Czy faktycznie potrafi pan ograniczyć zużycie energii w dużym budynku nawet o 70 proc.?
Tak, ale moim zdaniem priorytetem nie jest to 70 proc., ważne, że pierwsze oszczędności – te 20–40 proc. – odbywają się niewielkim nakładem pracy, zwłaszcza po stronie decydentów. Są obiekty, budynki wielkokubaturowe, jak pływalnie, na których można osiągnąć w pewnych przedziałach czasu nawet 90 proc. Pytanie więc, co realnie ma większe znaczenie: ile procent oszczędzimy czy to, że pierwsze kilkadziesiąt procent oszczędności wymaga niewielkiego wysiłku?
Czyli mamy oszczędności energii za darmo?
Niezupełnie. Rozwiązania oferowane przez moją firmę VPPlant są łatwe do wprowadzenia, bo ta łatwość jest wynikiem wieloletniego procesu badawczo-rozwojowego, który stanowił inwestycje współfinansowaną przez NCBiR, a jednocześnie wymagał przełamania wielu barier, technicznych, mentalnych i modeli biznesowych. Zwłaszcza te ostatnie blokują sięganie po rozwiązania nasze lub firm podobnych do nas. Brak odpowiedniej staranności, a nawet ignorancja decydentów leżą u podstaw relatywnie niskiej popularności systemów optymalizacyjnych w biurowcach w Warszawie i innych miastach. W czasach kryzysu energetycznego potrzebna jest refleksja.
Kto jest waszym klientem?