Ile naprawdę wydajemy na zbrojenia w Polsce
Jednak doświadczenia lat ubiegłych wskazują, że choć na papierze zwiększamy nasze wydatki na obronność, to w rzeczywistości robimy to w stopniu znacznie mniejszym. Jeszcze w marcu bieżącego roku, w swoim cyklicznym zestawieniu, Sojusz Północnoatlantycki na podstawie deklaracji polskiego rządu szacował, że w 2023 r. nasze wydatki na obronność wyniosą 3,92 proc. PKB. Jednak w czerwcu, gdy z Polski spłynęły wszystkie dane, okazało się, że w 2023 r. na obronność wydaliśmy 3,26 proc. PKB. To i tak był radykalny wzrost w stosunku do 2022 r. gdy wydaliśmy 2,23 proc. PKB, ale był mniejszy niż wydatki deklarowane przez ówczesny rząd Prawa i Sprawiedliwości (a mowa była o 4 proc. PKB). Bardzo prawdopodobne jest, że podobna sytuacja będzie z wykonaniem budżetu na obronność w tym roku. Zamiast deklarowanych ok. 160 mld zł, czyli ok. 4,1 proc. PKB, realne jest wydanie ok. 140–150 mld zł.
W 2025 roku gigantyczny deficyt budżetu państwa
Aż 289 mld zł ma wynieść dziura w budżecie centralnym w 2025 r. – wynika z projektu przyjętego we wtorek przez rząd. To rekordowo dużo. Pocieszeniem może być jedynie to, że deficyt całego sektora finansów publicznych ma być mniejszy niż „rządowy”.
Problemy budżetu na obronność: od kogo pożyczyć i sprawa zaliczek
Wydatki z pozabudżetowego Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych wyniosły w ub.r. niecałe 25 mld zł. Plan zakładał zaś dwa razy tyle, czyli ok. 50 mld zł. Dlaczego plany rozjeżdżają się z rzeczywistością? Jednym z powodów są problemy z pozyskiwaniem środków za granicą. W tym roku zapewne będzie podobnie, przedstawiciele rządu publicznie już mówią o problemach ze zdobyciem finansowania na zakup uzbrojenia w Korei Południowej.
W tym roku dojdzie jednak kolejny problem. W ostatnich latach zwyczajowo pod koniec grudnia, gdy było jasne, że w resorcie obrony zostały niewydane środki, to przelewano je na poczet zakupów dużych amerykańskich systemów jak choćby systemu obrony powietrznej Patriot czy samolotów F-35. W ten sposób pieniądze nie były zwracane do budżetu centralnego i resort obrony mógł się chwalić wykonaniem budżetu praktycznie w 100 procentach. Jednak takie postępowanie regularnie krytykuje Najwyższa Izba Kontroli. O ile w poprzednich latach politycy zdecydowanie Agencji Uzbrojenia bronili, uznając, że priorytetem jest pozyskiwanie uzbrojenia, o tyle w tym roku posłowie sejmowej komisji obrony, a później resort obrony nie kontrowały przed NIK takiego postępowania. Jak słyszymy nieoficjalnie, to może oznaczać, że na koniec roku w resorcie zostanie nawet 10 mld zł niewydanych środków.
Politycy „koloryzują” wydatki na obronność
Polityczne deklaracje dotyczące wydatków na obronność są również – mniej lub bardziej – „koloryzowane” przez co najmniej dwa mechanizmy. Pierwszy polega na tym, że środki z resortu obrony są przekazywane na FWSZ i część polityków liczy je dwukrotnie. W rzeczywistości wydajemy je oczywiście tylko raz, gdy z funduszu płacimy za nowe uzbrojenie. Drugi polega na tym, że od kupowanego za granicą uzbrojenia resort obrony płaci podatek VAT do resortu finansów. Jeśli więc niedawno podpisana umowa na 96 śmigłowców AH-64 Apache ma nas kosztować zgodnie z deklaracjami ok. 40 mld zł, to – w uproszczeniu – z MON wyjdzie przelew na 40 mld zł + VAT. Ten podatek zostanie w Polsce, ale jednocześnie wydatki na obronność będzie można liczyć jako prawie 50 mld zł, a nie 40 mld zł, bo plany modernizacji technicznej Wojska Polskiego operują kwotami brutto.