Poniedziałkowe odwołanie Małgorzaty Krasnodębskiej-Tomkiel z funkcji prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów pokazało, że szefowa ważnego urzędu może stracić pracę w każdej chwili i bez uzasadnienia.
Wyjaśnienia rządu o potrzebie świeżego spojrzenia i zmianach wizerunkowych w związku ze zbliżającymi się wyborami trudno traktować poważnie. – Nie ma ukrytych motywów decyzji – przekonywała Małgorzata Kidawa-Błońska, rzecznik rządu.
Tarcia muszą być
Nagłe odwołanie pani prezes po niemal sześciu latach pracy na tym stanowisku (na ogółem 16 lat w UOKiK) pokazało, iż reforma jest niezbędna. – Trudno potraktować tę dymisję inaczej niż jako dokonaną z motywów politycznych. W tym rządzie prezes nie miała przyjaciół – mówi polityk PO.
– Stanowisko prezesa UOKiK jest niedostatecznie chronione przed presją polityczną – uważa Forum Obywatelskiego Rozwoju. Zdaniem organizacji to m.in. efekt braku kadencyjności zniesionej w 2007 r.
Prezes UOKiK jest wybierany przez premiera spośród trzech kandydatów wyłonionych w otwartym konkursie. Jak podkreśla FOR, generalny inspektor ochrony danych osobowych powoływany jest przez Sejm za zgodą Senatu. Procedura z udziałem parlamentu przewidziana jest dla wyboru rzecznika praw obywatelskich. Także niezależność prezesa NBP jest podkreślona procedurą jego wybierania.