– Proszę mi wskazać drugi klub w jakiejkolwiek dyscyplinie sportu, który w ciągu miesiąca rozegra cztery mecze z PSG i Barceloną – argumentował swego czasu Holender od wielu lat znający polskie realia i dziwiący się postawie prezydenta, w przeszłości trenera kielczan oraz reprezentacji Polski. – Bogdan Wenta powinien być dumny z tego klubu, a moim zdaniem nie jest – dodawał prezes Servaas, zdobywając się nawet na szantaż. – Dla mnie przeprowadzka do innego miasta nie będzie problemem. Jest wielu prezydentów, którzy by nas przyjęli. Uważam jednak, że ten klub powinien być w Kielcach, bo tu ma swoją historię. Mam nadzieję, że miasto się obudzi – grzmiał szef mistrzów Polski.
Sukcesy naszpikowanej gwiazdami drużyny zostały przez miasto docenione. Za czerwcowe wicemistrzostwo w Lidze Mistrzów zawodnicy i sztab trenerski otrzymali po 15 tys. zł premii, ale niedługo potem do klubu dotarła wiadomość, że miasto nie ma pieniędzy na przebudowę Hali Legionów (za jej wynajęcie klub płaci 2 mln zł), co może oznaczać, że w kolejnej edycji europejskich rozgrywek drużyna będzie musiała występować poza Kielcami. Zawodnicy zareagowali demonstracyjnym zaklejeniem herbu miasta na koszulkach i wystąpieniem w nich w jednym z meczów Ligi Mistrzów. Sytuacja zmienia się jednak jak w kalejdoskopie i prezesowi Servaasowi już wkrótce może się opłacać dobrze żyć z samorządem. Z początkiem roku klub straci bowiem sponsora tytularnego w postaci Łomży. Jeśli budżet nie będzie się spinał, to do kogo się zwróci o pomoc?
Kielce na mapie piłki ręcznej to szczególny przypadek, bo zarówno cele, jak i ambicje tego zespołu są zupełnie inne niż w przypadku pozostałych klubów, może z wyjątkiem Wisły Orlen Płock. Ta dostaje największe pieniądze od miasta (ponad 6 mln zł w 2021 r.), ale w kraju wciąż musi uznawać wyższość zawodników z Kielc. W przypadku pozostałych zespołów cieszy w zasadzie każda forma wsparcia miasta. W Opolu współpraca z magistratem układa się wręcz modelowo, wszak sport to oczko w głowie prezydenta Arkadiusza Wiśniewskiego, chociaż o wielkich pieniądzach nie ma mowy. Szefowie Gwardii już w 2019 r. wiedzieli, na jaką kwotę mogą liczyć, gdyż system rozpatrywania dotacji działa długofalowo (w 2021 r. zespół otrzymał 920 tys. zł). – Pieniądze z samorządu stanowią solidny fundament, na którym co roku możemy budować budżet – potwierdzają w Gwardii.
Ciepłe relacje panują też w Zabrzu, choć pod względem wysokości dotacji (480 tys. zł) Górnik plasuje się w dolnych rejonach tabeli. O pozostałą część budżetu dba prezes i właściciel klubu Bogdan Kmiecik. – Pieniądze z ratusza nie są duże, ale nam się przydają. Wydajemy je na bieżącą działalność. Z każdej złotówki pochodzącej z miasta musieliśmy się rozliczyć, przedstawiając szczegółowy raport – tłumaczy rzecznik Górnika Paweł Franzke.
Kobiecy kopciuszek
Jeśli zaś chodzi o zespoły kobiece, szczególne relacje panują w Lublinie. Miasto nie szczędzi gorsza na MKS FunFloor. Żaden klub Superligi nie może liczyć na 4-milionowe wsparcie. Na przyszły rok prezes MKS-u Bogusław Trojan będzie pewnie wnioskował o więcej, bo browar Perła przestał być sponsorem tytularnym. Ale to nie z tego powodu zespół w zeszłym sezonie nie zdobył 23. złotego medalu. Sięgnęło po niego Zagłębie Lubin. Choć ma w swej nazwie MKS, to od lat pieniędzy z ratusza nie otrzymuje. Sponsorem klubu jest bowiem KGHM Polska Miedź.
Pozyskiwanie sponsorów nie jest łatwe, ale kiedy się naprawdę chce, pieniądze się znajdą. Przykładem może być kobiecy zespół KPR z niewielkiej, bo liczącej około 2 tys. mieszkańców, wsi Kobierzyce. Od gminy otrzymał on w 2021 r. ponad 1,5 mln zł wsparcia. – To, że jako gmina Kobierzyce postawiliśmy na piłkę ręczną kobiet, ma swoje uzasadnienie w tradycji KPR, który powstał ponad 20 lat temu – mówi wójt Ryszard Pacholik. Jak tłumaczy, na początku działalności trenerzy szkolili zawodniczki w szkołach. Efekt był taki, że ze względu na brak profesjonalnej hali sportowej najlepsze z nich wyjeżdżały do innych klubów.