Wczorajszy dzień należał w Wenecji do Jafara Panahiego. W głównym konkursie pokazany został jego ostatni film „No Bears”. Chyba najlepszy, jaki nakręcił w ostatnich latach. Film o nim samym. O tym, jak mimo zakazu pracy i wyjazdu za granicę, kręci film dzięki pomocy przyjaciół. Ale też o mechanizmach rządzących życiem małego, przygranicznego miasteczka.
Film zebrał dobre recenzje, ale irańskiego artysty, jak zwykle, nie było na premierze. I Wenecja znów upomniała się o wolność dla uwięzionego reżysera. A także innych twórców represjonowanych przez rządy swoich krajów. Przed oficjalnym pokazem „No Bears”, kiedy widzowie wchodzili do Pałacu Festiwalowego, drzwi nagle się otworzyły i z kina wyszedł tłum ludzi. Na ich czele stanęły m.in. przewodnicząca tegorocznego jury konkursu głównego Julianne Moore, członkini tego samego gremium – Audrey Diwan, przewodnicząca jury Horyzontów — Isabel Coixet, reżyserki Sally Potter i Laura Bispuri.
Czytaj więcej
Na czerwonym dywanie pojawiły się plakaty z żądaniem uwolnienia trzech irańskich filmowców znów w tym roku zatrzymanych – Jafara Panahiego, Mohamada Rasoulofa i Mostafy Al-Ahmada. Upomniano się również o wolność producentki Ma Aeint z Birmy, która przez wojskowy reżim została oskarżona o sianie niepokoju, rozpowszechnianie fałszywych informacji i agitowanie przeciwko rządowi i skazana na 3 lata więzienia i ciężkich robót. Broniono również represjonowanego producenta tureckiego Çiğdema Matera.
Uczestnicy protestu przez 10 minut stali w bezruchu przez Pałacem Festiwalowym, zanim wrócili do kina, by obejrzeć „No Bears”.