatrzymała Kamińskiego i Wąsika, ale udało się przy tym uniknąć dramatycznych scen, szarpaniny przed kamerami, dramatycznych relacji w mediach społecznościowych

Prezydent Andrzej Duda poniósł koszt, który nic nie przyniósł

Stratę politycznych punktów zaliczył też niewątpliwie Andrzej Duda. Udzielenie przez niego Kamińskiemu i Wąsikowi czegoś w rodzaju azylu w Pałacu Prezydenckim było posunięciem zaskakującym, ale okazało się całkowicie nieskuteczne. Prezydent w całej sprawie od początku broni swojego ułaskawienia z 2015 roku, ale we wtorek posunął się o krok dalej, bo w momencie, gdy policjanci szukali już obu byłych szefów CBA, stworzył im warunki, ułatwiające uniknięcie zatrzymania. Tym samym już nie tylko werbalnie, ale także czynnie zaangażował się w kwestionowanie prawomocnego wyroku sądu. I ten duży polityczny koszt tak naprawdę nic nie przyniósł, bo stało się dokładnie to, co stałoby się, gdyby po uroczystości w Pałacu Prezydenckim o godzinie 11:00 Kamiński i Wąsik wyszli przez główną bramę Pałacu. Polityczni przeciwnicy prezydenta znajdą więc w tych działaniach kolejny dowód na to, że prezydent wciąż reprezentuje głównie PiS. A zwolennikom trudno będzie nie zauważyć, że ostatecznie w tej rozgrywce zatryumfował rząd.     

Z wyrokami sądów można się nie zgadzać, ale trzeba się z nimi godzić - wybieranie sobie tych prawomocnych wyroków, które akceptujemy i tych, które uznajemy za nie byłe, to anarchia, na którą nie może być miejsca w państwie prawa. I nie chodzi o to czy wyroki podważa były szef MSWiA i CBA, czy zwykły Kowalski — organy państwa w każdym przypadku muszą prawomocny wyrok wyegzekwować, bo inaczej mamy do czynienia z anarchią, która oznacza w istocie dezintegrację porządku państwowego. Warto przy tym zwrócić uwagę, że Kamiński i Wąsik kwestionowali wyrok sądu, który zapadł po ośmiu latach reformowania sądownictwa w wykonaniu ich obozu politycznego, więc w gruncie rzeczy oskarżali system, którzy sami współtworzyli.

Pozostało 83% artykułu
Komentarze
Michał Szułdrzyński: A co, jeśli skan tęczówki wpadnie w oko przestępcom?
Komentarze
Michał Płociński: Donald Tusk może gorzko pożałować swojego uspokajania ws. powodzi
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Komisja bez politycznej mocy. Nie rząd, lecz znowu sekretariat Europy
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Wypadek na Trasie Łazienkowskiej, wypadek na A1, czyli zgubne skutki „trybu Boga”
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Powódź 2024. Fundusz Sprawiedliwości i wozy strażackie, czyli czego nie rozumie Suwerenna Polska