Marek A. Cichocki: Zbigniew Brzeziński i Henry Kissinger. Kto miał rację

Dwie wielkie osobowości zaważyły na ewolucji amerykańskiej polityki w trzech ostatnich dekadach zimnej wojny: Zbigniew Brzeziński i Henry Kissinger.

Publikacja: 17.07.2023 03:00

Marek A. Cichocki: Zbigniew Brzeziński i Henry Kissinger. Kto miał rację

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

Ci dwaj wybitni politycy i stratedzy znajdowali się także względem siebie w głębokim ideowym konflikcie wyrastającym poza logikę zwykłej, osobistej konkurencji na ambicjonalnym tle.

Ten konflikt wart jest dzisiaj głębszej analizy, ponieważ pozwala lepiej zrozumieć sprzeczne motywy kierujące zachodnią polityką po końcu zimnej wojny, a nawet przyczyny obecnej polityki Waszyngtonu wobec Europy, rosyjskiej inwazji na Ukrainę czy hegemonialnych zapędów Pekinu. Polityka imperiów zbudowana jest bowiem na ciągłości instytucji, osób i strategii, której nie powinno się lekceważyć.

Czytaj więcej

Zbigniew Brzeziński nigdy nie przestał być Polakiem

Konflikt między Brzezińskim i Kissingerem ma również ciekawe znaczenie z naszej własnej środkowoeuropejskiej perspektywy. Obaj przecież byli emigrantami z Europy reprezentującymi odmienne doświadczenia naszego regionu, które odcisnęły piętno na ich sposobie rozumienia polityki. Pierwszy pochodził z polskiej inteligenckiej rodziny, zasłużonej wielce dla odbudowy II Rzeczypospolitej, i zakorzeniony był w kulturowej tradycji wielonarodowościowej, niegermańskiej Europy Środkowo-Wschodniej. Drugi zaś z niemiecko-żydowskiej rodziny żyjącej w Bawarii i wyrastał z tradycji politycznej charakterystycznej dla Wilhelmińskich i Weimarowskich Niemiec. Dla obu Ameryka stała się domem i schronieniem przed ogarniętą totalitarnym szaleństwem Europą XX w.

Czytając dzisiaj książki Brzezińskiego, widać, że tamto doświadczenie totalitaryzmów: nazizmu i komunizmu, pozostawało kluczowe dla niego. W jego ujęciu polityka to gra sił i strategia, ale również ideologie, które niosą ogromną siłę zniszczenia. W jego spojrzeniu na Związek Sowiecki, na późniejszą Rosję czy na Chiny ta świadomość była stale obecna. U Kissingera uderza natomiast fakt, że pomimo własnego doświadczenia XX w. jako żydowskiego uciekiniera z Niemiec kwestia totalitaryzmów praktycznie nie istnieje.

Guru amerykańskich realistów jest całkowicie pochłonięty fascynacją grą sił między potęgami i manipulowaniem w tej grze, czemu dał wyraz w swej chyba najciekawszej książce poświęconej polityce Bismarcka. Miało to jednak swoje poważne konsekwencje i faktycznie Kissinger ukształtował w amerykańskiej polityce istniejący do dzisiaj obraz potęg, takich jak Niemcy, Rosja czy Chiny, jako podmiotów geopolitycznej racjonalnej rozgrywki. Mam jednak wrażenie, że współczesność bardziej przyznaje rację w tym sporze Brzezińskiemu.

Autor jest profesorem Collegium Civitas

Ci dwaj wybitni politycy i stratedzy znajdowali się także względem siebie w głębokim ideowym konflikcie wyrastającym poza logikę zwykłej, osobistej konkurencji na ambicjonalnym tle.

Ten konflikt wart jest dzisiaj głębszej analizy, ponieważ pozwala lepiej zrozumieć sprzeczne motywy kierujące zachodnią polityką po końcu zimnej wojny, a nawet przyczyny obecnej polityki Waszyngtonu wobec Europy, rosyjskiej inwazji na Ukrainę czy hegemonialnych zapędów Pekinu. Polityka imperiów zbudowana jest bowiem na ciągłości instytucji, osób i strategii, której nie powinno się lekceważyć.

Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich