Piotr Skwirowski: Polityka nad budżetem

Rząd ma projekt ustawy budżetowej na przyszły rok. Większość wyborców będzie pewnie zadowolona. Ekonomiści z pewnością mniej.

Aktualizacja: 29.08.2024 06:21 Publikacja: 29.08.2024 04:30

Piotr Skwirowski: Polityka nad budżetem

Foto: PAP/Paweł Supernak

Zwykle jest tak, że ugrupowania, które przejmują rządy, to najtrudniejsze reformy, najbardziej bolesne, najmniej popularne, ale też potrzebne w ich ocenie, przeprowadzają w pierwszym, najdalej drugim roku czteroletniej kadencji. Naprawiają w ten sposób to, co zepsuli poprzednicy, ale też zostawiają sobie w ten sposób czas na uspokojenie wywołanych trudną reformą złych nastrojów wyborców. Nikt raczej nie podnosi podatków i nie odbiera przywilejów w roku wyborczym.

Czytaj więcej

W 2025 roku gigantyczny deficyt budżetu państwa

Budżet „budowy i siły”. Co to znaczy?

Rząd Donalda Tuska przyjął w środę projekt budżetu państwa na 2025 r. Pierwszy w 100 proc. własny, bo podwaliny pod tegoroczny kładł jeszcze PiS, a obecna koalicja trochę go po swojemu poprawiła. Premier mówi o budżecie „budowy i siły”. Wzrost gospodarczy ma przyspieszyć do 3,9 proc. po tegorocznych 3,1 proc. Inflacja ma być utrzymana w ryzach, co nie oznacza jej zbicia do celu inflacyjnego, lecz powstrzymanie przed takim wystrzałem wzrostu cen jak za rządów PiS. Przewidywane przez rząd 5 proc. to dużo. Utrzymane mają być wszystkie programy socjalne, w tym przede wszystkim 800+. Mocno w górę mają pójść wydatki na zdrowie, a także na obronność. Rosnąć mają płace, także w budżetówce. Wszystko to jednak nie składa się na budżet marzeń.

Rekordowe prawie 300 mld zł deficytu może wręcz przerażać. Deficyt sektora finansów publicznych na poziomie aż 5,5 proc. w relacji do PKB, tak samo. Zwłaszcza że rośnie, a przecież już mamy nad głową unijną procedurę nadmiernego deficytu, bo dopuszczalna granica to 3 proc. PKB. Mimo to w projekcie budżetu (nie znamy jeszcze wszystkich szczegółów) nie widać śladów zaciskania pasa. Ktoś powie: to dobrze, bo rząd niczego nie zabiera. Problem w tym, że nas nie stać na te wszystkie wydatki. Olbrzymią ich część finansujemy z długu. W przyszłym roku dług publiczny otrze się o zapisaną w konstytucji dopuszczalną granicę 60 proc. PKB. Nie jest wytłumaczeniem, że wiele krajów unijnych jest mocniej zadłużonych, bo bez reform będziemy je szybko doganiać.

Czytaj więcej

Plany kontra rzeczywistość. Dlaczego wydatki na zbrojenia mogą być mniejsze niż chce rząd

Za rok wybory prezydenckie. Może tak trzeba?

Rząd KO, Trzeciej Drogi i Lewicy napisał budżet, w którym z grubsza wszystko ma się wszystkim podobać, wszak w przyszłym roku ważne wybory prezydenckie. Utrzymanie obecnego układu w pałacu na Krakowskim Przedmieściu to dalsza blokada naprawy państwa i ważnych reform, także w zakresie finansów publicznych. Zwyciężył pragmatyzm, realia polityczne.

Zwykle jest tak, że ugrupowania, które przejmują rządy, to najtrudniejsze reformy, najbardziej bolesne, najmniej popularne, ale też potrzebne w ich ocenie, przeprowadzają w pierwszym, najdalej drugim roku czteroletniej kadencji. Naprawiają w ten sposób to, co zepsuli poprzednicy, ale też zostawiają sobie w ten sposób czas na uspokojenie wywołanych trudną reformą złych nastrojów wyborców. Nikt raczej nie podnosi podatków i nie odbiera przywilejów w roku wyborczym.

Budżet „budowy i siły”. Co to znaczy?

Pozostało 85% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację